dorośli

Nudne słowo na N – czyli podglądanie wiedzy

Udostępnij:
Benjamin Couprie

Niektórzy mogą uznać za początek upadku społeczeństwa fakt, że wokół nas poniekąd rośnie niechęć do nauki. Często kojarzy nam się ona z czymś odpychającym, zawiłym i nieinteresującym. W wielu przypadkach korzenie takich myśli sięgają okresu dzieciństwa, kiedy – wyrywając sobie włosy z głowy podczas rozwiązywanie pracy domowej z matematyki – zdarzało się nam usłyszeć od rodziców teoretycznie pocieszające słowa: Nie przejmuj się, po prostu masz humanistyczny umysł. Racja, nie każdy może pochwalić się lekkością przy obliczaniu logarytmów i rozszyfrowywania tajemnic całek. Jednak czy oby na pewno jest to właściwy powód, aby uciekać od przywileju, jakim jest edukacja? Nietrudno spostrzec, że nauka otacza nas z każdej możliwej strony. Nasz świat funkcjonuje w pewien konkretny, udowodniony sposób, a osoby z odpowiednią wiedzą i kompetencjami każdego dnia przybliżają nam te procesy, posługując się przeróżnymi wzorami oraz opisami. Gdy nadchodzi czas wyborów, regularnie powtarzana zostaje sentencja wskazująca, że jeśli nie interesujemy się polityką, polityka zainteresuje się nami. Podobna sytuacja dotyczy nauki. Nie uciekniemy od biologii, fizyki, czy też geografii. Stale korzystamy z możliwości medycyny, poruszamy się samochodami i wkładając produkty spożywcze do sklepowego koszyka, czytamy ich składy. Czasem warto poświęcić parę chwil swojego dnia, aby zastanowić się, komu zawdzięczamy tego rodzaju dogodności.

Myśląc o naukowcach, w głowie pojawiają nam się stereotypowe obrazy, z lekka infantylizujące ten zawód. Ekscentryczny mężczyzna (koniecznie mężczyzna!) w białym kitlu, z probówką i lupą w rękach oraz świecącą żarówką nad głową to stale powtarzalny schemat wielu rysunków chcących skierować naszą uwagę na wybraną gałąź nauki. Nie zapominajmy jeszcze o niehigienicznym wyglądzie i słynnym wyrazie „Eureka!”. Hasło Arystotelesa utkwiło nam w pamięci do tego stopnia, że stało jednym z podstawowych elementów wiedzy ogólnej. Historia uczona w szkołach wręcz nakazała nam myśleć o naukowcach jako o kompletnych szaleńcach, dziwolągach ukrytych w laboratoriach zupełnie oderwanych od świata. Przykłady niektórych przedstawicieli tego zawodu bardzo wygodnie dla nas potwierdzają tę tezę. Strach Nikoli Tesli przed zarazkami i kobietami noszącymi perły, dokonanie zabójstwa syna, a potem samego siebie, przez fizyka Paula Ehrenfesta, czy też efektowna praca Sigmunda Freuda – jak sam twierdził – tylko po zażyciu kokainy, utwierdzają nas w przekonaniu, że środowisko naukowe dalece odbiega od zdrowego rozsądku. Czy w takim razie wybitni naukowcy nie zasługują na nazywanie ich godnymi podziwu? Odpowiadając na to pytanie, powinniśmy zastanowić się nad naszymi moralnymi zasadami i odgrodzić je wyraźną linią od osiągnięć podwyższających poziom wiedzy o otaczającej nas rzeczywistości.

Jednak ocenianie wątpliwych postaw najsłynniejszych naukowców to nie jedyny aspekt wymagający od nas chłodnego, zrównoważonego podejścia. Żyjąc w dość zakłamanym świecie, naprawdę trudno uchronić się przed pseudonauką i teoriami spiskowymi. Jak słusznie zauważa Rafał Żak w swojej książce „Nudne słowo na N”, wystarczy wejść do apteki. Na półkach oraz w szklanych gablotach piętrzą się leki nie do końca wpasowujące się w ramy rzetelnej medycyny. Nie wspominając nawet o tabletkach bądź syropach homeopatycznych, dopatrzymy się tutaj sporo manipulacyjnych trików i twierdzeń balansujących na granicy pomiędzy prawdą i kłamstwem. Opakowanie z roślinną ryciną oraz łacińską nazwą kusi swoim profesjonalizmem, a dziewięćdziesięciodziewięcioprocentowa skuteczność kremu – badana na grupie składającej się z zaledwie dwudziestu ochotników – wydaje nam się być niezawodnym rozwiązaniem. Media społecznościowe podsuwają nam artykuły zawierające informacje z nieznanych źródeł. Ich autorzy więcej czasu poświęcają na wymyśleniu chwytliwego tytułu, niż na wnikliwym zweryfikowaniu swoich wniosków. Nikt nie wymaga od nas bezbłędnej wiedzy w każdym obszarze nauki. Niewiedza nie jest absolutnie żadnym wstydem. Natomiast wstydem jest rozpowszechnianie fałszywych informacji. Być może nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak ogromną krzywdę wyrządzamy innym, publikując takie materiały.

 

Pozwólcie, że na moment zaburzę przewidywalny rytm tego tekstu i zmuszę Was do chwilowego skupienia. Gdyby, podczas spokojnego, jesiennego spaceru, jeden z przechodniów poprosił Was o udział w ulicznej sondzie, a Wy, po porozumiewawczym skinięciu głową, usłyszelibyście słowa: „Wymień pięciu współczesnych naukowców”, jak wyglądałaby Wasza reakcja? Z łatwością przytoczylibyście pięć nazwisk, musielibyście zastanowić się przez parę minut, czy też – pomimo nierozpieszczającej pogody – na Waszym czole pojawiłaby się kropla potu? Co więcej, jeśli poproszono by Was o pięć naukowczyń, to zadania okazałoby się jeszcze trudniejszym. Zazwyczaj jesteśmy zaznajomieni z kilkoma kultowymi ludźmi nauki dwudziestego wieku. Albert Einstein otwiera tę listę. Chyba każdy bez problemu rozpozna go na fotografii wykonanej w trakcie piątego kongresu Międzynarodowego Instytutu Solvaya, określanej jako najmądrzejsze zdjęcie w historii. Wśród dwudziestu dziewięciu fizyków i chemików ujrzymy zaledwie jedną kobietę. Marię Skłodowską-Curie. Autor pozycji „Nudne słowo na N” niezwykle trafnie stwierdza: „Dobrze, że jest Skłodowska!”. Nasza duma narodowa, matka uzdolnionych córek, pionierka. Podświadomie zwalnia nas z powinności zaznajomienia się z innymi przedstawicielkami nauki. Parę faktów o niej najczęściej zaspakaja nasz głód wiedzy o polskiej noblistce.

Istnieje wiele powodów, które namawiają do stronienia od nauki. W niektórych z nas może mieszkać pewien lęk wiążący się z utratą prawdziwych emocji na rzecz przyswajania coraz to nowych informacji. Boimy się, że zbyt naukowe podejście do życia zostawi niezmazywalny ślad na naszej duszy. Niejednokrotnie dzielimy ludzi na tych kierujących się sercem i rozumem. Czy to możliwe, aby wyzbyć się tych kategorii? Naukowcom zarzuca się, że nie pojmują piękna wokół nich, skupiają się tylko na racjonalnych powodach egzystencji. Gorączkowo poszukują równań, teorii i logicznych wyjaśnień. Natomiast Richard Dawkins twierdził, że wiedza pomaga mu szerzej pojąć uroki rzeczywistości wokół niego. Patrząc na urodziwy kwiat dostrzega zarówno jego estetyczne walory, jak i zastosowanie oraz rolę w przyrodzie. Zastanawia się nad przyczyną jego koloru. Czerwony – pewnie chce w ten sposób zwabić owady. A jeśli o owadach mowa, w jaki sposób rozpoznają one barwy? I tak właśnie rozpoczyna się wewnętrzny monolog naukowca. Naukowca, ale także człowieka pragnącego jak najlepiej przyjrzeć się światu. Bo jeśli istnieje jakakolwiek metoda na uratowanie świata, jest nią nauka i wprowadzenie jej zasad w życie.

 

Rafał Żak jest świadomy piękna, jakie niesie ze sobą wiedza. Opowiadając o niej, nie zapomina o wzorach i liczbach, jednak przede wszystkim skupia się na ludziach. W swojej książce „Nudne słowo na N” kreśli portrety wpływowych naukowców, wplatając przy tym anegdoty pozwalające nam lepiej zrozumieć ich naturę. Z rozdziału na rozdział coraz bardziej dociera do nas, że nauka jest ciągiem nieskończonym. Kiedy w ubiegłym wieku fizycy myśleli, że odkryli już wszystkie teorie, pojawiła się fizyka kwantowa i z każdym dniem otwierała coraz to nowe drzwi. Autor łapie nas za rękę, a my, kompletnie zafascynowani jego piórem, dotrzymujemy mu kroku, krążąc po labiryncie nauki. Zaglądamy do muzeów, centrów nauki, księgarni, laboratoriów, a także barów i prywatnych gabinetów. Wwąchujemy się w zapachy chemicznych reakcji, sędziwych encyklopedii oraz papierosowego dymu. Jestem wdzięczna głowom Wydawnictwa Dowody, że przyparły Rafała Żaka do muru i namówiły go do stworzenia przewodnika po zakątkach wiedzy, a być może właśnie – niewiedzy. Nie dajcie zmylić się tytułowi i uwierzcie mi, że na dwustu stronach wspomnianej lektury nie znajdziecie ani wersu nudy. Świat nauki stale się rozrasta i ewoluuje. W ramach podziękowania naukowczyniom i naukowcom za nieoceniony wkład w tym obszarze, powinniśmy przynajmniej zapoznawać się z owocami ich pracy.

Tytuł – Nudne słowo na N
Tekst – Rafał Żak
Wydawnictwo Dowody, Warszawa, 2024