dorośli młodzież

Eileen Gray. Dom pod słońcem – czyli kobiecy projekt

Udostępnij:

Architekci pełnią niezwykle istotną rolę. Bez nich nie byłoby malutkich domków na obrzeżach Warszawy oraz najwyższych wieżowców w centrum Nowego Jorku. Niektóre osoby wykonujące ten zawód są nie tylko architektami, ale także artystami. Zaprojektowane przez nich budynki najczęściej nie mają czterech ścian i prostokątnych okien. Ich nieszablonowe kształty potrafią zachwycać i cieszyć oko. Jedną z takich właśnie architektek – artystek była Eileen Gray. Kojarzycie jej słynny budynek E-1027?

Ojciec Eileen był do szaleństwa zakochany w sztuce. Opuścił swoją rodzinę oraz dom w Irlandii i wyjechał do Włoch. Podziwiał skaliste wybrzeża, górskie miasteczka i leśne plenery. Zainspirowany włoskimi krajobrazami, malował akwarele oraz rysował ołówkiem i kredą. Wysyłał listy do żony oraz córek. Podpisywał się „wasz kochany ojciec”.

Mała Eileen bardzo tęskniła za tatą. Listy to przecież nie to samo, co przytulaski i wygłupy. Dziewczynka nieco różniła się od swojej siostry. Kiedy siostra wraz z koleżankami grała w tenisa, ona zjeżdżała z górki na wózku znalezionym w krzakach. Wyróżniała się będąc również dorosłą kobietą, nie tylko dzięki spodniom i koszulom.

Przenieśmy się do 1905 roku. Eileen Gray miała wtedy dwadzieścia siedem lat. Właśnie w tym wieku zainteresowała się laką. To żywica, z której można wykonywać zarówno skompilowane rzeźby, jak i proste talerzyki. Opis tego tworzywa brzmi „Doskonałość. Niezwykle wytworny, gładki materiał. Nie sposób przestać dotykać!”. Nasza (wtedy przyszła) architektka chciała zrozumieć cały proces tworzenia przedmiotów z laki. Robiła to w towarzystwie dwóch mężczyzn, którzy dokładnie objaśniali jej każdy etap pracy. To zajęcie wymaga ponoć ogromnego poświęcenia. Bardzo łatwo stracić przy nim także zdrowie…

Z Londynu 1905 przeniesiemy się do Paryża 1922. Właśnie wtedy bohaterka dzisiejszej pozycji otwiera swój sklep o nazwie JEAN DESERT. Niestety, płeć żeńska plus udane projekty nie były wtedy zbyt przyjemnie przyjmowane. Świadoma tego Eileen musiała nieco oszukać swoich odbiorców. Zresztą sama powiedziała, że przyjęcie męskiego pseudonimu nie jest niczym złym. To znaczne ułatwienie sobie życia. Chociaż z drugiej strony bardzo chciała, aby nie było to konieczne.

Na huczne otwarcie sklepu przybył cały tłum gości. Jednym uchem można było podsłuchać rozmów ludzi ze świata kultury. Muszę zaznaczyć, że jeśli chodzi o towarzystwo, dominowały kobiety. Praktycznie wszystkie chciały poznać pana Jeana Deserta. Chwaliły jego świetny gust i talent. Na ich buziach malowały się uśmiechy. Jednak Eileen nie była szczęśliwa. Tłum i hałas wyraźnie ją przytłaczały.

Rok 1923 był dla Eileen Gray szczególnie wyjątkowy. Nie tylko otworzyła swój sklep, ale także poznała pewnego mężczyznę. Podczas jednego z wieczornych spotkań ze znajomymi, nasza pionierka architektury wpadła w oko Jeanowi Badoviciemu, projektantowi. I trzeba przyznać, że z wzajemnością. Namiętnie dyskutowali o zbędnych przedmiotach wypełniających wnętrza. Później ta zakochana w sobie dwójka wybierała się na wspólne wyprawy, jadała razem obiady i zwiedzała nieznane zakamarki miasta. Wkrótce ze sobą zamieszkała. Niemal każde ich spojrzenie świadczyło o tym, że poczuli do siebie miętę.

To był ciepły, słoneczny poranek. Eileen obudziła się dość wcześnie, co nie było niczym nowym. Paląc papierosa i wpatrując się w budowle Paryża, usłyszała od swojego partnera propozycję: „Chcę, abyś zaprojektowała nasz mały azyl”. Po niedługiej namowie Eileen zgodziła się. Jednak istniał jeden warunek! Dom musiał znajdować się na Lazurowym Wybrzeżu. Jean tylko kiwnął głową.

Para nie czekała zbyt długo. Wspólnie udała się na wycieczkę, aby samodzielnie wybrać dokładne położenie swojego miejsca na ziemi. Tak wyglądały początki budynku E-1027, który otworzył wielu osobom oczy i skradł ich serca. To głównie dzięki niemu Gray została okrzyknięta pionierką modernistycznej architektury.

Zastanawiacie się pewnie, dlaczego tak mało ludzi wie o istnieniu Eileen Gray? Przede wszystkim dlatego, że nasza bohaterka cały czas żyła w cieniu swoich kolegów po fachu. Największy cień rzucał na nią Le Corbusier, który potrafił sprawić jej naprawdę wiele niespodzianek. Sama muszę ze wstydem przyznać, że zupełnie nie znałam tej wybitnej kobiety. Zetknęłam się z jej twórczością dzięki dwóm paniom – Charlotte Malterre – Barthes oraz Zosi Dzierżawskiej. Pani Charlotte jest francuską architektką, która chciała przypomnieć światu o Eileen Gray. Pomogła jej w tym Zosia Dzierżawska. Ilustracje tej pani potrafią zachwycać, uwierzcie mi. Ten żeński duet stworzył cudowną pozycję o tytule „Eileen Gray. Dom pod słońcem”. Dzisiejszy komiks kryje w sobie wiele smaczków i niedopowiedzeń. Odkrywanie ich to czysta przyjemność.

Nie zwlekajcie.

Tytuł – Eileen Gray. Dom pod słońcem
Tekst – Charlotte Malterre – Barthes
Ilustracje – Zosia Dzierżawska
Przekład – Jacek Żuławnik
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa, 2019