dorośli

Gdzie jesteś, piękny świecie – czyli coraz dalej

Udostępnij:

Manschen Lo

Szczęście. Tak naprawdę nikt nie ma stuprocentowej pewności, czy to stan, czy też chwilowe uczucie. Musimy do niego dążyć, czy też samo nadejdzie w odpowiednim momencie? Co tak naprawdę je powoduje? Czy szczęście to coś, co przychodzi do nas z zewnątrz, czy też musi ono wyjść z naszego wnętrza? Definiowanie szczęścia to potwornie trudne zadanie. Wiele osób na pytanie, czy są szczęśliwe, nie odpowiada wprost. I tak naprawdę to nic dziwnego. Jednak musicie przyznać, że nieszczęście jest dużo prostsze do opisania. To może dlatego tak dużo ludzi przykleja sobie łatkę nieszczęśliwych?

Alice posiada to, co jest powszechnie zazdroszczone. Kiedy byłam w wieku przedszkolnym i zajmujące się nami panie zadawały pytanie: „Drogie dzieci, kim chciałybyście być w przyszłości?”, najczęstsza odpowiedź dotyczyła bycia sławnym. Sława to coś, co kusi. Jest czymś ciężko dostępnym i zazwyczaj pozostaje tylko w sferach marzeń. Alice nigdy specjalnie o niej nie myślała. Nie życzyła sobie bycia w centrum zainteresowania. Synonimem jej osobowości jest raczej tajemnica, a nie atencja. Ale cóż, stało się. Plotki, fani, wywiady i wyjazdy służbowe zaczęły być nieodłączną częścią jej codzienności. Czy Alice to cieszyło? W pewnym stopniu na pewno tak. Zostać docenionym za pracę to miłe uczucie, bez dwóch zdań. Pieniądze niesione falą popularności także przyniosły więcej plusów niż minusów. Jednak prowadzenie takiego życia będąc introwertyczką i osobą z problemami ze zdrowiem psychicznym to wielkie wyzwanie.

W Waszej głowie pojawiło się zapewne pytanie, jak Alice do tego wszystkiego doszła. Otóż pisząc. A dokładniej – pisząc książki. Wiem, może wydawać się to nieco abstrakcyjne. Wciąż utrzymuje się pewien stereotyp (chociaż tak naprawdę coraz częściej uświadamiam sobie, że nie do końca jest on stereotypem) pisarza ledwo wiążącego koniec z końcem – z bardzo małym mieszkaniem i długami do spłacenia. Nie jest to raczej wizja kojarząca się z bogactwem. Alice jest jej przeciwieństwem. Niedawno zamieszkała w domu (ba, w willi!) na prowincji, a wydatki raczej nie są jej problemami. Co oczywiście nie znaczy, że nie ma ich wcale. Chociaż na pierwszy rzut oka może się wydawać, że życie Alice to bajka, uprzedzę Was – zdecydowanie nie jest to kraina mlekiem i miodem płynąca. Alice niejednokrotnie powtarzała, że nienawidzi swojego życia. Być może to nieco zbyt mocne słowa, wypowiadane pod wpływem emocji, ale jednak o czymś one świadczą. Chociaż nie można pominąć faktu, że Alice jest w dość dobrym stanie, jeśli porównamy go do chwili, w której trafiła do szpitala psychiatrycznego.

Wspomniana Alice z pewnością nie byłaby tą samą osobą bez Eileen. A gdybym zamieniła te dwa imiona miejscami, to zdanie również byłoby prawdziwe. Eileen nie do końca zna samą siebie. Czy kiedyś znała siebie lepiej? Trudno stwierdzić. Patrząc wstecz, na pewno czuła się pewniej i stabilniej. Trwanie w wieloletnim związku dawało jej pewne poczucie bezpieczeństwa, co jest w zupełności zrozumiałe. Bywały momenty, w których intensywnie zastanawiała się nad zakończeniem swojego związku. Koniec końców nigdy tego nie zrobiła. Podobała jej się dotykająca ją wówczas rutyna. Natomiast z tą mającą miejsce teraz nie do końca się lubi. Jej praca zdecydowanie nie przynosi jej radości. Pozycja redaktorki w magazynie literackim brzmi dość ekscytująco, jednak w rzeczywistości to przestawianie przecinków i uważne wypatrywanie błędów w tekstach. Kreatywność nie wchodzi tutaj w grę. Eileen nie cierpi tej pracy. Gdy wraca do domu, jedyne, na co ma ochotę, to schowanie się przed swoimi współlokatorami, otwarcie laptopa i przeglądanie mediów społecznościowych.


Prawie wszystkie relacje, które Eileen buduje z ludźmi, nie należą do najłatwiejszych – włączając te z członkami rodziny. Nieubłagalnie zbliża się data ślubu jej siostry. Jak wiadomo, takie wydarzenia wywołują tyle samo radości, ile stresu oraz kłótni. U Eileen sytuacja jest o tyle gorsza, że ma ona dużą niechęć i żal do swojej starszej siostry. Ze względu na to, jak pomiatała nią w dzieciństwie. Wyśmiewanie ze starszymi koleżankami, mało zabawne żarty i poniżanie z pewnością nie są przyjemnymi wspomnieniami z dzieciństwa. Eileen zawsze czuła się gorsza i pomijana. Pogodziła się z niesprawiedliwą hierarchią w rodzinie i nie sądziła, że może zasługiwać na szczęście. Do tej pory ma z tym pewien problem. Niedocenianie siebie zdecydowanie utrudnia życia. A mail z propozycją napisania książki czeka już kilkanaście, o ile nie kilkadziesiąt, miesięcy.

Alice i Eileen łączy przyjaźń, chociaż osoba z zewnątrz mogłaby napotkać lekką trudność z jej nazwaniem. Obie kobiety łączy wiele dzielonych ze sobą wspomnień oraz regularnie wymieniane maile. W wielu z nich pojawiają się dwie osoby – Simon i Felix. Simon jest dobrze znany zarówno przez Eileen, jak i przez Alice. To człowiek o niebywale dobrym sercu. Pracuje jako polityk w parlamencie, co niektórzy podziwiają, lecz ich podziw raczej znika z chwilą, w której dowiadują się, jak faktycznie wygląda praca Simona – rozmowy, spotkania, rozmowy, spotkania. Drugą osobą, o której z kolei wspomina tylko Alice, jest Felix. Felix pracuje w magazynie, czego szczerze nienawidzi, a o jego życiu można by napisać książkę pełną zwrotów akcji. Poznał Alice dzięki aplikacji randkowej. Z początku trudno było im nawiązać nić porozumienia. Być może dlatego, że wszystkie jego czyny miały dość niejasne intencje. Do czasu.

Sally Rooney wyrobiła sobie pozycję pisarki świetnie potrafiącej stworzyć portrety bohaterów o niezwykle trafnych spostrzeżeniach. Powieść „Gdzie jesteś, piękny świecie” w przekładzie Jerzego Kozłowskiego jest tego świetnym przykładem. Autorka skupiła się na czterech bohaterach, a tak naprawdę w szczególności na dwóch bohaterkach – Alice i Eileen. Połowa książki to ich maile obfitujące w różne opinie na temat kultury wizualnej, podziału klasowego, roli uprzywilejowania i choćby sensu miłości w obliczu katastrofy klimatycznych. Przeplatane jest to historiami z życia dwóch wspomnianych kobiet, a patrząc na sprawę szerzej – historiami z życia osób w okolicach trzydziestki, czyli wieku, który trudno skategoryzować. Jak sugeruje tytuł, autorka doszukuje się piękna tego świata oczami po krótce opisanych przeze mnie postaci. Szczególnie zwraca uwagę na relacje – począwszy od tych zawartych w pracy, przez przyjaźnie, aż po związki. Jej spojrzenie zdecydowanie wymyka się wielu schematom i pochyla się nad na pierwszy rzut oka niedostrzegalnymi szczegółami. Całkiem możliwe, że to właśnie one sprawiają, że ta autorka wywiera na mnie tak duże wrażenie. A dialogi tylko utwierdzają mnie w mojej opinii na temat jej pisania.

Wszyscy chcą móc nazwać się szczęśliwymi. Eileen, Alice, Simon i Felix także. Ale czy to w ogóle możliwe? Dowiedzcie się od znakomitej Sally Rooney.

Tytuł – Gdzie jesteś, piękny świecie
Tekst – Sally Rooney
Przekład – Jerzy Kozłowski
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa, 2022