dorośli

Co robi zdjęcie? – czyli przez obiektyw opowieści

Udostępnij:
fot. Walery Rzewuski ze zbiorów MuFo

Fotografie. Synonim, częściej używany w języku potocznym: zdjęcia. W zależności od naszych potrzeb – planujemy, kadrujemy, pstrykamy, retuszujemy, publikujemy, wywołujemy. Przeglądamy, podziwiamy, analizujemy. Tworzymy albumy, kolekcje, serie i cykle. Jednak zazwyczaj jedynie zajmują one miejsce w naszych telefonach, tworząc złudne wspomnienia. Dlaczego złudne? No dobrze, a jak często zaglądamy do naszych cyfrowych galerii, chcąc odświeżyć w ten sposób pamięć? Zazwyczaj wykonujemy fotografie, pragnąc uchwycić dany moment, lecz możliwość robienia zdjęć w nielimitowanych ilościach kompletnie zatarła granicę pomiędzy chwilami istotnymi a niezbyt ważnymi. Skupiając się na atrakcyjności wizualnej, uchwycamy sytuacje przyjemne dla oka, wpisujące się w estetykę mediów społecznościowych, co powoduje, że umyka nam historia i jej niepowtarzalność. Co więcej, kreujemy wokół siebie rzeczywistość łatwą do sfotografowania, pasującą do niepisanych ‘wymagań’ social mediów. Nie krytykuję takiej postawy, ponieważ nie jestem bez winy – sama niejednokrotnie stałam się ofiarą instagramowych realiów. Jednak staram się pamiętać o zdjęciach, za którymi stoją opowieści oraz unikatowe zdarzenia.

Nie jest tajemnicą, że fotografia posiada wartości nie tylko w sferze wizualnej. Jako kategoria, bez wątpienia wpisuje się w ramy szeroko rozumianej sztuki. W dobie telefonów i aparatów cyfrowych, nietrudno zapomnieć, ile kunsztu, cierpliwości i umiejętności wymagało zajmowanie się fotografią analogową. Tradycyjna forma robienia zdjęć wciąż ma swoich zwolenników i cieszy się przychylnością wielu fotografów, lecz stanowi wybór, a nie konieczność. Zostałam wychowana w domu miłośnika analogów, więc obcowanie z nimi nie jest dla mnie rzadkością. Nawet dzisiaj wspominałam z tatą nasze wspólne wywoływanie filmów. Oczywiście słowo „wspólne” należy odczytywać z lekkim przymrużeniem oka. Wówczas nie miałam świadomości, że jeszcze jakiś czas temu obcowanie z negatywami byłoby niebezpieczne nawet dla dorosłych i doświadczonych osób. W książce „Co robi zdjęcie?” składającej się z piętnastu esejów, artykułów i opowiadań, Weronika Kobylińska przywołuje historię pewnego rewolucyjnego zjawiska – wynalezienia negatywów nitrocelulozowych. Chemicy gorączkowo poszukiwali alternatywy dla szklanych negatywów. Testowali coraz to nowe rozwiązania i główkowali nad optymalną recepturą, aż w końcu nieco ponad dekadę przed rozpoczęciem dwudziestego wieku założyciel marki Kodak dostrzegł ogromny potencjał w celuloidzie. Niestety, zaoferowany pracą nad przełomowym wynalazkiem oraz zafascynowany jego sukcesem i wzrostem popularności, nie przewidział destrukcyjnej natury nitrocelulozowych negatywów.

Z pewnością nie są Wam obce filmowe kadry przedstawiające płonące kina. Ogień, krzyki i popłoch ludzi potrafią wyglądać spektakularnie na ekranie, jednak warto mieć na uwadze, że nie jest to motyw fikcyjny. Jak się okazało, nitroceluloza charakteryzuje się nie tylko dużą wytrzymałością, elastycznością i przezroczystością, ale także niezwykłą łatwopalnością. Co więcej, materiał potrafi spalać się dwadzieścia razy szybciej niż drewna. Ulega samozapłonowi nawet pod wodą! Dlatego jeśli posiadacie w swoich zbiorach rodzinnych ponad stuletnie negatywy, zdecydowanie warto zastosować się do wskazówek, które rekomenduje w swoim rozdziale Weronika Kobylińska. Z kolei Filip Springer skupił się na opowieściach niesionych przez fotografię krajobrazową. Skoncentrował się się na zdjęciach Jana Bułhaka. Dobytek fotografa obejmuje sto pięćdziesiąt osiem albumów z widokami najważniejszych polskich miast, zabytków i przyrody. Miał on ogromny wpływ na zmianę postrzegania „typowo polskiego pejzażu”. Pomimo marnego stanu gospodarki i burzliwej sytuacji politycznej, Bułhak postanowił przedstawiać ojczyznę jako sielskie miejsce, pełne piękna i spokoju. Zapłacił za to długotrwałymi falami krytyki oraz nieustępliwymi komentarzami zarzucającymi nadmierną romantyzację kraju. Pomimo wielu nieprzychylnych opinii na temat jego twórczości, w 1946 roku podczas wernisażu w Poznaniu okrzyknięto go ojcem polskiej fotografii. Zapisał się na kartach historii jako wielbiciel wdzięku ojczystego krajobrazu.

Podczas swojej pracy Bułhak wypatrywał kadrów przedstawiających Polskę w jak najlepszym świetle, lecz zachowało się mnóstwo zdjęć autorstwa innych fotografów celowo zakłamujących rzeczywistość w kraju, by prezentowała się ona w sposób o wiele bardziej atrakcyjny. Aleksandra Boćkowska postanowiła przyjrzeć się temu zjawisku z bliska, biorąc pod lupę zdjęcia modowe. Dokładnie przeanalizowała fotografie z czasów PRL-u, zwracając szczególną uwagę na styl ubioru bohaterów występujących przed obiektywem. Moda stanowiła wówczas istotny filar prezentowania naszego kraju poza jego granicami. Przemysł odzieżowy tworzył potężną gałąź gospodarki, polskie tkaniny z chęcią eksportowano, a estetyczne, starannie dobrane elementy garderoby miały za zadanie krzyczeć: „Panuje u nas dobrobyt!”. Prezencja Polek i Polaków stała się narzędziem politycznym. Tworzono wybiegi mody, a czasopisma „Kobieta i Życie”, czy też „Zwierciadło”, drukowały zdjęcia coraz to nowych kolekcji, widocznie inspirowanymi propozycjami paryskich projektantów. Autorka jednego z tekstów pozycji „Co robi zdjęcie?” wzięła za przykład fotograficzne zlecenia między innymi Krzysztofa Gierałtowskiego, Andrzeja Wiernickiego, Tadeusza Rolke oraz Grażyny Rutkowskiej. Sesje odbywały się w chałupniczych warunkach, a fotografowie, posługując się instrukcjami dotyczącymi wymaganych stylizacji oraz makijaży, mieli za zadanie uchwycić jak najbardziej efektowne kadry. Wygląd modelek zazwyczaj odbiegał od klimatu PRL-owskiej Polski, dlatego powstawały zdjęcia widowiskowo ubranych kobiet pozujących na tle przybrudzonych ścian, zdobnych firan i budujących się bloków. Pojawiły się nawet sesje wykonane we wnętrzach Supersamu. Władza, mimo starań, nie była w stanie w pełni zatuszować panujących realiów.

Nie ulega wątpliwościom, że nawet najbardziej pozowane i aranżowane fotografie są nośnikami historii. Mogą odbierać one autentyczność, manipulować narracjami, ale nie mają wystarczającej mocy, by stuprocentowo zakłamać rzeczywistość. W wielu sytuacjach możliwość robienia zdjęć była – i do tej pory jest – źródłem wolności. Zofia Krawiec przywołuje przykłady kobiet, które dzięki aparatom, nie posiadając prawa do głosowania lub nawet założenia spodni, mogły dokumentować świat widziany z ich perspektywy. Tworzyły autoportrety, uwieczniały otaczającą je widoki i realizowały własne artystyczne pomysły, co dawało im spełnienie i pewien rodzaj sprawczości. Autorzy i autorki publikacji towarzyszącej wystawie „Co robi zdjęcie?” Muzeum Narodowego w Krakowie podeszli do tematu fotografii z zupełnie odmiennych punktów widzenia. Marcin Stachowicz poświęcił swój (fenomenalny!) rozdział kwestii zdjęć generowanych przez sztuczną inteligencję, a Monika Szewczyk-Wittek oddała w swoim (równie świetnym!) tekście głos fotografom zajmującym się zleceniami komercyjnymi. Wszystkich rozmówców zapytała o etyczny i moralny aspekt ich pracy, co bardzo doceniłam w jej wywiadach. Każdy z rozdziałów ma unikatowy charakter i rozpatruje tak szeroką dziedzinę, jaką jest fotografia, w często niekonwencjonalny sposób.

Tytułowe pytanie „Co robi zdjęcie?” pozwala na oddanie się szerokim rozważaniom oscylującym wokół tematu fotografii. A więc – co robi zdjęcie? Pozwolę sobie na udzielenie odpowiedzi. Wywołuje emocje. Zatrzymuje czas. Sprawia, że dziadkowie, z pewną nostalgią w głosie, wypowiadają słynne zdanie: „Kiedyś to było…”. Powoduje, że kąciki naszych ust unoszą się w górę. Jednak jednocześnie potrafi znacząco ułatwić uronienie łzy. Przykuwa wzrok. Nie pozwala zapomnieć. W dobie mediów społecznościowych, bez przerwy jesteśmy bombardowani licznymi zdjęciami. Możemy oceniać je jako tandetne, zbyt sztuczne, czy też wysokich lotów, ale nie mamy możliwości, by się od nich odciąć. Dlatego warto poświęcić czas na wnikliwą analizę celu i historii fotografii. A książka powstała pod redakcją Bartosza Flaka, Martyny Nowickiej i Agnieszki Olszewskiej wydana we współpracy Wydawnictwa Czarnego z MuFo jest do tego idealnym pretekstem. Z pewnością otworzy Was na nowe perspektywy i zachęci do samodzielnego zastanowienia się nad tym, co faktycznie robi zdjęcie.

Tytuł – Co robi zdjęcie?

Autorzy i autorki – Aleksandra Boćkowska, David Campany, Jacek Dehnel, Weronika Kobylińska, Zofia Krawiec, Maciej Marcisz, Adam Mazur, Wojciech Nowicki, Kaja Puto, Radek Rak, Milena Soporowska, Filip Springer, Marcin Stachowicz, Monika Szewczyk-Wittek oraz Łukasz Zaremba

Redakcja – Bartosz Flak, Martyna Nowicka, Agnieszka Olszewska

Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025

Muzeum Fotografii w Krakowie