„Przyszedłem na świat pewnego wiosennego dnia trzynaście lat temu. Prawie natychmiast tego pożałowałem”. To dwa pierwsze zdania książki „O tym można rozmawiać tylko z królikami”. Po ich przeczytaniu, od razu wiemy, że nie będzie to łatwa lektura. Natomiast jeszcze nie wiemy, że za prostymi zdaniami będą kryły się przenośnie i pod każdym z wyrazów napisanych w tej książce czają się wieloznaczności. Jest ich naprawdę wiele.
Gdy tylko nasz bohater się urodził, miał wyjątkowo dobry słuch. W sumie, to nic dziwnego, że został przedstawiony jako królik. Nic, a nic, nie pomogło wkładanie waty do uszy. On po prostu za dobrze słyszał. Słyszał całym sobą. To już o czymś świadczy. Słyszeć praktycznie wszystko. Kiedy dłużej się zastanowimy, odkryjemy nowy sens tych słów.
Wróćmy do tekstu. Wszyscy uważają, że główny bohater przesadza. Nie chce uczestniczyć w spotkaniach urodzinowych innych dzieci. Chce być sam. My już znamy jeden z powodów tej chęci. Inni „myślą, że to jakieś fanaberie”, a przecież wcale tak nie jest. Wpychają go na te urodziny. Ale z biegiem czasu nasz królik nauczył się mówić 'nie’. Tak długo mówił 'nie’, że zapomniał mówić 'tak’.
Trzynastolatek nie pamięta, czy był szczęśliwy, kiedy był mały. Słowo 'mały’ nic mu nie mówi. A może on sam chce, by ono nic mu nie mówiło? A może nie wie, co to znaczy 'być szczęśliwym’? Obie wersje są bardzo możliwe. Jednak cały czas coś podpowiada mi, że bardziej możliwa jest ta druga. Choć mogę się mylić.
„Moi najbliżsi, to znaczy moi rodzice, stoją w kuchni bardzo blisko siebie, a jednak odległość między nimi można liczyć w kilometrach”. Kolejne mocne, zastanawiające zdanie. Jeszcze bardziej utwierdza nas w przekonaniu, że wspomniana kilka chwil wcześniej 'druga wersja’ jest bardziej prawdopodobna. Dziewiętnaście zacytowanych powyżej słów udowadnia, że bohater dobry ma nie tylko słuch.
Dokładnie pamięta moment, w którym znalazł słowo opisujące jego uczucia. Znalazł je, kiedy spojrzał w górę. Otaczało ono świat, było tuż nad nim. Wiem, zdziwicie się, gdy przeczytacie to słowo. Brzmi ono: bezsens. A to świadczyło, że przed naszym królikiem żyły inne króliki. Króliki, które znalazły się w identycznej sytuacji. Króliki, które nie wiedziały, czym jest bliskość. Po prostu nie wiedziały. Nigdy jej nie doznały.
Bohater potrzebuje być sam. Sam. Aby się nie rozpłynąć.
W opisywanej pozycji każde zdanie jest przemyślane. Każde słowo jest trafne. Weźmy na przykład fragment: „Czasem, będąc w towarzystwie, czuję się jak przebrany za kogoś innego. Kogoś, kto co prawda przypomina mnie, ale ja stoję obok”. To kolejny cytat, świadczący o wyjątkowości tej książki.
Pozycja ta jest oszczędna w słowach, natomiast obfita w treść. Opowiada o inności, bliskości i miłości. O szczęściu i jego braku. „O tym można rozmawiać tylko z królikami” na długo zapada w pamięci. Z każdą kolejną stroną Anna Höglund wyjaśnia, że wszystkiego trzeba szukać w sobie. Bo to, co najważniejsze kryje się w nas. Tylko i wyłącznie w nas. Warto powtarzać sobie to zdanie w trudnych chwilach. Pomaga!
Tłumaczenie. Ależ to musiało być trudne zadanie! Przełożyć z języka szwedzkiego książkę tak, aby zachować wszystkie wieloznaczności. Sprostała temu zadaniu Katarzyna Skalska. Myślę, że dyplom uznania to zdecydowanie za mało.
Przyszedł czas na ilustracje, które również wykonała Anna Höglund. Już sama mroczna okłada przyciąga oko, a środek to magia. Styl pani Anny bardzo mi odpowiada! Idealnie oddała uczucia towarzyszące głównemu bohaterowi. Były nawet momenty, w których zastanawiałam się, czy to czasem nie ona jest tym innym, odrzuconym, ale jakże silnym królikiem.
Sięgnijcie po to wydawnictwo i pamiętajcie, że bliskości należy szukać w sobie.