dorośli

Całe piękno świata – czyli pokonując granice

Udostępnij:

Nie jest tajemnicą, że wojny i bitwy to ulubiony temat autorów podręczników od historii. W szkole najczęściej wymaga się od nas zapamiętywania dat. Uczymy się o losach różnych dowódców, królów i żołnierzy, jednak skupiamy się na suchych faktach i życie wspomnianych osób poznajemy tylko pozornie. Co więcej, praktycznie nigdy nie poświęcamy uwagi przeżyciom kobiet. Mój nauczyciel z liceum pokazał mi, że do jego przedmiotu można podchodzić kompletnie inaczej. Stres kartkówkami i sprawdzianami wcale nie musi zaprzątać nam głowy. Skupiamy się na tym, co naprawdę ważne. Na przeżyciach, swoich i cudzych korzeniach, emocjach i przede wszystkim – na historiach ludzi. Tak się składa, że są to tematy, obok których nigdy nie przeszłabym obojętnie. Historia nie jest już znienawidzonym przeze mnie przedmiotem, tak jak w podstawówce. Dlaczego to piszę? Dlatego, że dzisiejsza pozycja to książka o wojnie, ale pokazanej z perspektywy dwóch zupełnie innych od siebie kobiet.

Dorota prowadziła życie pozbawione radości. Owszem, zdarzały się czasami wesołe chwile, dzięki którym potrafiła się uśmiechnąć. Często rozmyślała o tym, dlaczego Stach wybrał ją za żonę. Sąsiedzi także nie mogli tego zrozumieć. Gdy przystojny, przykuwający wzrok prawie całego Podhala mężczyzna zabierał na spacer Dorkę i jej dwie siostry, cała wieś zastanawiała się, czemu akurat je zabiera i którą zaprowadzi do ołtarza. Dorka – najszczuplejsza, z wklęsłym brzuchem i o dziecięcych rysach twarzy – starała się nie słuchać tego, co inni mówili o Stachu. Nie myślała o tym, gdzie jej mąż podziewa się w ciągu dnia i skąd wynikają plotki o możliwych zdradach. Zauważała, jak Stach zachowuje się przed kobietami, które zainteresowały go swoim wyglądem. Widziała, że napina mięśnie, prostuje plecy, a wisienką na torcie jest jego kuszący uśmiech. Mogłaby robić o to awantury, a w nocy kłaść się na samym krańcu łóżka. Jednak jej największym marzeniem było zostanie mamą, więc większość wieczorów świeżego małżeństwa wyglądała bardzo podobnie.


Wyrozumiałość i dobre serce to słowa, które idealnie pasują do Dorki. Wyjaśnia to, dlaczego wciąż trwała przy swojej rodzinie i okazywała jej miłość. Chociaż w głowie Doroty jej rodzina miała nieco inny skład, niż wyglądało to w rzeczywistości. W jej grono wchodzili także Józio, Ela, Bartuś i Krysia. Wymieniona czwórka mogłaby teraz bawić się patykami w ogródku, jeść obiad lub płakać przez kolkę, jednak żadne z nich, z wyjątkiem Józia, nie osiągnęło wielkości ziarna grochu. Zarówno Stach, jak i mama Dorki, przywykli do tych sytuacji i widok krwi opuszczającej jej ciało nie robił już na nich wrażenia. Powiedziałabym, że wręcz wzbudzał obojętność. Brak ciąży był największym zmartwieniem Doroty. Ale ostatnio pierwszy raz pomyślała, że może to i lepiej, że nie ma przy sobie niemowlaka. Wojna dobiegła końca, więc zaplanowana z mężem wyprowadzka z domu rodzinnego w okolice Kłodzka nadchodziła wielkimi krokami. A kto wie, co by się działo z dzieckiem podczas długiej podróży w zatłoczonym wagonie.

Eva natomiast spełniła swoje marzenie i została matką trójki. Można by pomyśleć, że na pewno jest szczęśliwa. Hm, nie do końca. Inga, najstarsza z dzieci, sprawia, że Eva cały czas chodzi zmartwiona. Potwornie boli ją to, że jej córka stworzyła w swojej głowie własny świat, do którego nie chce jej wpuścić. Dodatkowo niepokoi ją także to, że do Lichtenwalde przybywa coraz więcej Polaków. Od jakiegoś czasu w ogóle nie słucha radia i niecierpliwi się, gdy jej mąż czyta gazety. Niekiedy niepokój Evy znika na moment i kobieta rozmyśla o tym, że czasami szczęście jej dopisuje. Wypadek mężą – Petera – początkowo wydawał się być dużym pechem. Jednak to właśnie uchroniło go przed walkami na froncie. Aż strach pomyśleć, co tam mogłoby się stać. Eva doskonale wiedziała, co dzieje się z mężczyznami wracającymi do domów po przegranej wojnie. Dla nich już nic nie było takie samo.

Samodzielnie wybudowany dom w pobliżu leśniczówki to największy okaz czułości Petera w stronę swojej żony. Eva była przemęczona. Opieka nad trójką dzieci i pełnienie funkcji gospodyni nie były niczym łatwym, ale była świadoma tego, że może liczyć tylko na siebie. Praktycznie wszystkie znane jej osoby wyjechały z miasteczka, włącznie z najbliższą jej przyjaciółką. Mimo to Eva codziennie piekła ciasto, wkładając w to całe swoje serce i mając nadzieję, że dzisiaj ktoś zapuka do drzwi jej domu i skusi się na rozmowę przy herbacie. Wtedy wyjęłaby swoje popisowe filiżanki, a musicie wiedzieć, że nie używała ich kiedy popadnie. Na sto procent wyciągnęłaby je, gdyby odwiedziła ją jej ukochana kuzynka. W czasie wojny kontakt z nią niespodziewanie się urwał. Eva była pewna, że stało się coś złego. Przerażało ją to, co działo się z kobietami w czasie wojny. Słyszała o ich traumach i widziała okrągłe brzuchy. Oddałaby naprawdę wiele, aby zobaczyć swoją kuzynkę. Jednak w swoim ogródku nie ujrzała wyczekiwanej członkini rodziny, a polskie małżeństwo.


Dorka i Stach przyjechali do Poręby, czyli niemieckiego Lichtenwalde, z wyobrażeniem o pięknym domu opuszczonym przez poprzednią rodzinę. Okazało się, że ich wyobraźnia powędrowała za daleko. Owszem, dom prezentował się świetnie, podobnie jak gospodarstwo i okolica. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć, że szczęście im dopisało. Hm, Dorka i Stach wcale tak nie uważali. Kompletnie nie spodziewali się, że – oprócz domu – w pakiecie dostaną także niemiecką rodzinę. Eva, gdy tylko dowiedziała się, co się szykuje, zatrzasnęła drzwi i uciekła do domu. Tłumaczka mówiła jej, że polskie małżeństwo zamieszka z nią i jej mężem do czasu wyprowadzki. Tylko że Eva i Peter nie mieli w planach zmiany miejsca zamieszkania. Jasne, coraz rzadziej słyszeli język niemiecki na ulicach i widzieli szyldy nowych polskich sklepów. Ale potrafili z tym żyć i wciąż pragnęli wspólnie zestarzeć się w domku przy leśniczówce. Gdy Eva przymykała oczy, widziała pod powiekami śluby swoich dzieci, narodziny ich potomstwa, święta spędzane w powiększonym gronie i wspólne wyprawy na cmentarz w listopadzie. Pojawienie się niespodziewanych gości uświadomiło jej, że te chwile mogą nie nastąpić w Lichtenwalde.

Zdarzyła się Wam kiedyś taka sytuacja, że musieliście przebywać z nielubianymi przez Was osobami? Nieprzyjemna sprawa, prawda? Wyobraźcie sobie, że tuż po zakończeniu wojny pod jednym dachem musiały mieszkać ze sobą dwie rodziny – polska i niemiecka. Żadna sobie nie ufała i nie była zadowolona z rozwiązania. Obie miały do siebie żal, któremu towarzyszył nieodłączny gniew. Posługiwały się dwoma językami, co tak naprawdę miało swoje plusy i minusy. Z początku wszyscy mijali się bez słowa, nawet nie patrzyli sobie w oczy. Eva i Peter za nic w świecie nie chcieli nawet myśleć o wyprowadzce. Za to Dorka i Stach wyczekiwali chwili, w której zobaczą wyjęte z szafy torby gotowe do spakowania. Atmosfera w domu nie była przyjazna. O ile jeszcze Stach znalazł sobie zajęcie i brał udział w przemianie Lichtenwalde w Porębę, o tyle Dorka musiała siedzieć całymi dniami w swoim pokoju. Dla Evy była straszna sama świadomość tego, że ktoś obcy rozgościł się na jej terytorium. Jej nowa współlokatorka nie odkładała filiżanek na miejsce, nie zawsze myła garnki i bez pytania wyciągała rzeczy z szafy w pokoju gościnnym. Czy życie w zgodzie z tak różnymi od siebie ludźmi jest w ogóle możliwe?

Książka „Całe piękno świata” urzekła mnie swoim… No właśnie, i tu mam zagwozdkę. Chciałam napisać, że pięknem, jednak to chyba nie jest odpowiednie słowo. Autorka faktycznie wplotła naprawdę wzruszające wątki. Nie zmienia to faktu, że ta książka potrafi sprawić, że poczujecie smutek, ból i współczucie. Dominika Buczak z ogromną wrażliwością oraz dokładnością utkała historie dwóch rodzin. Co więcej, przedstawiła je z perspektywy kobiet – Dorki i Evy. Dzięki historiom dwóch bohaterem poznajemy także losy innych osób dotkniętych wojną. Czytamy o miłościach, ale również o stratach, smutkach, zdradach, a wreszcie – o gwałtach i śmierciach. „Całe piękno świata” pokazuje, jak wielką krzywdę wyrządziła wojna zarówno mieszkańcom Polski, jak i Niemiec. Oprócz konsekwencji, o których uczymy się w szkołach, przyniosła ona ludziom wiele nieuleczalnych traum i złamanych serc. Niemało mówi się o przeżyciach mężczyzn walczących na froncie, lecz zdecydowanie za rzadko poruszany jest temat krzywdy, która została wyrządzona kobietom. Książki Dominiki Buczak nie da się przeczytać bez odczuwania silnych emocji. Każdy rozdział wzbudza w nas ogromny sprzeciw, a jednocześnie chcemy pochłaniać następną stronę. Czytając dzisiejszą pozycję, jej bohaterowie niemal stają nad przed oczami – tak barwne jest pióro autorki. Pozwólcie poruszyć swoje serca i sięgnijcie po „Całe piękno świata”.

Tytuł – Całe piękno świata
Tekst – Dominika Buczak
Oprawa graficzna – Olgierd Chmielewski
Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2022