dorośli

Nie róbcie mu krzywdy – czyli oko szybsze niż mózg

Udostępnij:
Czuliście się kiedyś wykluczeni ze względu na kolor Waszej skóry? A może byliście świadkami właśnie takiego wykluczenia? Mam nadzieję, że nie. Jednak bardzo często słyszymy o tego typu sytuacjach. Jak się okazuje, ofiarami padają nie tylko osoby o ciemniejszym kolorze skóry. Te, które nie zostały wyposażone w barwnik melatoniny, również mierzą się z okropnościami. O brutalnych atakach na osoby z albinizmem nie mówi się zbyt wiele. Ba, nie mówi się wcale! Praktycznie nikt nie wie o tym, co dzieje się w Tanzanii. W takim razie zajrzyjmy do białych Tanzańczyków i dowiedzmy się, z czym muszą się mierzyć.
Nkamba nie miała pojęcia, dlaczego nie rodzi dzieci. Odwiedziła już czterech uzdrowicieli, którzy dokładnie dotykali jej brzucha, ale żaden z nich nie mógł odpowiedzieć na pytanie swojej pacjentki. To nie tak, że kobieta nie mogła wydawać na świat potomstwa. Przecież miała już trójkę z poprzedniego małżeństwa. Teraz czuła, jakby ktoś rzucił na nią czar. Gdy zakończyła małżeństwo ze swoim partnerem, postanowiła poszukać innego ojca dla jej przyszłych dzieci. Zgodnie z tradycją w jej kraju, swojego wybranka poznała podczas ceremonii. W porze suchej gromadziły się niezamężne kobiety i przed dość sporym gronem mężczyzn pokazywały swoje umiejętności i talenty. Nkamba zaimponowała jednemu z nich pięknym głosem oraz świetnym tańcem. Darusi miał dużo ziemi, prawie trzydzieścioro dzieci i dwie żony. Nkamba miała być jego trzecią. Pomimo zmiany męża, kobieta wciąż nie wydawała na świat dzieci. Aż tu nagle urodził się chłopiec. Zdrowy. Kilka miesięcy po nim przyszedł na świat kolejny. Ten drugi znacznie wyróżniał się wśród innych. To dlatego, że miał jasnoróżową skórę. Ludzie z wioski, widząc niemowlę, krzyczeli: zabijmy, otrujmy, zakopmy, ukryjmy! Ale Nkamba płakała tak głośno, że nikt nawet nie pokusił się o dotknięcie malutkiego Kusekwy. Kusekwa to „ten, z którego się śmieją”. Biedny Kusekwa nie miał jeszcze świadomości, że w przyszłości będzie nazywany diabłem i małpą.
Zabobony i kłamstwa na temat osób z albinizmem mają się wyśmienicie. Mimo tego, że Tanzańczycy nie wierzą we wszystkie z nich, wyssane z palca regułki wciąż krążą po kraju, a w szczególności na jego północy. Według niektórych Tanzańczyków albinosi to duchy. Potrafią przenikać ściany. W ciemnościach widzą jak za dnia. Nie czują strachu i bólu. Mają mniejsze mózgi. W ich żyłach płynie rtęć. Popiół ich ciał zamienia się w sól. Krew, kość lub starta skóra albinosa mogą pomóc awansować w pracy. Amulet lub eliksir z jego ciała może przynieść bogactwo lub szczęście. Trzeba jednak uważać, bo albinizmem można się zarazić przez dotyk albo sam kontakt wzrokowy z białą osobą. Albinizm to zawsze wina matki. To kara od samego Boga. To tragedia. To przekleństwo. Lista tego typu przesądów praktycznie nie ma końca. A co tak naprawdę wpływa na to, że człowiek rodzi się biały lub jasnoróżowy? No jak myślicie? Geny. Powtórzę – geny!

 

Zanim przejdziemy do konkretnych przykładów morderstw i okaleczeń ludzi z albinizmem, chciałabym wziąć na tapet ich głównego i najczęstszego zabójcę. To rak skóry. Kilka lat temu zorganizowano darmowe spotkania z dermatologami. Mówiono o nich w mediach, kościołach i meczetach. Na konsultacje przybyło zaledwie sto pięćdziesiąt osób. Niewiele. Do niektórych informacja w ogóle nie dotarła. Nie wszyscy przecież chodzą na kazania i nie każdy posiada radio lub telewizor. A nawet jeśli usłyszeli o badaniach, nie mieli pieniędzy na autobus do miasta. Mnóstwo osób z albinizmem nie może sobie pozwolić nawet na zakup kremu z filtrem, który jest tak niezbędny do zapobiegania rakowi skóry. Znaczna część jest skazana na powolną, bolesną śmierć. Całe dnie pracy na polu, w ogniu słońca, odciskają ogromne piętno na białej skórze. Później pojawiają się strupy, bąble, pęcherze, oparzenia i różowe rany. Jeśli od razu nie obejrzy ich lekarz, może zrobić się niezbyt ciekawie.
W styczniu dwa tysiące ósmego roku Flora nie mogła zostać na noc z dziećmi, dlatego zawiozła je do swojego ojca. Cała piątka spała w szopie tuż przy domu. Właśnie tej nocy wydarzyła się tragedia. Do szopy weszło trzech dorosłych mężczyzn. Najstarszy z rodzeństwa od razu rozpoznał twarz jednego z nich. Sąsiad jego dziadka powiedział, że jeśli dzieci się nie położą, zabije je wszystkie. Dosłownie kilka sekund później ustawione pod ścianą rodzeństwo patrzyło, jak jeden z mężczyzn podrzyna gardło ich malutkiej siostrze. Drugi mężczyzna dokładnie oświetlał pięcioletnią Mariam latarką, natomiast trzeci łapał płynącą strumieniami krew do rondla. Dziewczynka z albinizmem została okrutnie okaleczona i zamordowana. Kiedy jej mama, Flora, wróciła do domu ojca, zobaczyła zakrwawione ciało swojej córeczki bez nóg. Zabójcy wrócili do domu dokładnie z tym, co było im potrzebne. Teraz jeszcze tylko wizyta u czarownika i już staną się szczęśliwi.
Said na co dzień obiera czosnek z łupinek i sprzedaje warzywa na targu. Nie ukrywajmy, nie zbija na tym fortuny. Ale jest w gronie tych Tanzańczyków, którzy posiadają w domu telewizor. Wszystkie wieczory Saida wyglądają praktycznie tak samo. Mężczyzna spędza je przed telewizorem, wygodnie rozłożony na fotelu z miękkimi poduszkami. Podczas jednego z takich wieczorów usłyszał głośne pukanie do drzwi. Osoby dobijające się do niego znały jego imię, więc on bez zastanowienia krzyknął: jestem u siebie w pokoju! Do środka weszło dwóch mężczyzn, trzeci czekał na zewnątrz. Zaatakowali Saida od tyłu, założyli mu na głowę hidżab i próbowali go podduszać. Chcieli odciąć mu genitalia, ale na całe szczęście im się nie udało. Jednak nie obeszło się bez ran wykonanych maczetą. Oprawcom udało się odciąć Saidowi ucho. Uradowani, wybiegli z tą częścią ciała z jego domu. Zdobyli fragment ciała albinosa. Czyżby pragnęli specjalnego eliksiru? Nie. Pragnęli pieniędzy.

 

W maju Shitakelelwa został znaleziony przed swoim domem. Nieżywy i z wyrwanymi wnętrznościami. Sprawcy umiejętnie czmychnęli. Nigdy ich nie odnaleziono.
W czerwcu porwano dwóch chłopców z albinizmem – dziewięciolatka oraz siedmiolatka. Wieści na temat Remy’ego i Zakaria cichły z każdym dniem, tygodniem i miesiącem, a ich ojciec nigdy sobie nie wybaczył, że nie zdołał obronić swoich synów.
W lipcu do sypialni Mariamy i jej trzech sióstr weszli mężczyźni w maskach. Najniższy z nich powiedział do ich matki, że zamorduje wszystkie jej córki. A jeśli kobieta tego nie chce, musi oddać mu tę z albinizmem. Jego wspólnik siłą wyrwał siedmiomiesięczną dziewczynkę i zabrał ją na werandę. Mama oraz jej trzy córki słyszały tylko wrzask dziewczynki i uderzenia maczetą. Kiedy zapanowała cisza, mama zobaczyła ciało swojej córeczki bez rąk i nóg.
W październiku sześćdziesięcioletni Rweganyo stracił przytomność, a gdy ją odzyskał, nie miał już dwóch rąk. Kilka lat po tym zdarzeniu mężczyzna wylądował w grobie. Oprawcy dotarli nawet tam i ukradli jego szczękę oraz żebra.
W listopadzie grupa dziewięciu mężczyzn odwiedziła dom Emmanuela i jego mamy. Kobieta przyrządzała posiłek w kuchni, gdy czterech mężczyzn zaatakowało jej siedmioletniego synka. Odrąbali Emmanuelowi lewę ramię i palce u prawej ręki. Wybili zęby i próbowali odciąć język i nos.
Każda, nawet najmniejsza część ciała osoby z albinizmem jest pożądana. Do morderstw i okaleczeń najczęściej dochodzi na północy Tanzanii. Wszystkie te okropności zaczęły się w dwudziestym pierwszym wieku. Naprawdę, dosłownie kilkanaście lat temu! Wyobraźcie sobie, że cena za „materiały” do amuletów i eliksirów potrafi przekroczyć kwotę dwóch tysięcy dolarów. Statystyki nie kłamią, białoskórzy Tanzańczycy mają prawo czuć się zagrożeni. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie fakt, że znaczna część bohaterów „Nie róbcie mu krzywdy” nie boi się ataków. Jak sami twierdzą, o wiele bardziej doskwiera im brak pieniędzy. Filip Skrońc wybrał się do Dar es Salaam, aby stworzyć reportaż o napadach na osoby z albinizmem. Koniec końców napisał książkę o biedzie, nowotworze, plemionach, tanzańskiej polityce, głodzie i historii osób z albinizmem. Pozycja „Nie róbcie mu krzywdy” jest wnikliwie napisaną opowieścią o kraju na wschodzie Afryki. Porusza, niekiedy kłuje w serce i na pewno zostaje w głowie. Nie miałam pojęcia, że w jakimkolwiek państwie ludzie z albinizmem są tak traktowani. Myślę, że Wy też nie zdawaliście sobie z tego sprawy. Dlatego tę książkę powinien przeczytać absolutnie każdy. A wrażliwcom podczas lektury radzę robić sobie przerwy.
Niech nasze oko nie będzie szybsze niż mózg. Najpierw dostrzeżmy osobę, jej historię, a dopiero później kolor skóry.

Tytuł – Nie róbcie mu krzywdy

Tekst – Filip Skrońc

Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2020