Każdego dnia o godzinie 22:00 Astronomka siadała na stołeczku i przez teleskop obserwowała Księżyc ze swojego obserwatorium. Znała go jak własną kieszeń. Nawet nie widząc Księżyca mogła opisać wszystkie jego góry, kratery i oceany srebrnego globu.
Pewnego wieczora Astronomka odkryła coś zadziwiającego! Coś, w co nie może uwierzyć żaden uczestnik Towarzystwa Księżycowego. Zobaczyła słonia mieszkającego na Księżycu! Spadliście ze stołeczków? Nie ma się co dziwić.
Nie znalazł się nikt taki, który zaufałby od razu Astronomce, więc aby udowodnić prawdę dzielna obserwatorka Księżyca zaprosiła do swojego domowego obserwatorium Towarzystwo Księżycowe. Niestety, plan nie wypalił. Słoń schował się i nie można było go ujrzeć z Ziemi. Taki pech!
Wszyscy wyśmiewali Astronomkę. Ale ona nie przejmowała się tym i nie spoczęła na laurach. Zbudowała rakietę i fruuu! Spokojnie wylądowała na Księżycu. Gdy wyszła z kosmicznego pojazdu przyjaźnie przywitał ją słoń. Tak, to był ten słoń, którego nasza bohaterka widziała przez teleskop. Ale to musiało być zaskoczenie! Zdradzę Wam, że największe zaskoczenie czeka troszkę dalej.
Mikołaj Pasiński pokazuje nam, że nie należy przejmować się złymi ocenami innych na temat nam bliski. Po prostu trzeba robić swoje. Nie widzieć tych „przyjemniaczków” tylko cel. I w ten właśnie sposób patrzyła na świat i także wszechświat Astronomka. No bo jak myślicie, gdyby brała sobie do serca opinie innych zbudowałaby rakietę i spełniłaby swoje marzenia, dosłownie wzięte, z Księżyca?!
„Słonia na Księżycu” zilustrowała Gosia Herba. Wykonała kawał dobrej roboty! Teleskopy, planety, rośliny, okulary… to chyba jej specjalność. Na pewno w tej książce. Przeglądając ją, czuje się tę podróż Astronomki na Księżyc. Wyczekujemy momentu, w którym spotka się ze słoniem. Aż się w nas gotuje, a może to ta atmosfera?
Po roku do Towarzystwa Księżycowego przychodzi paczka z Księżyca, a w niej coś naprawdę kosmicznego!