Odczuwacie już tę ciepłą atmosferę, mimo nieprzyjemnej pogody? Macie w domach przystrojone choinki, a pod nimi prezenty dla bliskich? Do pełni szczęścia brakuje już tylko śniegu (co niestety jest skutkiem katastrofy klimatycznej). Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądają grudniowe święta w innych krajach? Jaki jest holenderski Mikołaj? Kto obchodzi Święto Światła? Kto zapoczątkował tradycję ubierania choinki? Jak powstały pierwsze bombki? Co pojawia się na wigilijnym stole u Greków, Norwegów i Szwedów? Gdzie mieszka prawdziwy Święty Mikołaj? I w jakim państwie istnieje grudniowe prima aprilis? Załóżcie ciepłe buty i weźcie do plecaka gorącą herbatkę, lecimy!
Nasz polski Święty Mikołaj odwiedza nas w nocy z piątego na szóstego grudnia. Zazwyczaj kładzie prezent obok łóżka lub nieopodal butów. Zjada kilka ciasteczek, popija je mlekiem i pędzi dalej. Zupełnie inaczej jest w Holandii. Mikołaj zjawia się u nich już jedenastego listopada! I uwaga, przypływa statkiem. Każdego roku przybija do innego portu, a dzieci witają go specjalną piosenką. Kolejnym zaskoczeniem jest fakt, że staruszek z długą brodą nie przybywa z Laponii, lecz z… Hiszpanii. Dlaczego? Dawno temu Holandia i Hiszpania prowadziły ze sobą bardzo istotny handel. W Holandii było bardzo dużo przedmiotów i owoców transportowanych z ciepłego kraju. Dlatego wszystko, co ekskluzywne, kojarzyło się z Hiszpanią. Muszę także zaznaczyć, że istnieją państwa, w których mikołajek w ogóle się nie obchodzi – to między innymi Szwecja, Norwegia czy Islandia.
Przenieśmy się teraz do przed chwilką wspomnianej Szwecji. Trzynastego grudnia szwedzkie ulice świecą chyba jeszcze jaśniej od słońca. Właśnie tego dnia mieszkańcy miast i wiosek w tym kraju wychodzą z domów ze świecami i lampionami. Trzy dni wcześniej, czyli dziesiątego grudnia, w sztokholmskim ratuszu odbywa się huczna uroczystość, jaką jest wręczenie Nagrody Nobla. Ponoć osoby, które mają otrzymać to cudowne wyróżnienie są budzone przez dziewczęta z płonącymi koronami na głowach. Laureaci najczęściej wpadają wtedy w szał. Znana jest historia, że jeden z nich, na widok płonących postaci, uciekł z pokoju, a po kilku sekundach wrócił z gaśnicą. No cóż, widocznie nie znał szwedzkiego zwyczaju.
Wybierzmy się teraz na jarmark! W dzisiejszych czasach świąteczne targi nie cieszą się już tak dużym zainteresowaniem, ponieważ zastąpiły je galerie handlowe. Niegdyś jarmarki przyciągały ludzi z najdalszych okolic. Robiono na nich zapasy na zimę, a przy okazji wrzucano do koszyka drobne, świąteczne upominki. Można było znaleźć tam zarówno drogocenne rzemiosło, jak i jaja, chleb, warzywa oraz mięso, koszyki, kożuchy i korale. Między straganami kręcili się także wędrowni śpiewacy i kobiety, które „przepowiadały przyszłość”. Jednak jarmark wiązał się nie tylko z zakupami. Była to idealna okazja do przedświątecznych spotkań.
Dobrze, już dosyć tego gwaru i łoskotu. Wróćmy do domu. Wiecie, że tradycję przystrajania drzewek zapoczątkowali starożytni Rzymianie? Trochę później mnich Bonifacy zdecydował, że bożonarodzeniowe drzewko będzie iglakiem. Od wieków ludzie widzieli magię w drzewach iglastych. Nie mogli zrozumieć, dlaczego nie tracą koloru i nie gubią igieł zimą. Słowianie ucinali gałęzie sosny, świerku lub jodły i wieszali je przy suficie. Przystrojona owocami i wycinankami przydłaźniczka (bo tak ją nazywano) miała zapewnić miłość i dobrobyt. Choinki, które znamy dzisiaj, pojawiły się pięćset lat temu w Alzacji. Alzatczycy dekorowali je jabłkami (raj), piernikami (zdrowie) i orzechami (siła). Później ten zwyczaj rozpowszechniał się w Europie. Oryginalny pomysł na drzewko mieli górale. Wieszali je pod sufitem czubkiem do dołu. I kończąc już opowieść o iglakach, zadam Wam jedno pytanie – ile mierzyła najwyższa choinka? Sześćset metrów! Nie wierzycie mi? Wystarczy, że zajrzycie do książki o tytule „Idą święta! O Bożym Narodzeniu, Mikołaju i tradycjach świątecznych na świecie”.
Bombki. Wielu z nas nie wyobraża sobie świąt bez tych ozdób. Chcecie poznać historię ich powstania? Stało się to w niemieckim miasteczku Lauscha, które od najdawniejszych czasów słynęło z wyrobów szklanych. Jednak w połowie dziewiętnastego wieku miejscowej hucie już nie wiodło się tak dobrze jak kiedyś, a co za tym idzie – jej pracownicy stali się biedni. Nadeszły święta i ich dzieci pragnęły udekorować choinki słodyczami oraz owocami. Niestety, rodziców nie było stać na takie łakocie. Jeden z pracowników wpadł na genialny pomysł. Postanowił wydmuchać owoce ze szkła za pomocą rozgrzanej do czerwoności szklanej rurki. Bombki w szybciutkim tempie zaatakowały miasteczko Lauscha, a później cały świat!
Zajrzyjmy teraz na wigilijny stół. Najpierw w oczy rzuca się nam kutia – z greckiego „kokkos”, czyli pestka lub ziarenko. To danie zna chyba każdy. Kutia jest popularna na Ukrainie, Litwie i w Rosji. Natomiast lutefisk to norweska ryba mydlana. Wyobraźcie sobie, że zaczyna się ją gotować już dwa tygodnie przed świętami. Jest podawana z warzywami. Odwiedźmy Szwecję po raz kolejny i spróbujmy pokusy Janssona. Ta potrawa jest zapiekanką z ziemniaków, cebuli, szprotek, śmietany i białego pieprzu. Pozostańmy przy szwedzkim stole. Glögg to grzane wino ze skórką pomarańczy, cynamonem, kardamonem, goździkami i imbirem. Istnieje również wersja bezalkoholowa – owocowa i czekoladowa. Ponoć gdy tylko bierze się łyk tego napoju, kubki smakowe szaleją z rozkoszy.
Na sam koniec odwiedzimy Hiszpanię, Kolumbię i Meksyk jednocześnie. Dwudziestego ósmego grudnia mieszkańcy tych państw muszą mieć się na baczności! Dlaczego? Dlatego, że wtedy wszyscy oszukują i robią sobie niezłe psikusy. Telewizja nadaje zmyślone informacje, kelner serwuje kawę z solą i nieczynne sklepy mają wywieszone plakietki z napisem „otwarte”. Właśnie tego dnia trwa grudniowe prima aprilis. Jestem przekonana, że jeśli wybierzecie się wtedy do wymienionych państw, będzie Wam naprawdę wesoło!
No dobrze, chyba zakończymy już naszą wspólną, szaloną podróż. Ale uwaga, zawsze możecie dokończyć ją samodzielnie lub w gronie bliskich. Wystarczy, że sięgniecie po pozycję „Idą święta! O Bożym Narodzeniu, Mikołaju i tradycjach świątecznych na świecie”. Za tekst odpowiedzialna jest Monika Utnik-Strugała, a za ilustracje – Ewa Poklewska-Koziełło. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że pani Monika opowiada mi wszystkie historie, tak wspaniale napisana jest ta pozycja! Ilustracje pani Ewy są przecudowne i jestem pewna, że się Wam spodobają. Teraz nie macie już wyjścia – musicie poznać tradycje świąteczne na całym świecie! Miłej zabawy i wesołych świąt!