dzieci

Amelia Bedelia i Boże Narodzenie – czyli historia o tym, jak zrobić z siebie gwiazdę

Udostępnij:

Jak ten czas szybko leci! Boże Narodzenie tuż za pasem, a przecież niedawno były wakacje! Mogę się założyć, że każdy chce, aby podczas wieczerzy wigilijnej wszystko było dopięte na ostatni guzik. Pani Rogers też tak chciała, jednak Amelia Bedelia, jej zwariowana gosposia, wszystkie polecenia potraktowała bardzo dosłownie! Ci, którzy już ją poznali, mogli się tego po niej spodziewać.

Najpierw Amelia miała upiec świąteczne ciasto orzechowe. A co kojarzy się ze świętami? Kartki z kalendarza! Gosposia wyrwała z niego wszystkie kartki ze świątecznymi datami i wrzuciła je do ciasta. Pieczenie ciast jest jej dobrą stroną, więc Bedelia upiekła również piernik, tak na wszelki wypadek.

Przejdźmy teraz do napełniania skarpetek. Amelia w życiu o czymś takim nie słyszała! Tak, wypełniała nadzieniem indyka, ale skarpetki?! No cóż, gosposia musiała wykonać wszystkie polecenia pani Rogers, napełnianie skarpetek również. Bedelia zrobiła smakowite nadzienie i włożyła go do sześciu wyjętych z garderoby podkolanówek. Amelia napełniła skarpetki, nikt nie może temu zaprzeczyć!

Następnym zadaniem gosposi było ubranie choinki. Na początku Amelia musiała oczywiście wyrównać jej gałęzie, aby drzewko miała kształtną figurę. Później poszła kupić piłki, gdyż bombki, według niej, są tak samo niebezpieczne, jak bomby. Ale to nie koniec niespodzianek! Bedelia musiała przyozdobić czubek choinki gwiazdą, ale jaką gwiazdą? Gwiazdą filmową, gwiazdą rocka, a może gwiazdą sportu? Amelia wykazała się tutaj niezwykła pomysłowością! Na czubku choinki umocowała lusterko oraz napis „Oto świąteczna gwiazda”. Wystarczyło tylko podejść do ozdobionego piłkami drzewka i już było się prawdziwą gwiazdą!

A teraz nadszedł czas na moją ulubioną część tej książki, czyli przywitanie ciotki Myry! Ciotka miała przyjechać do państwa Rogers na Wigilię, więc pani Rogers powiedziała, aby gosposia przygotowała kolędy na jej powitanie. Bedelia świetnie wywiązała się z tego zadania. Zacytuję fragmencik:
„- Witamy, witamy, witamy! – powiedziały chórem dzieci.
– O co tu chodzi? – zdziwiła się pani Rogers.
– Mówiła pani, że ciotka Myra bardzo lubi Kolendy, więc zaprosiłam dzieci naszych sąsiadów, państwa Kolendów, żeby ją powitały”.
Po przeczytaniu tego kawałka, roześmiałam się w głos!

Warto zaznaczyć, że Peggy Parish nie oszczędziła mojego śmiechu! To tylko pięć arcyśmiesznych historyjek, w książce jest ich więcej. Ich Wam nie zdradzę, lecz gdy przeczytacie książkę zatytułowaną „Amelia Bedelia i Boże Narodzenie”, poznacie je, owszem.

Przyszła kolej na tłumacza! Tak, jak cztery poprzednie, tę część przełożył Wojciech Mann. Hmmm, ile czasu trzeba mu klaskać? A z pięć lat świetlnych! Pamiętajcie, że jeśli na świat przyjdzie Wam syn lub córka, musicie przełożyć obowiązek bicia braw na ich barki. No wiecie, po kilkudziesięciu latach klaskania, ręce będę nieźle boleć!

Nadeszła pora na… ilustratora! Książkę tę w prosty, ale jakże świąteczny i zabawny sposób zilustrowała Lynn Sweat. Warto zaznaczyć, że ta Pani ma niezwykle 'słodkie’ nazwisko 😉

Święta to magiczny czas, który powinno się spędzać z rodziną. Seria o Amelii Bedelii jest serią, którą wspaniale czyta się w rodzinnym gronie. Życzę Wam wesołych, rodzinnych i książkowych Świąt Bożego Narodzenia!

Tytuł – Amelia Bedelia i Boże Narodzenie
Tekst – Peggy Parish
Ilustracje – Lynn Sweat
Przekład – Wojciech Mann
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017