dzieci

Ożywczy deszcz – czyli kolorowe nie zawsze jest zdrowe

Udostępnij:

Pamiętacie Bajkę i Wiktorię? Tak, to najlepsze przyjaciółki ever, które (prawie) zawsze się wspierają i wiedzą, kiedy należy wyciągnąć pomocną dłoń czy też łapę, bo Bajka jest przecież sunią. Ups, troszkę się zapędziłam. Dla osób, które nie znają serii komiksów „Bajka na końcu świata” wspomnę, że akcja rozgrywa się w postapokaliptycznym świecie. Wiktoria poszukuje swoich rodziców. Pomaga jej w tym Bajka. Jak na razie idzie im to dość opornie, choć w tym najnowszym – trzecim – tomie mają całkiem niezłe tempo!, co podkreśla sama Wiktoria.


Dzisiejszą opowieść zacznę od przypomnienia, że każdy pies ma oczywiście swój instynkt. Każdy pies i każda sunia, nie pomijając Bajki, rzecz jasna. Dlatego Bajka, przechodząc tuż obok sterty 'sami domyślacie się czego’, nie mogła w nią nie wskoczyć i się w niej nie wytarzać. No cóż, jej instynkt był silniejszy od niej. W tarzaniu się przeszkodziła jej Wiktoria pytając, czym się tak właściwie teraz zajmuje. Odpowiedź brzmiała: „Tarzam się i turlam jak opętana”. Po usłyszeniu tego zdania, Wiktorię opanowała złość, co w sumie można było przewidzieć. I wtedy stało się coś… niezwykłego! No dobra, może minimalnie przesadzam, no ale trzeba przyznać, że nie było to przeciętne wydarzenie. Uwaga, uwaga! Bajka opanowała swój instynkt i zdołała wydostać się ze sterty 'sami wiecie czego’! Kurczę, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile może zdziałać złość najserdeczniejszej przyjaciółki, z którą spędza się każdą chwilę swojego życia – dosłownie!


I wyobraźcie sobie, że kilka chwil po opanowaniu swojego instynktu przez Bajkę obudził się instynkt Wiktorii! A to niespodzianka, prawda? Nasze przyjaciółki chciały się już ze sobą pogodzić, więc dziewczynka z burzą czarnych loków troskliwie podrapała swoją sunię po brzuszku. I tak jakoś wyszło, że nie mogła od tego brzucha odczepić rąk, takie to było silne i przyjemne uczucie! W instynktach dziewczyny szły łeb w łeb!


Wróćmy na tytułowy koniec świata. Nagle się rozpadało. Ale nie był to zwyczajny deszcz! Dowodem na to jest fakt, że Wiktoria spostrzegła czerwoną kroplę deszczu spadającą na malutką rodzinkę kamyków. I… plum! Tsss! Po kamykach, nasza malutka rodzinka zniknęła, został po niej tylko i wyłącznie czarny pył. Tuż po tym Bajka otworzyła swój pyszczek, a do niego wpadła niebieska kropla. Ponoć smakowała słodziutko, jak malinki w ogrodzie u Tapira (Tapir to postać, którą poznaliśmy w pierwszej części). Wtedy sunia przemieniła się w zielonego uzbrojonego w ostre zęby potwora! Ale na całe szczęście po kilku sekundach znów stała się zananą nam Bajką.


Wiktoria wzięła przykład z Bajki. Do jej buzi wpadła żółta kropla. Wtedy dziewczynka zmniejszyła się do rozmiarów nosa swojej suni. Po chwili na jej twarzy pojawiły się bąble, po czym dziewczynka w gepardzim tempie podskoczyła, aby do jej ust wpadła zielona kropla, dzięki której wróciła do swoich dawnych rozmiarów. Gdyby nie doszło do połknięcia zielonej kropli, byłoby naprawdę kiepsko! Dziewczyny miałyby ogromne kłopoty.


A skoro o kłopotach mowa, pojawiły się inne. A tak właściwie, to jeden monstrualny kłopot! Był nim potwór zrobiony z całej masy przeróżnych odpadów. I już, już miał porwać Wiktorię, kiedy zupełnie niespodziewanie z plecaka dziewczynki wyskoczył dinozaur. Część z Was wie, zielony dinozaur jest bardzo istotny dla naszej bohaterki, ale część z Was zapewne tego nie wie. I tutaj odsyłam Was do drugiego tomu „Bajki na końcu świata”, o którym napisałam tutaj. Ale pamiętajcie, że przygodę z serią warto rozpocząć od części pierwszej!


No dobrze, wróćmy do naszych koleżanek. Kiedy już poradziły sobie z monstrualnym kłopotem, pojawił się następny. Wiktoria bardzo nieszczęśliwie wpadła do przeogromnej dziury, a jak wiecie, z takiej wydostać się nie jest łatwo. Trzeba podkreślić, że tym skokiem do dziury uratowała ostatnią sadzonkę w postapokaliptycznym świecie. Ale czy było warto? No pewnie, że było! Tylko czy przyjaciółki wydostały się z przeogromnej dziury? Tego zdradzić Wam już nie mogę. No ale Wy wiecie, co należy zrobić, prawda?


Dla niewtajemniczonych wspomnę jeszcze, że seria „Bajka na końcu świata” jest wspaniale narysowana! Autorem wszystkich trzech komiksów jest oczywiście znany i ceniony Marcin Podolec. Wszyscy wielbiciele dobrych książek zastanawiają się, czemu jego komiksy nie podbiły jeszcze świata. Ja także zadaję sobie to pytanie i jakoś nie mogę na nie znaleźć odpowiedzi.


Sięgnijcie po tę pozycję i śledźcie losy najlepszych przyjaciółek ever!

Tytuł – Bajka na końcu świata. Ożywczy deszcz
Tekst i ilustracje – Marcin Podolec
Wydawnictwo Kultura Gniewu (Krótkie Gatki), Warszawa, 2018


P.S. Uwaga, to nie koniec przygód naszych bohaterek! Wiktoria i Bajka powrócą w czwartym tomie pod tytułem „Opowieść gołębia”. Odlot!