dorośli młodzież

Projekt Rośliny – czyli chodźmy w zieleń

Udostępnij:
Należycie do grupy tych ludzi, którzy nie do końca potrafią odpowiednio troszczyć się o rośliny? Jesteście przekonani, że zielone okazy już na Wasz widok tracą swoją barwę i wdzięk? Myślicie, że „nie macie ręki do kwiatów”? W takim razie muszę Was uspokoić. Najpierw obalmy pewien mit. „Ręka do kwiatów” nie istnieje. Osoby kochające kwiaty (i z wzajemnością) po prostu mają na ich temat sporą wiedzę i dokładnie znają ich potrzeby. Być może zrujnowałam teraz wymówkę roślinnych leniuchów, wybaczcie. Ale dzisiaj nadchodzę z zielonymi radami! Zapraszam do małej dżungli ukrytej na kartach papieru.
Wchodząc do pomieszczenia zupełnie pozbawionego roślinnego akcentu wielu z nas odczuwa pewną pustkę. Nauka potwierdza, że zieloni przyjaciele pomagają się nam zrelaksować, tworzą harmonię w pokoju i znacząco wpływają na jakość powietrza. Może się wydawać, że pielęgnacja roślin jest skomplikowana i trudna. Jednak to nieprawda. Wystarczy poświecić naszym podopiecznym kilka minut dziennie. Podczas kupowania danej rośliny bierzemy na siebie pewnego rodzaju odpowiedzialność. Musimy pamiętać, że to także istota żywa. Rodzi się, dojrzewa, przeżywa dorosłość (później starość) i umiera. Warunki domowe nie są jej naturalnym środowiskiem, więc nie potrafi samodzielnie funkcjonować. Dlatego trzeba jej pomagać!
Pomocą jest między innymi sprawdzanie jakości podłoża. Często nie zwracamy uwagi na to, czego nie widać nad doniczką. Okazuje się, że nie do każdej rośliny nadaje się ziemia uniwersalna, co troszkę mnie zaskoczyło. Jednak samodzielnie możemy stworzyć jej odpowiedni rodzaj. Na przykład monstera uwielbia lekką i przewiewną glebę. Dlatego idealną mieszanką dla niej jest ziemia uniwersalna z podłożem torfowym. Ważne są także doniczki – najlepiej takie z dziurką i podstawkiem. Jednak jeśli posiadamy tylko osłonkę, z łatwością można rozwiązać ten problem. Wtedy należy wsypać odpowiednią ilość kremzytu na dno doniczki. Nadmiar wody zbiera się pod malutkimi kamyczkami, a nie wsiąka w glebę.
Jedną z najważniejszych rzeczy przy uprawie roślin jest oczywiście podlewanie. Roślina może dostosować się do różnych, niekiedy naprawdę trudnych, warunków, jednak bez wody po prostu umrze. Niestety niełatwo stwierdzić, ile dokładnie potrzebuje swojego napoju. Trzeba bacznie przyglądać się jej funkcjonowaniu. Tempie wchłaniania się wody do gleby, zmianom koloru i kondycji liści oraz łodygi. Wiele gatunków wymaga też częstego zraszania liści (a ja robiłam to bardzo rzadko, przyznaję się!). Raz na jakiś czas należy przetrzeć liściaste stwory wilgotną gąbką lub delikatną szmatką, a kaktusy i sukulenty – pędzelkiem z naturalnego włosia. Musimy też mieć świadomość tego, że nie każda woda jest dobra. Niekiedy ta z sieci miejskiej jest zbyt twarda, ponieważ zawiera dużo soli i wapnia. Podlewając rośliny taką wodą narobimy im kłopotów i nieźle oszpecić liście białymi plamami.
Odpowiednie stanowisko – akurat to nie przysparza wielkiego problemu opiekunom roślin. Jeśli mamy informację na temat pochodzenia zielonych organizmów, można łatwo wywnioskować, ile słońca potrzebują. Jednak wcale nie trzeba panikować, jeśli nie mamy takiej wiedzy. Zawsze na pierwszym miejscu jest obserwacja. Jeśli zauważymy, że roślina marnieje, opadają jej liście, nie wolno zwlekać! Od razu należy przenieść ją na inne miejsce. Ale znany jest przypadek begonii (ten gatunek uwielbia słońce), która pięknie rosła w zacienionym pokoju. To dowód na to, że zielone organizmy potrafią zaskakiwać.
Wyjazdy, wyjazdy, wyjazdy. Podczas różnych podróży należy zadbać o podlewanie. Najczęściej prosimy bliskich o odwiedziny i podlanie roślin w czasie naszej nieobecności, jednak istnieją też inne rozwiązania. Metoda butelkowa polega na wsadzeniu jednego końca sznurka do butelki z wodą, a drugiego – do ziemi na głębokość około dwóch centymetrów. Sznurek automatycznie sam będzie pobierał odpowiednią ilość wody. Powszechnie znane są jeszcze metoda kuli oraz metoda na zlewie. Ale umówmy się, że ich nie ujawnię.
Przeskoczymy choroby oraz szkodniki i odwiedźmy „słoneczne” okazy, czyli takie, które uwielbiają się opalać i kąpać w słońcu. Eszeweria ma ponad 150 gatunków. Starzec Herreiana to zielony sznur pereł.  Strelicja królewska jest kuzynką bananowca. Niestety, trzeba czekać nawet do sześciu lat, aby strelicja pokazała swoje kolorowe kwiatuszki. Kluzja różowa pochodzi z tropikalnych terenów Ameryki Północnej. Wszyscy wiedzą, że kaktusy uwielbiają słońce! Są idealnym rozwiązaniem dla zapominalskich. Przejdźmy do „rozproszonych”, czyli roślin, które nie lubią bezpośredniego słońca i całkowitego cienia. To na przykład pilea peperomiowata, potocznie nazywana „pieniążkiem”. Fatsja japońska zniesie wszystkie błędy pielęgnacyjne i urośnie nawet do dwóch metrów! Rypsalis przypomina zieloną czuprynę… A teraz czas na „cieniolubnych”. Monstera dziurawa jest absolutną faworytką. Araukaria wyniosła była kiedyś popularna jako drzewko ogrodowe, jednak teraz stała się rośliną doniczkową. Za to zanokcica gniazdowa to jeden z gatunków paproci, ale znacznie różni się od innych. Ma sprężyste i jasnozielone liście, które mogą liczyć ponad metr.
W dzisiejszej pozycji, którą jest „Projekt Rośliny” pojawiają się także rozmowy z roślinnymi adoratorami. Znalazł się tam między innymi krótki wywiad z Martą Szymczak. Pani Marta kolekcjonuje rośliny. Często dostaje je od znajomych albo kupuje w hurtowniach. Czasami przygarnia umierające okazy, aby je uratować. Jest znana z tego, że… wyskakuje z roślinami pod prysznic. Większość jej podopiecznych dobrze reaguje na wilgoć, więc co kilka dni funduje im trochę pary. Oprócz tego często je rozmnaża i rozdaje. Jej kwiaty chyba nigdy się nie nudzą!
Kojarzycie może Beatę Małyską i Remka Zawadzkiego? Tworzą profil na instagramie @warsawjumgle, który obserwuję od kilkunastu miesięcy. Pokazują tam swoją dżunglę, którą stworzyli w samym środku Warszawy. Ich zielone mieszkanie jest dla nich schronieniem przed nadmierną dynamiką miasta. Oboje miłość do roślin wyssali z mlekiem matki. Teraz coraz częściej szukają mało spotykanych gatunków. W szczególności pani Beata wyszukuje perełek. W rozmowie wspominają też, że kiedy przychodzi moda na daną roślinę, jej cena jest wystrzelona w kosmos. Więc warto szukać okazów zgodnych ze swoim gustem, a niekoniecznie z modą.
A znacie Hekla Studio? Jego współzałożycielką jest Monika Proniewska. To graficzka i teoretyczka kultury wizualnej. Wykorzystuje rośliny w swojej pracy. Pokochała je w wieku kilku lat. Wtedy dorwała też książkę o ich pielęgnacji. Podczas dojrzewania i nastoletniego buntu rośliny zeszły na drugi plan, lecz na studiach znów powróciły. Panią Monikę zafascynowały ich forma, kształt, zapach. Oprócz tego odprężają nawożenie. Zdarza się jej odwiedzać różne spotkania pasjonatów roślin – zawsze dowie się tam o ciekawych, zielonych nowinkach, ale też niezbędnych radach.
Najczęściej jest tak, że czytamy książki z przyjemności albo z przymusu. Do przeczytania „Projektu Rośliny” zmusiła mnie moja monstera, która zaczęła opadać w bardzo niepokojący sposób. Niefajnie, że dotyka liśćmi podłogi, ale superaśnie, że mnie zmusiła! Już teraz wiem, co z nią zrobię! To oczywiście dzięki dwóm dziewczynom – wielbicielkom zwierząt, tańca analogów i kuchni roślinnej. Weronika Muszkieta oraz Ola Sieńko – to one. Niezwykła relacja między roślinami i naszymi paniami rozpoczęła się od wizyty w ogrodzie botanicznym i coś czuję, że nieprędko się zakończy. Weronika i Ola prowadzą też kwiaciarnię we Wrocławiu i sprowadzają tam piękne okazy!
No dobrze, to już wiecie, jak ozdobicie swój salon?
Tytuł – Projekt Rośliny
Tekst – Weronika Muszkieta i Ola Sieńko
Zdjęcia – Agata Piątkowska, Michał Sierakowski, Projekt Rośliny
Wydawnictwo Buchmann, Warszawa, 2018