młodzież

Król – czyli zrządzenie losu

Udostępnij:

Chłopiec imieniem Patryk miał się bardzo dobrze. Spokojnie leżał na trawie swojego ogródka wpatrując się w życie malutkich robaczków, podczas gdy rodzice wraz ze znajomymi urządzali grilla. Po tym, jak wszyscy ze smakiem zjedli kiełbaski popijając je zimnym napojem, Patryk razem z rodzicami wrócił do swojego dużego, przytulnego domu. Wszystko świetnie się układało. Ale jak wiadomo, los to figlarz. Życie nie jest usłane landrynkami. Zdarzają się także góry. Niekiedy nawet i te zupełnie pionowe.

Nagle firma taty Patryka bankrutuje. To przez okropny przekręt jednego z pracowników. Cała rodzina zostaje przeniesiona do obskurnego budynku. Ktoś napisał na nim napis „Brooklyn”. Od tamtej pory dzielnica zamieszkiwana przez osoby, którym się nie powiodło w życiu nazywana jest Brooklynem. W Brooklynie nie istnieje coś takiego, jak kultura osobista, dobre wychowanie. Tutaj każdy kolejny dzień jest walką o to, aby zarobić parę groszy. Wielu osobom idzie to z wielkim oporem. Wśród nich znajduje się tata Patryka. Swoje smutki topi w kieliszkach. A raczej całych butelkach. Codziennie idzie do pobliskiego sklepu na zakupy. Codziennie kupuje jeden produkt. Codziennie się przewraca. I… codziennie bardzo boleśnie bije swoją żonę i swojego syna.

Wkrótce tata trafia do szpitala. Tam tkwi przywiązany do łóżka pasami. Patryk nie chce go odwiedzać. Stara się o nim zapomnieć, choć na krótki czas, ale nie może. O tacie wciąż przypominają mu blizny na ciele. Chłopiec nałogowo pochłania książki. To na chwilę odrywa go od szpitala, w którym przebywa myślami. Ale wystarczy, że Patryk spojrzy na swoje nogi. Znów „wita tatę”. Teraz nie myśli już o tacie. Myśli o swoim ojcu. O złym ojcu.

Patryk śmiało przyznaje, że odkąd ojca nie ma w domu, czuje się o wiele bezpieczniej. Brakuje mu teraz tylko mamy, która od wczesnego ranka do późnego wieczora ciężko pracuje uganiającymi się po korytarzach z mopem.

Pewnego dnia Patryk ubiera długie spodnie. Długie, aby nikt nie mógł spostrzec śladów na jego nogach, które pozostawił po sobie ojciec. Wychodzi do parku. Spotyka tam mężczyznę w papierowej czapeczce, najprawdopodobniej wykonanej z najnowszego numeru gazety sprzedawanej z kioskach. Z biegiem czasu okazuje się, że to człowiek imieniem Celestyn. Celestyn mówi, że jego portfele odmawiają już zamykania, takie są pełne oraz że mieszka z hotelu dla VIP-ów. Ponoć wychodzi stamtąd rano i przychodzi wieczorem. Okazuje się także, że mężczyzna jest zaciekawiony Patrykiem. Patryk także chce poznać Celestyna bliżej. Dlatego też obydwoje postanawiają, że spotkają się następnego dnia w tym samym miejscu – przy ławeczce w parku.

Spotkania Patryka i Celestyna przeistaczają się w codzienne rozmowy o życiu. Nieznajomy staje się autorytetem chłopca, jego mentorem. Celestyn nalega, aby Patryk wykonywał ćwiczenia fizyczne. Zabiera go na obiady, na które zawsze ma „zaproszenia”. Uczy pływać i robić latawce. Wygłasza także bardzo potrzebne w dorosłym życiu mądre słowa. Patrząc na naszą parkę śmiało można stwierdzić, że wyglądają jak syn z tatą. Tak, Celestyn mógłby zostać moim tatą – myśli nasz bohater.

Kim tak naprawdę był Celestyn? Dlaczego postanowił spędzać tyle czasu z Patrykiem? Czy ojciec znowu zawita w Brooklynie i wszystko wróci do codzienności, w której nasi bohaterowi żyli przed bankructwem firmy? A co z mamą? I kto jest tytułowym królem? Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania, nie szukajcie ich u mnie. Po prostu weźcie do ręki książkę „Król” i zanurzcie nos w znakomitym piórze Katarzyny Ryrych.

Dzisiejsza pozycja to lektura o przemocy w domu, o przyjaźni, o tym, że nie szata zdobi człowieka, o tym, że nie wszystko jest takie, jakie może wydawać się od pierwszego spojrzenia. Historia rodziny Patryka jest tego idealnym przykładem.

Koniecznie pędźcie po „Króla”. Uwaga! Ostrzegam wszystkich, że podczas czytania mogą pojawić się wzruszenia.

Tytuł – Król
Tekst – Katarzyna Ryrych
Wydawnictwo Literatura, Poznań, 2015