młodzież

Rok Szczura – czyli koniec i początek

Udostępnij:

Piętnastoletnia Pearl przygotowywała się na wyjście do kina ze swoją przyjaciółką Molly. Co chwilę zaglądała też do kuchni, w której krzątała się jej mama. Mama – zupełnie wycieńczona. To głównie przez swój okrągły brzuszek, a właściwie przez drobną osóbkę, która się w nim znajduje. Dokładnie takie same problemy pojawiały się przy pierwszej ciąży. Teraz nieco się spotęgowały, co niepokoiło Pearl oraz jej tatę. Hm, niezupełnie tatę, bo nastolatka nie poznała swojego biologicznego ojca. Jednak ze swoim przyszywanym tatą ma niezwykłą relację. To właśnie on bawił się z nią, gdy była malutka. Od zawsze pomagał mamie w jej wychowaniu. Ale właśnie, wróćmy do mamy. Nierzadko spotykały ją silne bóle głowy i wymioty. Jednak mimo tego nie poddawała się i wciąż funkcjonowała pełną parą. Kiedy Pearl wychodziła do kina zaproponowała jej, że tuż po powrocie wypiją wspólnie herbatę. Niestety, to nigdy nie nastąpiło.

Po skończonym seansie dziewczyna wyciągnęła telefon i zobaczyła całą masę nieodebranych połączeń i nieodczytanych esemesów od taty. Podejrzewała, co mogło się wydarzyć, jednak nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli. Szybciutko złapała taksówkę i pojechała do szpitala. Ale było już za późno. Mama odeszła. Niespodziewanie i bez pożegnania. Pearl nie mogła pogodzić się z tą myślą. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Wmawiała sobie, że to nieprawda. Mama „zostawiła” po sobie Rose. Rose, którą Pearl nazwała Szczurem. Bohaterka nie darzyła swojej siostry miłym uczuciem. Była przekonana, że to właśnie przez nią mama umarła, że gdyby nie siostra, wciąż by żyła. Nie potrafiła spojrzeć na Rose kochającym wzrokiem. Widziała w niej wroga, który odebrał jej nie tylko mamę, ale w pewien sposób również i tatę. Można nawet powiedzieć, że tata porzucił wszystkich i wszystko i zamieszkał w szpitalu, tuż obok swojej niewielkiej, biologicznej córki.

Pearl nie chciała z nikim rozmawiać. Zamknęła cały swój świat i nie zamierzała go otworzyć. Nawet przed swoją najlepszą przyjaciółką. Nie odpisywała na wiadomości, ani nie odbierała telefonów. I choć wiedziała, że rani Molly swoim zachowaniem, nie potrafiła tego zmienić. Pragnęła rozmawiać tylko i wyłącznie z jedną osobą. Ze swoją mamą. Pearl faktycznie z nią gawędziła, i to dość często. Uprzedzając pytania – tak, wydarzało się to po śmierci. Można to interpretować w sposób wszelaki. Bardzo prawdopodobne, że te rozmowy odbywały się w głowie głównej bohaterki, a być może były one snem lub jawą. A możliwe, że Pearl wywoływała mamę z ogromnej tęsknoty. Trudno mi stwierdzić, co dokładnie autorka, czyli Clare Furniss, miała na myśli, więc zostawię to do samodzielnego odkrycia.

Tata cały czas przebywał z Rose – fizycznie oraz myślami. Martwił się o uczucia swojej starszej córki i w pełni rozumiał to, że powrót do szkoły po tak okropnym wydarzeniu byłby tylko niepotrzebną frustracją. Dlatego Pearl nie chodziła do szkoły długie miesiące, co bardzo niepokoiło nauczycieli. Rozmyślała tylko i wyłącznie o mamie i o złu, które, jej zdaniem, wprowadziła do codzienności jej młodsza siostra. Nawet nie chciała przypominać sobie o tym, że już wkrótce Rose zostanie wypuszczona ze szpitala i zamieszka z nią i tatą. Przez pierwsze kilkanaście dni, ku jej zdziwieniu, wszystko było w porządku. Mała należała do grupki tych dzieci, które niewiele płaczą. Nastolatka prawie wcale nie musiała się nią zajmować, co przyniosło jej ulgę. Jednak do czasu. Tata przecież musiał wrócić do pracy, ich oszczędności nie wynosiły zbyt wiele, a ktoś musiał zająć się Rose. Jedyną taką osobą była właśnie Pearl. Z początku oczywiście zaprzeczała i na samą myśl o siostrze brało ją na wymioty. W końcu uległa. I dość mocno się zaskoczyła. Dlatego gdy babcia przyjechała do swojego syna i wnuczek, aby im pomóc, nastolatka była bardzo niezadowolona. Miała też ku temu również inne powody. Pozwólcie, że nie będę ich zdradzać, ale mogę ujawnić to, że Pearl miała dosyć ciągłych komentarzy swojej babci. O wyglądzie, charakterze, zachowaniu. O tym, że wcale nie różni się od mamy. Nic dziwnego, że wolała zamknąć się w pokoju i nawet nie wychodzić z niego jednym palcem.

W trudnych momentach nasza bohaterka wpatrywała się w widok za oknem. Jej oczom ukazywał się wtedy zaniedbany ogród. Nikt do niego nie zajrzał od czasu, kiedy zamieszkali w tym miejscu. Mama miała wizję idealnej, zielonej przestrzeni i roślin zachwycających wzrok. Ale to był wciąż mały, gęsty busz. Pearl niekiedy obserwowała Finna, wnuka schorowanej sąsiadki, pielęgnującego ogród starszej kobiety. Miała cichą nadzieję, że pewnego dnia pozna tego chłopaka bliżej. Będzie mogła z nim porozmawiać. Jednak po chwili przypomina sobie, że przecież nie chce wymieniać z nikim, nawet z Molly, choćby kilku zdań, więc nie może podejść i tak po prostu zacząć rozmowę z Finnem. Znowu dociera do niej, że życie bez mamy i jej rad jest przeraźliwie ciężkie.

„Rok Szczura” to pozycja dotycząca trudnego tematu, jakim jest śmierć najbliższej osoby. Po odejściu swojej mamy Pearl robi rzeczy, o których zrobieniu nie pomyślałaby nigdy wcześniej. Odstawiła na bok swoje pasje, naukę i przyjaciół. I także rodzinę. Bardzo mocno odczuła to, że mama była dla niej zdecydowanie najważniejszą osobą. Wraz z jej śmiercią umarła również duża część Pearl. Dzisiejsza lektura porusza temat dojrzewania, więzi rodzinnych, poszukiwania własnych korzeni i miłości – tej na wielu poziomach. „Rok Szczura” jest kierowany do osób w wieku czternaście plus, ale myślę, że te nieco młodsze oraz nieco starsze będą równie zachwycone oraz wzruszone. A, i muszę zaznaczyć, że jeśli akurat macie ochotę się pośmiać, zupełnie nie trafiliście i może warto poczekać. Nie zapomnijcie o chusteczkach!

Niezależnie od tego, czy Wy także macie młodsze siostry i ogrody niczym opuszczone busze, zamieszkajcie z Pearl właśnie od marca do lutego!

Tytuł – Rok Szczura
Tekst – Clare Furniss
Przekład – Katarzyna Rosłan
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa, 2016