dorośli dzieci młodzież

M jak morze – czyli w głębi

Udostępnij:

Wspomnienia. Wywołują je filmy, zdjęcia, pocztówki oraz opowieści. Mogą być źródłem śmiechu, a także płaczu. Jednak najczęściej przypominamy sobie te, które nas rozweselają i sprawiają, że robi się nam ciepło na serduchu. Niektórzy umieszczają swoje wspomnienia w pudełkach i kartonach. Inni trzymają je w albumach równo ustawionych na regale. Są jeszcze tacy ludzie, którzy kładą je w każdym możliwym miejscu, aby na nie patrzeć. Mogłoby się wydawać, że przedmioty są esencją wspomnień. To nieprawda. Rzeczy materialne nie potrafią odtworzyć uczuć. Mogą je nam tylko przypomnieć. Ale potrafi zrobić to nasza głowa.

Morze. Zapewne kojarzy się Wam z wakacjami. Mnie też. Z okropnie gorącym piaskiem, który parzy w stopy. Z kolorowymi parawanami. Z budowaniem własnych konstrukcji za pomocą łopatki i wiaderka. Ze smakiem lodów i jagodzianek. Z zapachem leśnej żywicy. Z rodzinnym zbieraniem muszelek. Morze przypomina mi również o zmiennej pogodzie. O wietrze, który dmucha w lodowate fale. O ulewie, która pozostawia po sobie wilgotne powietrze. O sztormie, którego koniec oznacza wyprawę po bursztyny. A później te bursztyny – zaraz obok wspomnianych muszelek – mogą trafić do naszego pudełka z wakacyjnymi skarbami.

Dzieci. Bardzo często są niedoceniane i niezrozumiane. Jestem nastolatką, więc coś o tym wiem. Często są o wiele bardziej dojrzałe niż dorośli myślą. Skrywają w sobie ogromne pokłady pytań. Nie wszystkie z nich zadają. Niektórych odpowiedzi wolą szukać samodzielnie. Czy je znajdują? To zależy. W bardzo wielu sytuacjach dają upust swoim emocjom. Wykrzykują gniew i wypłakują smutek. Nie zawsze zachowują się tak, jak oczekują tego rodzice. Uwielbiają uciekać do swoich światów. Pielęgnują swoje sekrety. Uwierzcie mi, że mają ich naprawdę sporo. Dzieci kochają wspomnienia i morze. A przynajmniej większość z nich.

M. Wszyscy wołają na niego „mały”. Ma jasne włosy i niebieskie oczy. Niebieskie jak morze, w które się teraz wpatrywał. Denerwowało go, że ludzie mówili o tym, jak bardzo podobny jest do mamy. Denerwowało go to, że mewy kłóciły się o swoje zdobycze ze śmietnika. Podniósł kilka plażowych kamyków i z całej siły wrzucił je do morza. Nie denerwował go szum fal. Nie denerwowała go także zimna woda, która sięgała mu do kostek. Przypomniał sobie o pomarańczowym dinozaurze, którego dawno temu zakopał na plaży. Wtedy, razem z bardzo ważną osobą, odnalazł bardzo ważny przedmiot. Nowy skarb.

M. to chłopiec niezwykle wrażliwy i mądry. Aktualnie jest zły, wręcz wściekły. Ma ku temu swoje powody. Nie rozumie, czemu wszyscy nazywają go „mały”. Przecież on już nie jest mały! Jest duży. Czemu nikt tego nie dostrzega? M. stwierdził, że chciałby być morzem. Pięknym, niebieskim morzem. Morzem z ogromnymi falami i niewielkimi rybami. Ale czemu akurat nim? Jaką cechę posiada morze, której chłopiec tak bardzo pragnie?


Nie od dziś wiadomo, że Joanna Concejo doskonale rozumie ludzi. Mam wrażenie, że wszystkich. Doskonale potrafi rozszyfrowywać ich uczucia. Z dużą troską opisuje ich życiowe wybory i przeżycia. W każdej książce Joanny Concejo można wyczuć, jak silną więź buduje ona ze swoim bohaterem. Książka „M jak morze” pozostawia czytelniczki i czytelników z wieloma pytaniami. Odpowiedzi musimy szukać samodzielnie, dlatego przyznam się Wam, że napisanie tej recenzji nie było dla mnie łatwym wyzwaniem. Jeśli stale zaglądacie na mojego bloga to na pewno już wiecie, że ilustracje Joanny Concejo zajmują w moim sercu bardzo szczególne miejsce. Ich dokładność, piękno i dusza zawsze mnie zachwycają. Tak, te rysunki mają duszę. Mają także moc nie tylko wprawiania w zachwyt, ale również budzenia niepokoju i wywoływania wzruszenia. Właśnie dlatego „M jak morze” to książka, którą każdy powinien mieć w ręku.


Na zachętę dodam, że w tej pozycji czeka na Was niespodzianka. Uwierzcie mi, na pewno się jej nie spodziewacie.

Tytuł – M jak morze
Tekst i ilustracje – Joanna Concejo
Wydawnictwo Format, Wrocław, 2021