Guus Kuijer zaczyna swoją książkę wyjątkowo, bo właśnie tak – „Myślę, że dobrze będzie to wyjaśnić: cała ta sprawa z Thomasem mnie również zaskoczyła…”, a ciąg dalszy mam nadzieję, że przeczytacie w „Książce wszystkich rzeczy”.
Opowieść uczulona na wrażliwość. Thomas płacze, ponieważ tata uderzył mamę. W rodzinie dziewięciolatka zdarza się to bardzo często, a gdy tylko chłopiec powie coś nieodpowiedniego, ojciec bierze do ręki warząchew i lanie na sto dwa! Nikt nie chciałby być na miejscu chłopca.
Na ulicy Jana van Eycka często słychać było wielkie „bach”. Żaden mądry rodzic by tego nie popierał. Wszyscy powiedzieliby, że to patologia, a jednak w niektórych domach dzieją się takie okropieństwa.
Jest tam też trochę śmiech. Choćby wtedy, gdy Thomas ze swoją rodziną chodzi do kościoła dla dziwnych ludzi. Co znaczy słowo „dziwnych”? – książka w rękę i już! A w kościele dziewięcioletni chłopiec mówi „Miły siwy Panie, nie budź nas na pokruszenie”. Lub na pewnego pieska rzucają słowo -tyłkogryz-. Od czego wzięło się to słowo?
Pewnego dnia Thomas idzie do czarownicy i to wszystko zmienia. Wszystko. Z tej książki można wyciągnąć wiele nauki. Naprawdę wiele.
Guusowi Kuijerowi w 2012 roku przyznano największą nagrodę w dziedzinie literatury dziecięcej – The Astrid Lindgren Memorial Adward. Ta wiadomość powinna zachęcić czytelników.
Tytuł: Książka wszystkich rzeczy; autor powieści: Guus Kuijer.
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2016