dorośli

Cukry – czyli bez słodzenia

Udostępnij:
Co kształtuje człowieka? Można odpowiedzieć na to pytanie na kilkadziesiąt, a zapewne nawet na kilkaset sposobów. Całkiem możliwe, że najczęściej udzielaną odpowiedzią byłoby właśnie to słowo: doświadczenia. Czym są doświadczenia? To momenty, które w jakiś sposób wpłynęły na nasze życie. Doświadczenia towarzyszą nam tak naprawdę od zawsze. Całkiem spora część z nich miała miejsce w dzieciństwie. Liczę piętnaście wiosen, więc wciąż znajduję się w okresie nazywanym pierwszym w życiu człowieka. Już sam ten wyraz, „dzieciństwo”, wywołuje w ludziach przeróżne, najczęściej dość silne emocje. Niektórzy wspominają je bardzo ciepło i uśmiech nie schodzi im z twarzy. Inni mają do niego dość neutralny stosunek – nie narzekają, ale także nie wypowiadają samych superlatyw. A jeszcze inni nie cierpią swojego dzieciństwa i muszą się nieźle nagłowić, żeby powiedzieć o nim coś dobrego. Właśnie do tej grupy należy Dorota. Dorota Kotas.
Przez kilkanaście pierwszych lat swojego życia Dorota dużo częściej słyszała „nie” niż „tak”. Jak sama przyznaje, trochę nienawidzi swojej rodziny. Dom tak naprawdę nigdy nie był jej domem. Był budynkiem zamieszkanym przez rodzinę Kotasów. Budynkiem, który nie kojarzy jej się ze szczęściem, radością i miłością, ale z kłótniami i codzienną walką. Odkąd sięga pamięcią, nie pasowała do swojej rodziny. Nie ma też zbyt wielu wspomnień z dzieciństwa. I raczej nie jest to skutek słabej pamięci, lecz wyparcia. Tata nazywał ją Dorek, chcąc sprawnie zatrzeć fakt, że urodziła mu się córka, a nie wymarzony syn. Później mama zrobiła mu o to awanturę, bo była przekonana, że to właśnie przez to przezwisko jej dziecko stało się lesbijką. Dorota nie potrafi przypomnieć sobie chwili, w której mama powiedziałaby do niej: „Rozumiem cię” lub „Wspieram cię”. Może dlatego, że takiej chwili po prostu nigdy nie było.
Rodzice wciąż powtarzali, że brakuje im pieniędzy. To dlatego wymyślali limity cen, do których ich dzieci mogły sobie wybrać w sklepie jogurt lub loda rożka. Słodycze wolno im było jeść raz dziennie i to w małych ilościach. Dorota bardzo nad tym ubolewała, bo wręcz kochała cukier. Nie przepadała za obiadami, a w szczególności za mięsem. Zawsze pochłaniała ogromne porcje ziemniaków i surówki, aby dostać w nagrodę batona. Już w młodym wieku wiedziała, że nie może liczyć na finansową pomoc ze strony rodziców. Postanowiła, że będzie oszczędzać pieniądze na wyprowadzkę. Pierwszym miejscem, do którego chciała się przenieść, było igloo wybudowane przy ogrodzeniu z rzędem bukszpanów. Błagała rodziców, aby mogła tam nocować, ale oni zawsze powtarzali: „Jutro”. Dokładnie zaplanowała, co ze sobą zabierze – kanapki i kruche ciasteczka. Miała wstać bardzo wcześnie, spakować się i zamieszkać w igloo. Ale rano okazało się, że igloo się zawaliło, bo jacyś chłopcy rzucali w nie śnieżkami. Dorota wiedziała, że to nieprawda. To rodzice zniszczyli jej śnieżny dom.
Dorota bardzo chciała mieć kota – nazwisko Kotas zobowiązuje. Był to pierwszy punkt na jej krótkiej liście marzeń. Mama codziennie wymyślała nowe argumenty i starała się przekonać swoją córkę, że to fatalny pomysł. Mówiła, że kot byłby z nią bardzo nieszczęśliwy i umarłby z żalu. Wspominała też, że to zwierzęta, które nie lubią ludzi, a szczególnie dzieci i że zdecydowanie bardziej wolą spać w piwnicy lub na dworze, nie w domu. Co więcej, wmówiła jej alergię na koty, której ona wcale nie miała. Dorota mieszkała na małym osiedlu, gdzie w każdym domu żył jakiś kot. Bardzo współczuła tym niewielkim zwierzętom, bo dostrzegała, że ich właściciele, najczęściej jej rówieśnicy, nie potrafią się nimi zajmować. W odróżnieniu od niej, są głośni i chaotyczni. Wiedziała, że gdyby tylko mogła, zostałaby najlepszą przyjaciółką wszystkich kotów. Lecz niestety, mama była nieugięta. Ale uwaga, do pewnego czasu.
Szczęście to coś, czego Dorota doświadczała w dzieciństwie bardzo rzadko. Cały czas słyszała, że jest brzydka i nic nie potrafi. Nawet najbliższa rodzina wyśmiewała ją za to, że dużo czyta. Regularnie była ofiarą przemocy. Nie tylko tej psychicznej, ale także fizycznej. Do dziś pamięta, jak chciała zasłonić się rękami i kij trafił w jej paznokieć, który zrobił się czarny. Nie miała zbyt wielu przyjaciół. Wciąż powtarzano jej, że kiedy zacznie się uśmiechać, ludzie będą chcieli się z nią zakolegować. Zdarzało się, że całymi dniami siedziała w swoim pokoju, bo bała się konfrontacji z rodzicami. Aby nie wychodzić do toalety, sikała do kubka i wylewała mocz przez okno. Nienawidziła wakacji. Wtedy całe dnie spędzała w łóżku i na nic nie miała siły. Nikt nie powiedział jej, czym jest depresja i że można ją leczyć. Rodzice dużo bardziej przejmowali się tym, że ich córka nie chce jeść mięsa.
Jeśli jakimś cudem wciąż zastanawiacie się, skąd znacie Dorotę Kotas, podpowiem Wam. To osoba, która otrzymała za swój debiut „Pustostany” Nagrodę Literacką Gdynia i Nagrodę Conrada. Między zdobyciem tych imponujących wyróżnień Dorota dostała diagnozę. Dowiedziała się, że ma zespół Aspergera. Podejrzewała to od dłuższego czasu, więc kiedy zobaczyła potwierdzenie swoich przypuszczeń, poczuła ulgę. Od zawsze postrzegała świat nieco inaczej niż inni. Na przykład praktycznie nigdy nie rozumie sugestii. Kiedy ktoś powiedział do niej: „Napiłbym się herbaty”, nie zorientowała się, że to prośba, aby zrobić herbatę. Często też nie słyszy muzyki. Zaczyna ją zauważać dopiero wtedy, gdy inna osoba zwróci jej na to uwagę. Nie toleruje włosów. Co tydzień pozbywa się ich za pomocą maszynki, bo kiedy są dłuższe niż osiem milimetrów, swędzi ją głowa. Zazwyczaj jest jej bardzo zimno albo bardzo ciepło. Nie czuje temperatury pomiędzy. Czasami nagle zaczyna krzyczeć lub płakać, najczęściej nocą. Wtedy nagromadzają się emocje z całego dnia. Dotyk zazwyczaj ją łaskocze, ale nie przeszkadza to w jej ogromnej miłości. Miłości do przytulasów!
A co teraz porabia Dorota Kotas? Ponoć ma się całkiem dobrze. Wreszcie znalazła mieszkanie, z którym czuje magiczną więź i szczerze wierzy w to, że nigdy nie będzie musiała go opuszczać. Wcześniej przeprowadzała się wiele razy i nie cierpiała tego. Również rygorystycznie ograniczyła kontakt z rodzicami oraz rodzeństwem i przestała odwiedzać niewielki Garwolin. Stworzyła za to własną rodzinę, której członkami są koty i jej dziewczyna. Za niedługo mają wybudować we dwie szklarnie na działce (a może nawet już to zrobiły). Dorota, jak sama przyznaje, wiele zawdzięcza swojej dziewczynie. Ale co dokładnie – tego już Wam nie zdradzę.
„Cukry” to książka wyjątkowa. Po przeczytaniu jej, sporo się o niej myśli. A przynajmniej tak było w moim przypadku. To opowieść o lesbijce z zespołem Aspergera pochodzącej z małej miejscowości i bardzo konserwatywnej rodziny. Autorka nie koloryzuje faktów, niczego nie przesładza (wbrew tytułowi) i jest niezwykle szczera. Mam wrażenie, że ta książka jest rozliczeniem się ze swoją przeszłością. Dorota Kotas zamknęła swoje dzieciństwo – i kilka lat po nim – w stu sześćdziesięciu trzech stronach. „Cukry” są także zapisem doświadczeń i emocji osoby neuronietypowej. Warto wejść do świata Doroty Kotas, poznać jej historię i uświadomić sobie pewne rzeczy, o których wcześniej wiedzieliśmy zdecydowanie za mało. Marzy mi się, aby wszyscy, chcący chcący docenić różnorodność, sięgnęli po „Cukry”.
Tytuł – Cukry
Tekst – Dorota Kotas
Projekt okładki – Jakub Zasada
Wydawnictwo Cyranka, Warszawa, 2021