dzieci

Lotta – czyli złota przyjaciółka

Udostępnij:

Myślę, że spora część z Was posiada psiego członka rodziny. Ja niestety nie jestem w gronie tych szczęśliwców i o psiej miłości dowiaduję się z opowieści, książek i filmów. Kiedy byłam nieco młodsza, często wyobrażałam sobie siebie jako właścicielką czworonoga. Chociaż „właścicielka” to złe słowo. Powinnam napisać „przyjaciółka”. Marzyłam o mokrym nosku, który przy porannych pobudkach na pewno mógłby zastąpić budzik. Zamykałam oczy i widziałam całą masę przytulasów, głasków, wspólnych spacerów i zabaw. Ale – jak wszyscy wiemy – pies wiąże się z wieloma nowymi obowiązkami. I nierzadko przynosi do domu nie tylko miłość, ale także kłopoty…


Lotta to pies nie z tej ziemi. Historię o tym, w jaki sposób powstała i czy miał w tym swój udział gwiezdny pył, zostawię Wam do samodzielnego odkrycia. Na samym początku pozwólcie, że kogoś Wam przedstawię. Oto wspaniała trzyosobowa rodzinka – mama, Misiek i jego siostra. Dziewczynka prosiła mamę o psa, odkąd pamięta. Nie było dnia, żeby o tym nie wspominała. Zawsze słyszała tę samą odpowiedź. Nie, nie, nie i jeszcze raz – nie! W końcu zrezygnowała z codziennego rytuału i z wielkim smutkiem pogodziła się z myślą, że żaden pies raczej nie postawi łapki w ich domu. Jednak pewnego dnia wszystko się uległo diametralnej zmianie…


Mama zakochała się od pierwszego wejrzenia. Zobaczyła w internecie zdjęcie suczki o złocistej sierści i zupełnie zapomniała o swoich wcześniejszych argumentach związanych z prośbami córki. Niegdyś z gniewem w głosie wspominała o wczesnym wstawaniu, pogryzionych rzeczach, sierści na kanapie, wiecznym bałaganie i spacerach w deszczu, lecz teraz przestało być to dla niej problemem. Mówiła: „Co tam wstawanie! Co tam bałagan!” oraz „A czymże jest odrobina deszczu, gdy towarzyszy ci wierny pies?”. Później radośnie dodawała: „Czym są obowiązki, gdy w grę wchodzi miłość!”. Zapewne nie będzie dla Was zaskoczeniem, że Misiek i jego siostra byli w ogromnym szoku. Otwarcie przyznali, że mama straciła rozum, ale bardzo im to odpowiadało. Już nie mogli doczekać się przyjazdu nowej członkini rodziny.


I słowo się rzekło! Następnego dnia mama razem ze swoimi pociechami kupiła obrożę, smycz, posłanie i karmę, a zaraz po tym cała trójka wsiadła do samochodu i dosłownie pognała po suczkę. Mama tak bardzo nie mogła doczekać się, aż ją zobaczy, że z głowy wyleciały jej wszystkie zasady ruchu drogowego. Na niektórych zakrętach rodzeństwo bało się o swoje bezpieczeństwo! Lecz nie martwcie się, na całe szczęście nic złego się nie stało. Kiedy nasza rodzinka dojechała na miejsce, mama zaczęła się bać. „A co jeśli ona nas nie polubi?” – myślała. Ale gdy Misiek wcisnął przycisk domofonu i Lotta przybiegła, aby się przywitać, strach mamy uleciał. Właśnie, imię! Być może część Was domyśla się, do czego jest ono nawiązaniem. No cóż, ja niestety nie potwierdzę Waszych przypuszczeń. Musicie zrobić to sami!


Podczas krótkiej rozmowy naszej trójki z tymczasowymi opiekunami Lotty, ta energiczna suczka zdążyła zjeść płytę CD i nagryźć nogę od krzesła. Całkiem sporo jak na kilkanaście minut, prawda? Misiek i jego siostra byli z lekka przerażeni, natomiast mama… Ona znajdowała się w siódmym niebie! Zakochała się w Lotcie jeszcze bardziej i cały czas wspominała o tym, jaka ona jest cudowna. Kiedy suczka wpatrywała się w oczy swojej nowej opiekunki, oddała mocz prosto pod siebie. A co wtedy zrobiła mama? Uznała to za dowód bezgranicznej akceptacji i jej radość weszła na jeszcze wyższy poziom. No dobrze, czas na powrót! Lotta usiadła w aucie na kolanach dziewczynki i zostawiła na nich drobną niespodziankę. Chociaż w sumie wcale nie tak drobną.


Wesoła rodzina (w nieco powiększonym składzie) wróciła do domu po zmroku. Już po pierwszym rzucie oka na Lottę można było dostrzec, że jest ona potwornie zmęczona. Mama nie mogła doczekać się widoku słodkiego pieska zasypiającego na swoim posłaniu. Hm, nie tym razem! Lotta już zadecydowała, że jeśli ma spać w tym domu to tylko na kanapie. A musicie wiedzieć, że mama i dzieci już wcześniej ustalili, że Lotta pod żadnym warunkiem nie będzie mogła wchodzić na kanapę. No i pojawił się mały problem. Mama próbowała wytłumaczyć suczce zasady panujące w domu, jednak nowa członkini rodziny nie wzięła sobie ich do serca. W końcu mama położyła się razem z Lottą na jej posłanku. Jak myślicie – czy ten sposób zadziałał?


Lotta to suczka z charakterem. Absolutnie zawsze stawia na swoim! Mama musiała włożyć niemało trudu w jej wychowanie. Załatwianie się na podłodze, gryzienie dosłownie wszystkich napotkanych przedmiotów, nagłe wskakiwanie do stawów, zjadanie ludzkich przysmaków (w tym zakazanej czekolady) i uporczywe ganianie za kotami to tylko kilka przykładów. Mama traktowała Lottę jak swoje trzecie dziecko. Misiek wciąż zwracał jej uwagę, że suczka jest faworyzowana i jako jedyna nie dostaje kar! Lotta podarowała swojej rodzinie szczyptę zmartwień, garść kłopotów, masę przygód i tonę miłości! Zawsze wiedziała, kiedy jest idealny moment na przytulenie, a kiedy czas na buziaka. Miała niesamowitą moc. Jaką? Otóż nie dało się na nią spojrzeć bez uśmiechu. Całkiem możliwe, że mama, Misiek i jego siostra nie wychowali Lotty. Po prostu ona wychowała swoje stado i rzuciła psi urok na całą rodzinę.


„Lotta, czyli jak wychować ludzie stado” to opowieści dziewczynki – siostry Miśka – o jej ukochanej suczce. Ta pozycja ukazuje nie tylko wspaniałe chwile z życia z psem, ale również te mniej przyjemne. Zofia Stanecka napisała książkę, która bawi, wzrusza, niekiedy lekko zasmuca i edukuje. Znajdziemy tutaj informacje o tym, co może zjeść pies, a co jest surowo zakazane. Dowiemy się, kiedy dać czworonogowi czas dla siebie, jak dbać o jego łapki zimą i w jaki sposób rozszyfrowywać niektóre zachowania. Dzisiejsza pozycja została napisana z ogromną dawką poczucia humoru, dzięki czemu zapewne nie będziecie chcieli się z nią rozstać.

Nie sposób nie zwrócić uwagi na przepiękne ilustracje Marianny Sztymy, której chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Czytając tę książkę, z każdą stroną musimy podejmować trudną decyzję – czy zatrzymać się na chwilę, aby obejrzeć rysunki, czy jak najszybciej pędzić dalej, by poznać następne przygody Lotty? To jest dopiero zagwozdka!


Posiadacie czworonożną przyjaciółkę lub przyjaciela? To książka idealna dla Was! Nie macie pieska? To książka idealna dla Was! Być może historia o złotej Lotcie zaprowadzi Was do schroniska!

Tytuł – Lotta, czyli jak wychować ludzie stado
Tekst – Zofia Stanecka
Ilustracje – Marianna Sztyma
Wydawnictwo Kropka, Warszawa, 2021