dorośli młodzież

Twarz, brzuch, głowa – czyli sio, patriarchacie!

Udostępnij:

Jak na początku większości moich recenzji, zadam Wam pytanie. Ale pozwólcie, że tym razem skieruję je do kobiet. Ile razy słyszałyście, że czegoś Wam „nie wypada”? Nie wypada Wam mieć własnego zdania. Nie wypada Wam kłócić się z mężczyznami. Nie wypada Wam odczuwać smutku oraz gniewu. Nie wypada Wam zabierać głosu. Malujecie się? To haniebne, jesteście skupione tylko na swoim wyglądzie, cechuje Was próżność. Nie malujecie się? Nie potraficie o siebie zadbać. Ubieracie długie spodnie? W ogóle nie jesteście „kobiece”, zapewne wstydzicie się swoich nóg, bo są „nieatrakcyjne”. Ubieracie krótkie spódniczki? Pragniecie uwagi, jesteście atencjuszkami. Macie dzieci? Nie stać Was na karierę i sukces. Nie macie dzieci? Myślicie tylko o sobie, przecież egoizm to Wasze drugie imię. My, kobiety, jesteśmy poddawane wiecznym testom, a w każdym kącie czeka na nas krytyka i ocena. Cały czas odczuwamy presję. Boimy się, że nie sprostamy oczekiwaniom innych ludzi (najczęściej mężczyzn), przez co wyrządzamy swoim ciałom wiele zła i sporo rzeczy robimy wbrew sobie. I na dodatek potrafimy to nieźle tuszować.

Twarz.

Wanda codziennie rano spogląda w lustro. Próbuje nie panikować, chociaż nie zawsze się jej to udaje. Bierze głębokie oddechy. Polewa twarz lodowatą wodą. Jednak efekt wciąż nie jest dla niej zadawalający. Dlatego później zabiera się za maseczkowanie, masowanie i miętoszenie. No, już trochę lepiej. Teraz jeszcze tylko czerwona szminka i ociupina maskary. Może być. Wanda wykonała swój „twarzowy” rytuał i wyszła z domu. Właśnie tego dnia dowiedziała się, że dostała nową pracę. Zajęła stanowisko doradczyni do spraw gender. Przepełniała ją ogromna radość i samozadowolenie. Była z siebie dumna. Ale zanim poleciała na swoją pierwszą podróż służbową, chciała zrobić porządek z włosami. Spokojnym krokiem weszła do zakładu fryzjerskiego i usiadła na fotelu kolorystki. Tak jak zwykle, pani kolorystka nakładała na włosy swojej klientki odcień intensywnego imbiru i niewinnie z nią gawędziła. Nagle padło pytanie: „Ma już pani wnuczki?”. To był dla Wandy potężny cios. „Jak to, ja i wnuczki?! Przecież jestem taka młoda!!!” – pomyślała z oburzeniem. Z zakładu fryzjerskiego wyszła z o wiele gorszym humorem, niż gdy do niego wchodziła.

Znacie to uczucie, kiedy paraliżuje Was strach i nie wiecie, co ze sobą zrobić? Właśnie to odczuwała Wanda. Na chwilę zapomniała o swojej pracy, którą tak bardzo się ekscytowała. Usiadła w cieniu drzewa i zaczęła rozmyślać o przemijaniu. Uzmysłowiła sobie, jak bardzo się go boi i jak bardzo przed nim ucieka. Nigdy wcześniej nie myślała o sobie, jako o starzejącej się kobiecie. Nie chciała, aby przechodzący obok niej ludzie rozważali na temat jej wieku. Nie chciała, żeby ustępowali jej miejsca w komunikacji miejskiej. Nie chciała kojarzyć się innym ze śmiercią. Słowo „wnuczki” wciąż dzwoniło jej w uszach. Zdecydowała, że musi coś zrobić ze swoimi zmarszczkami. Włączyła komputer i wpisała w wyszukiwarkę słowo „botoks”. Trafiła na rekomendację tego zabiegu i właściwie to nie trzeba było jej już dłużej namawiać. Opracowała dokładny plan działania. Wstrzyknie sobie botoks trzy dni przed wspomnianym już wyjazdem. Następne dwa dni spędzi w domu, aby pozbyć się opuchlizny. Po powrocie powie wszystkim, że ciepłe temperatury, wysoka wilgotność powietrza i świetna klimatyzacja idealnie wpłynęły na jej cerę. Wanda czuła poniekąd, że zdradziła feminizm. Wstydziła się tego, że się starzeje, ale wstydziła się także tego, że poprawia swoją twarz. Jednak postanowiła wybrać drugą opcję.

Brzuch.

Dziewczyny, czy podczas robienia (na przykład rodzinnych) fotografii zdarzyło się Wam kiedyś słyszeć: „Wciągamy brzuchy!”? Wujek Wandy był mistrzem takich tekstów. Jej wypukły brzuch przez całe życie wyprowadzał ją z równowagi i niszczył jej poczucie harmonii. Wanda tak bardzo go nienawidziła, że gdyby ktoś zadał jej pytanie, czy oddałaby pięć lat swojego życia za płaski brzuch, ona z pewnością odparłaby, że tak. I tak, zdaje sobie sprawę z tego, że byłaby to dość niefeministyczna odpowiedź, ale naprawdę okropnie nienawidziła tej części ciała. Gdy leżała na łóżku, wbijała sobie palce w brzuch, żeby poczuć swoje fałdki. Miała już dosyć tej ciągłej walki. Odkąd sięga pamięcią, torturowała swój brzuch i pielęgnowała nienawiść do niego. Od najmłodszych lat doskonale wypełniała „kobiecy obowiązek”, jakim jest zwalczanie brzucha. Wydawało jej się, że bycie kobietą i posiadanie płaskiego brzucha muszą iść ze sobą w parze. Wyzywający i obrażający ją chłopcy tylko to potwierdzali. W szkole nazywali Wandę „grubą dynią” lub „tłustą beką”. Ach, biedna Wanda…

Przez długi czas Wanda nie potrafiła dostrzec, że poniekąd zachowuje się tak, jak jej koledzy z podstawówki. Jej młodsza siostra, Ania, należała raczej do ludzi o okrąglejszych kształtach. Gdy Wanda wykonywała kolosalne ilości brzuszków, aby pozbyć się swoich znienawidzonych fałdek, namawiała do tego samego Anię. Wanda, jej dwie siostry oraz mama bardzo martwiły się tym, że Ania nie zdaje testu kobiecej tożsamości, bo nie dba o swój wygląd. Co chwilę któraś z nich kazała dziewczynie wciągać brzuch lub dokładnie się zakrywać. Z biegiem czasu Ania stała się już dorosłą kobietą, jednak oceniające spojrzenia sióstr skierowane na jej brzuch oraz nogi nie ustały. Wanda, Iza i Gusia cały czas wspominały Ani o cudownych dietach, obozach odchudzających oraz rowerowych wyprawach. Wszystkie z nich zakładały, że skoro Ania nie jest szczupła, nie jest także szczęśliwa. Ach, biedna Ania…

Głowa.

Wanda bardzo chciała zobaczyć Gretę Thunberg przemawiającą na forum ONZ. Nie robiła tego często, ale tym razem nie miała innego wyjścia – musiała włączyć telewizję. A to oznaczało, że czekało ją słuchanie wypowiedzi konserwatywnych polityków kpiących z mądrości Grety na temat globalnej katastrofy klimatycznej. Co więcej, oni nie tylko krytykowali jej przemówienie, ale także naśmiewali się z jej wyglądu oraz choroby. Poważnie niezrównoważone dziecko, chora umysłowo dziewczynka, Aspergerka, ofiara lewackiej rewolucji – to tylko niewielka część obelg, które padły w kierunku młodej aktywistki. Zapewne nie będziecie mieli trudności z wyobrażeniem sobie, jak ogromną złość wzbudziły w Wandzie te okropne słowa. Ostatnio w jej głowie gościła bezsilna furia. Aktualnie radość i beztroskie uczucia były jej obce. Nawet bieganie, które zawsze poprawiało Wandzie samopoczucie, na nic się nie zdało. Mimo tego, że już od wielu, wielu lat mieszka w Australii, strajki i protesty kobiet w Polsce również nie dawały jej spokoju.

W głowie Wandy mieszkają emocje, uczucia i przemyślenia, obok których żadna kobieta lub dziewczyna nie może przejść obojętnie. Autobiograficzny memuar graficzny Wandy Hagedorn to bunt przeciwko ukobiecaniu. Czym jest ukobiecanie? To wieloetapowy proces wpajania dziewczynkom reguł, które wymyślił patriarchalny świat. Każda z nas, w większym bądź mniejszym stopniu, jest naznaczona tymi szkodliwymi i okrutnymi zasadami. Tworzony przez trzy lata komiks „Twarz, brzuch, głowa” to rzecz niezwykle odważna, mądra i osobista, za co należy się ogromne uznanie dla autorki. Musimy także zwrócić uwagę na ilustracje Oli Szmidy, której dynamiczna kreska idealnie oddaje gniew i sprzeciw wszystkich wypowiedzi pani Wandy. Po przeczytaniu tej pozycji, nachodzi nas ochota na wykrzyczenie wszystkich swoich emocji i zrzucenie z piedestału wszystkich ukobiecających nas mężczyzn.”Twarz, brzuch, głowa” ma w sobie dawkę feminizmu, którą powinna przyjąć każda kobieta. Każda!

Tytuł – Twarz, brzuch, głowa

Tekst i scenariusz – Wanda Hagedorn

Ilustracje – Ola Szmida

Wydawnictwo Kultura Gniewu, Warszawa, 2021