dorośli

Niezwykłe życie Nellie Bly – czyli z piórem i sukienką

Udostępnij:

Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak potrzebną i cenną sztuką jest dziennikarstwo. Dowiadując się o mających miejsce wydarzeniach, najczęściej poznajemy je z perspektywy osób trzecich. Nie doświadczamy ich na własnej skórze, czy też nie widzimy ich na własne oczy. Zaufaniem obdarzamy właśnie dziennikarzy, mając nadzieję, że cechują się rzetelnością i kompetencją w swoim zawodzie. Niektórzy bardziej ostrożni odbiorcy, kolekcjonując materiały stworzone przez autorów o odmiennych poglądach, porównują ich punkty widzenia i kreują opinie oparte na własnych przekonaniach. Jednak zdarza się, że trafiamy na dziennikarkę lub dziennikarza kierującego się prawdą oraz na tyle zbliżonego do naszych wartości, że trudno nam jakkolwiek podważyć owoce jego pracy. Artykuły spod pióra takich twórców, ich nagrania wideo, czy też audycje radiowe, uznajemy za niezastąpione źródło nowych informacji, dzięki czemu poszerzamy nasz światopogląd oraz jesteśmy karmieni kolejnymi porcjami wiedzy. Aktualnie dziennikarstwo stało się bezpośrednio połączone z internetem, lecz jak wszyscy dobrze wiemy, wcale nie tak dawno temu chęć doedukowania się na temat aktualnych wydarzeń wiązała się z zakupieniem prasy.

 

Jako osoba urodzona kilkanaście lat temu, nie jestem w stanie sięgnąć pamięcią do czasów bez wszechobecnych komputerów oraz telefonów. Nie pamiętam wczesnych poranków z kolejkami do kiosków, rosnącymi z minuty na minutę za sprawą ludzi pragnących zdobyć najnowszy, jeszcze gorący, numer swojego ulubionego magazynu. Z wielkim trudem mogę wymienić osoby do tej pory zaczytujące się papierową prasą. Zapewne nie zdziwię Was, kiedy przyznam, że należą one raczej do starszego pokolenia. Jednak nawet najbardziej doświadczeni czytelnicy nie mieli przyjemności regularnie zapoznawać się z artykułami Nellie Bly. Winny jest tutaj czas, gdyż pionierka dziennikarstwa opuściła ten świat ponad wiek temu. Lecz nigdy nie jest za późno, aby uzupełnić swoje braki i zapoznać się z twórczością Elizabeth Cochran – kobiety niosącej zmianę i nadzieję. Nigdy wcześniej nie widziano kobiety reportera. Sam koncept przedstawicielki tej płci zajmującej się śledztwami, polityką i poważnymi wywiadami wydawał się być absurdalnie niedorzeczny. Wielu redaktorów naczelnych, słysząc o pomysłach młodej, przełamującej bariery kobiety, jedynie wzdychało lub wybuchało ironicznym, lekceważącym śmiechem. Na całe szczęście – do czasu. Ale pozwólcie, że cofniemy się do początku tej jakże inspirującej historii.

 

Nie każdy jest w stanie zaznać szczęścia w postaci pełnej, kochającej rodziny. W wielu domach partnerstwo do tej pory nie jest obecne na co dzień, nie wspominając o realiach sprzed szesnastu dekad. Mniej więcej wtedy przyszła na świat Elizabeth, od razu stając się ulubienicą ojca spośród rodzeństwa liczącego trzynaścioro sióstr i braci. Ojciec, właściciel dobrze prosperującej inwestycji, zapewniał swoim pociechom wręcz idylliczne życie wypełnione kontaktem z naturą oraz wspólnie spędzanym czasem. Mała Elizabeth ledwo odrosła od ziemi, a już ciągnęło ją do zachowań wymagających odwagi. Uwielbiała, gdy tata zabierał ją do swojego domu towarowego. Pozwalała sobie tam na chwile nonszalancji, zadając niewygodne pytania i drocząc się z pracownikami. Chociaż nazywano ją w domu Pink, odbiegała od stereotypowego obrazu córki z bogatego domu. Kiedy w jej rodzinę uderzyła ogromna tragedia, jaką była śmierć ojca, wszyscy zostali dotknięci nieprzychylnościami losu. Dokonano podziału majątku w nie do końca przejrzysty sposób, przez co Elizabeth musiała zrezygnować z uczęszczania do szkoły. Pieniądze zaczęły wręcz rozpływać się w powietrzu, głównie za sprawą nowego męża mamy, który okazał się być kompletnym przeciwieństwem ojca jej dzieci. Mężczyzna nie tylko pozbawił rodzinę całego dobytku, ale również zafundował jej tragiczne warunki do życia. Przemoc stała się regularnym rytuałem. Właśnie wtedy dorastająca Elizabeth obiecała sobie, że nigdy nie pozwoli, aby żaden mężczyzna przejął nad nią kontrolę.

 

Okres nastoletni zdecydowanie nie był łaskawy dla inteligentnej dziewczyny gorączkowo szukającej pracy. Przypomnę, że znajdujemy się w drugiej dekadzie dziewiętnastego wieku. Wsparcie finansowe ojca zdecydowanie ułatwiłoby jej rozglądanie się za godnymi posadami, lecz – jak już zdążyłam wspomnieć – Elizabeth żyła w tamtym czasie bez grosza przy duszy. Potrzeba pracy często zmuszała kobiety z biedniejszych warstw społeczeństwa do przyzwalania na dyskryminację i podwójne standardy. Dodatkowo każdy pracodawca rozglądał się za kandydatami płci męskiej. Wyjście za mąż mogłoby rozwiązać wiele kłopotów Elizabeth, jednak młoda kobieta czułaby wówczas, że odniosła kolosalną porażkę. Brak gotówki zmusił ją do ograniczenia, a najczęściej do kompletnego odcięcia, wielu przyjemności. Mogła zrezygnować ze wszystkiego, ale nie z codziennej lektury lokalnej gazety „Pittsburgh Dispatch”. Jako zachłanna czytelniczka, nie była w stanie odebrać sobie czasu z literaturą oraz prasą. Każdą wolną chwilę spędzała z nosem w książkach, a za odłożone parę groszy udawało jej się kupować ocalałe numery starych magazynów. Ogromnie fascynowała ją praca dziennikarzy i sama marzyła o takim zawodzie. Jak możecie się domyślać, pojawiła się jedna, kluczowa przeszkoda. Płeć.

Niezadowolona swoją codziennością Elizabeth zastanawiała się, czy posiada wystarczająco dużo pisarskiego talentu oraz czy jej głos ma wystarczającą wartość, aby zaprezentować go światu. Czuła intensywną potrzebę zmiany otaczających ją realiów, pozostając przy tym wolna i niezależna. Mamy styczeń 1885 roku. Prawie dwudziestoletnia Elizabeth otwiera „Dispatcha”, nie mając pojęcia, że artykuł, który przeczyta, kompletnie odmieni jej życie. Tekst nosi tytuł: „Do czego nadają się dziewczęta?”. Oszczędzę Wam nerwów towarzyszących szczegółowemu analizowaniu artykułu i nieco go streszczę. Odpowiadając na tytułowe pytanie, według autora Erasmusa Wilsona – do niczego. Oburzona Elizabeth decyduje się wystosować odważny list do redakcji, jasno udowadniając, jak bardzo niezgodny z prawdą jest tekst Wilsona. List trafia na biurko dziennikarza, a ten, zaskoczony i wpędzony w podziw, przekazuje go redaktorowi naczelnemu. Zachwycony zarząd gazety postanawia odszukać autorkę podpisaną jako „Lonely Orphan Girl”. Pojawiają się przeróżne hipotezy dotyczące jej tożsamości. Niektórzy podejrzewają, że może być to zagranie aspirującego dziennikarza chcącego zwrócić na siebie uwagę. Wówczas nikt jeszcze nie wie, że do składu „Pittsburgh Dispatch” dołączy Elizabeth Cochran pisząca pod pseudonimem Nellie Bly. Co więcej, wówczas nikt jeszcze nie wie, że ta kobieta przewróci świat prasy do góry nogami.

 

Nellie Bly stała się sensacją. Gazeta odnotowała wzrost sprzedaży, a artykuły dziennikarki cieszyły się ogromną popularnością. Ale choć wielu czytelników ceniło jej artykuły, równie wielu kręciło na nie nosem. Dziewczyna nie kryła się ze swoimi opiniami, a jej język był cięty i wyważony jednocześnie. Wspólnie z Wilsonem postanawili, że zacznie pisać reportaże pod przykrywką, które poźniej okażą się jej specjalnością. Nellie zatrudnia się w fabryce jako nowicjuszka, by przybliżyć czytelnikom panujące tam warunki. Po udanej misji domaga się własnej rubryki. Nietrudno zauważyć, że poziom jej artykułów szybuje coraz wyżej. Po kilku miesiącach swojej pracy dostaje propozycję od meksykańskiego rządu odwiedzenia i opisania ich kraju. Pojawia się kolejny problem. Otóż kobiety nie powinny podróżować same, konieczna jest opieka mężczyzny. Nellie nie chce na to pozwolić, a jej upór owocuje kompromisem i Elizabeth wybiera się do Meksyku z mamą. Nagle lokalna gazeta zaczyna być dla niej za mała. Dwa lata wystarczyły dziennikarce, aby uświadomić samej sobie, jak olbrzymi drzemie w niej potencjał. Nikogo nie zaskoczył fakt, że Nellie Bly wyjechała do Nowego Jorku. Ku jej własnemu zaskoczeniu, zalezienie pracy po raz kolejny stanowiło dla niej niemały problem. Koniec końców dopięła swego. „New York World”, oczarowany jej umiejętnościami, przyjął ją do siebie.

 

Zdarza się, że dziennikarze w obawie przed kontrowersjami nie podejmują się wyzwań wymagających wnikliwego opisania. Nellie, przesuwając swoją granicę strachu coraz bardziej, zdecydowała się na dwa karkołomne kroki. Pierwszy – pochylenie się nad traktowaniem pacjentek oraz standardami panującymi w zakładzie psychiatrycznym na Blackwell’s Island, udając obłąkaną. Drugi – podróż dookoła świata w mniej niż osiemdziesiąt dni, nawiązując do słynnego klasyka Juliusza Verne’a. Niemalże niemożliwa do zrealizowania eskapada zrobiła z Nellie Bly królową dziennikarstwa. Ludzie z całej Ameryki śledzili jej poczynania i wyczekiwali nowych numerów „Worlda”. Elizabeth dopięła swego. Udało jej się pokonać barierę w postaci płci. Stanowczo wyróżniała się na tle swoich kolegów po fachu. Jej artykuły angażowały emocjonalnie czytelników, zmuszały do refleksji i oczarowywały swoim stylem. Nicola Attadio w mistrzowski sposób przedstawił tę wyjątkową kobietę w swojej książce „Niezwykłe życie Nellie Bly”. Uwierzcie mi, oderwanie się od tej pozycji jest wprost niemożliwe. Skomplikowane relacje, nie zawsze racjonalne wybory oraz poglądy Elizabeth Cochran pomagają nam w pełni docenić jej teksty oraz dostrzec całkowite oddanie swojej pracy.

 

Czy sukces Nellie Bly sprawił, że była ona szczęśliwa? Zapewne domyślacie się już odpowiedzi. Autor opisał życie dziennikarki z wielu perspektyw oraz w wielu barwach. „Niezwykłe życie Nellie Bly” w tłumaczeniu Mateusza Kłodeckiego przybliża rewelacyjną postać, o której z pewnością nigdy nie zapomnicie. Jestem wdzięczna, że mogłam ją poznać i gwarantuję Wam, że Wy również zakochacie się w bohaterce biografii Attadia.

Tytuł – Niezwykłe życie Nellie Bly
Tekst – Nicola Attadio
Przekład – Mateusz Kłodecki
Wydawnictwo Znak, Kraków, 2024