dorośli

CPN. Znak, identyfikacja, historia – czyli Całość Pięknie Narysowana

Udostępnij:
Nie jest tajemnicą, że książki to istne wehikuły czasu. Dlatego teraz przeniesiemy się niecałe cztery lata wstecz. Mamy dwa tysiące szesnasty rok, siedemnasty października. Znajdujemy się w Łomiankach, a konkretnie – w domu Ryszarda Bojara. Wraz z tym panem przebywa tam jeszcze dwóch specjalistów od inżynierii i projektowania, czyli Jerzy Słowikowski i Patryk Hardziej. Wszyscy trzej panowie, szperając po szufladach i przeszukując szafki, odbywają podróż. Podróż po historii CPN-u. Pozwólcie, że i ja podążę ich śladami.
Zacznijmy od prostego pytania – czy wiecie, czym dokładnie jest CPN? Jeśli nie, już spieszę z odpowiedzią. To… nie, nie, nie! Musimy zacząć od początku (co jest zresztą logiczne), więc przedstawię postać Ignacego Łukasiewicza, o którym uczono nas już we wczesnej podstawówce. Łukasiewicz jest nie tylko wynalazcą dziewiętnastowiecznej lampy naftowej, ale także twórcą polskiego przemysłu naftowego. Gdyby nie on, możliwe, że dopiero teraz powstawałyby pierwsze stacje paliw w naszym kraju. Ale to wydarzenie mamy już za sobą.
Pierwsza stacja benzynowa w Polsce otworzyła się w tysiąc dziewięćset dwudziestym piątym roku w Poznaniu. A w rzeczywistości była to pojedyncza ręczna pompa paliwowa wyglądająca nieco prymitywnie. Dziewiętnaście lat później powstała pierwsza polska organizacja zajmująca się wyrobami naftowymi, która po piętnastu miesiącach funkcjonowania przyjęła nazwę Centrala Produktów Naftowych, w skrócie – CPN. Zakres działalności tej marki był olbrzymi. Jedna firma zajmowała się transportem, dystrybucją, budową magazynów oraz baz naftowych, budową i obsługą rurociągów oraz cystern, sprzedażą akcesoriów motoryzacyjnych, mechaniką pojazdową oraz dbaniem o jakość produkcji i realizacją zleceń zagranicznych. Nieźle. CPN stał się największym przedsiębiorstwem w czasie powojennym.
Dobrze, zajmijmy się teraz estetyką oraz sprawami graficznymi. Słynne logo CPN-u nie towarzyszyło mu od zawsze. Pierwsze zostało zaprojektowane przez Kazimierza Pirożyńskiego. Znak występował w różnych wersjach. Zdarzało się, że litery były wąskie lub rozciągnięte, oddalone od siebie lub lekko nachodzące. Z kolorami również było na bakier. Każda stacja paliw mieniła się zupełnie odmiennymi barwami. Natomiast jeśli chodzi o informatory dla kierowców, przypominały one książeczki dla dzieci. Wyglądały uroczo i z pewnością zatrzymywały na sobie wzrok klientów. Ale zupełnie nie pasowały do przemysłu. Szefowie Centrali stwierdzili, że muszą wziąć sprawy w swoje ręce i wprowadzić kilka zmian. A tak naprawdę to nie kilka, lecz całą górę.
Na pierwszy ogień poszedł dystrybutor paliwa. Do tego zadania powołano trzech mężczyzn – projektanta oraz kierownika zespołu Ryszarda Bojara, również projektanta Stefana Solika oraz inżyniera Jerzego Słowikowskiego. Wspomniane trio postawiło na prostotę i usunęło z dystrybutora wszystkie zbędne elementy. Otrzymano prostopadłościan z biało-niebieskimi ścianami. Dodano również zamykaną na klucz klapę. Dzięki niej dystrybutor mógł stać nie tylko na stacji, ale także na przykład na polu. Bojar, Solik oraz Słowikowski postanowili także dodać zupełnie świeży element do dystrybutora. Nowy znak graficzny.
Mam dla Was dwie wiadomości – złą i dobrą. Która pierwsza? Niech będzie, najpierw ta negatywna. Otóż dystrybutor naszego trio nigdy nie stanął przed stacją czy też na polu. Projekt poszedł do szuflady. Albo nawet do kosza. A teraz pozytywna wiadomość! Nowy znak graficzny został z CPN-em już na zawsze. Powstał przy okazji, ale zdecydowanie nie przez przypadek. Zdobył dobre opinie szefów między innymi dlatego, że jedna z trzech liter nie wymagała zużycia jakiejkolwiek ilości farby. Logo było funkcjonalne, nowoczesne i przylepione do przedsiębiorstwa niczym farba do płótna. Karol Śliwka sądził, że znak ma być firmą, a firma ma być znakiem. Natomiast Ryszard Bojar twierdził, że to część systemu, a system tworzy komunikację marki.
Jak się pewnie domyślacie, logo naszej firmy nie powstało w dwa dni. W dwujęzycznej (bo można ją czytać po polsku i po angielsku) książce Patryka Hardzieja o CPN-ie można zobaczyć drogę, którą podążano, aby uzyskać idealny znak. Najpierw skrótowiec przybierał przeróżne kształty. Był kołem, sześcianem i dziesięciokątem. Litery łączyły się ze sobą naśladując ścieżkę, a nawet cepelin. Później Ryszard Bojar (kierownik trzyosobowego zespołu) wpadł na pewien trop. Wykorzystał pusty obszar w literach „C” oraz „P” i umieścił tam „N”. Właśnie dlatego za granicą często podpisywano ten znak „CNP”. Kiedy uzyskano już odpowiednią formę, przyszedł czas na kolory. Poszukiwano takiej barwy, która będzie wyróżniała się na tle zieleni i szarości budynków. Padło na pomarańczowy określany jako „meksykańska czerwień”. Bingo! Logo już gotowe. Wspomnę jeszcze tylko, że w każdym mieście odcień meksykańskiej czerwieni był ciut inny, co sprawiało, że CPN przybierał kolory od żółci do brązu.
Trzeba przyznać, że Centrala Produktów Naftowych zdecydowanie wyróżniała się na polskim rynku. Pomagał jej w tym między innymi katalog zasad identyfikacji wizualnej. A była to rzecz niespotykana w naszym kraju. Miała na celu utrzymanie jednorodności projektowania oraz realizacji elementów związanych z CPN-em. Ryszard Bojar (który spędził z tą marką trzydzieści pięć lat) zapewne podpatrzył ten pomysł u swoich nauczycieli z zachodu. W katalogu dokładnie opisał i pokazał na przykład proporcje znaku, napisy firmowe, wizytówki, wystrój stacji paliw, wygląd środków transportu i informacje na stacjach.
Ja nie pamiętam czasów Centrali Produktów Naftowych. Kiedy przyszłam na świat, ta marka funkcjonowała już pod szyldem „PKN Orlen”. Do niedawna nawet nie wiedziałam, dlaczego rodzice i dziadkowie mówią: „zatrzymajmy się na CPN-ie”. W pierwszych dniach marca odwiedziłam Zachętę. Właśnie tam Patryk Hardziej zabrał mnie i mnóstwo innych osób na wędrówkę po zakładach, stacjach i pracowniach. Już po kilku minutach wykładu wiedziałam, że muszę sięgnąć po książkę „CPN. Znak, identyfikacja, historia”. Myślę, że dla wielu z Was może być to klucz do wspomnień i sentymentalnych wydarzeń.
No dobra, a na koniec chciałabym zachęcić Was do obejrzenia najlepszej reklamy z lat dziewięćdziesiątych! Wystarczy kliknąć tutaj.

Tytuł – CPN. Znak, identyfikacja, historia
Autor – Patryk Hardziej
Wydawnictwo Karakter, Kraków, 2019