dzieci młodzież

W głowie – czyli najlepiej

Udostępnij:

Bardzo często rozpoczynam moje recenzje od pytań, więc tym razem nie zrobię wyjątku. Uwaga, przygotujcie się. Do czego służy mózg? Zapewne spora część z Was odpowiedziałaby: „Do myślenia”. I faktycznie, trudno nie przyznać Wam racji. Ale tak naprawdę mózg służy do… wszystkiego! Dosłownie! To dzięki niemu mrugamy oczami. To dzięki niemu składamy w całość litery, które widzimy. To dzięki niemu smarujemy sobie kanapkę masłem. I dzięki niemu robimy jeszcze całą górę innych rzeczy! Myjemy zęby, biegamy, rysujemy, ubieramy się, czeszemy włosy, płaczemy, śmiejemy się… Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Mózg spełnia potwornie wiele ważnych funkcji, a mimo to wciąż niewiele o nim wiemy. Uczyliście się w szkole o tym, w jaki sposób tworzą się emocje i które miejsce w mózgu jest odpowiedzialne za przechowywanie wspomnień? Czas zniszczyć tajemnice, którymi owiany jest najważniejszy organ w naszym ciele!


Jak pewnie się domyślacie, funkcjonowanie mózgu jest bardzo skomplikowane. Według najświeższych badań, w naszej głowie znajduje się osiemdziesiąt sześć miliardów neuronów. Powtórzę – osiemdziesiąt sześć miliardów! Tak dla porównania – na Ziemi żyje niemalże osiem miliardów ludzi. Jednak mózg nie składa się z samych neuronów. Jest on wyposażony również w miliardy połączeń między komórkami. Gdybyśmy je wszystkie skleili, otrzymalibyśmy cieniuteńką nitkę o długości… stu sześćdziesięciu tysięcy kilometrów! Wspomniane połączenia to włókna nerwowe. Razem tworzą olbrzymią sieć, która dociera do każdego zakamarku mózgu. A czy ta sieć potrafi się rozrastać? Oczywiście, że tak! Niektórzy twierdzą, że ludzie (a co za tym idzie – ich mózg także) dojrzewają przez osiemnaście lat. Bzdura! Tak naprawdę trwa to około dwadzieścia cztery lata. Właśnie tyle czasu potrzebuje kora przedczołowa, aby dojrzeć. Podczas pierwszych dwudziestu czterech lat naszego życia uczymy się wielu nowych rzeczy i wzbogacamy się o nowe połączenia między neuronami. Ale chwila… Czym tak właściwie jest kora przedczołowa?! Nie bądźcie tacy niecierpliwi, za niedługo wszystko Wam wyjaśnię!


Skoro poruszyłam już temat dojrzewania, zdradzę Wam kilka ciekawostek o tym wyjątkowym procesie. Kiedy przychodzimy na świat, nasz mózg jest jak gąbka – chłonie absolutnie wszystko. Dla noworodka docierające do niego bodźce są czymś nowym i nieznanym. Jego umysł pracuje na najwyższych obrotach. Nic dziwnego, że tak niewielka istota nie potrafi zapanować nad takim chaosem! Dzieci do drugiego roku życia mają nawet do stu bilionów połączeń nerwowych! To dwa razy tyle, co osoba dorosła. Dlatego częste huśtawki emocji u małych pociech (śmiech, zaraz po nim – płacz, a później – złość) nie powinny Was zaskoczyć. Huśtawki emocji… Czy te dwa wyrazy nie kojarzą się Wam z nastoletniością? Mózgi nastolatków są właśnie w trakcie wielkiej przebudowy. W tym okresie kształtują się niezwykle istotne połączenia między hipokampem, czyli centrum ludzkiej pamięci, a płatem czołowym. Tworzące się włókna są odpowiedzialne za lepsze podejmowanie decyzji, planowanie i formułowanie argumentów. Jak już wiecie, w wieku nastoletnim dojrzewa kora przedczołowa. Jest ona odpowiedzialna między innymi za radzenie sobie z emocjami. Co więcej, bardzo aktywnym obszarem u nastolatków jest układ nagrody. To jądro, które odpowiada za poszukiwanie tego, co sprawia nam sporą przyjemność. Być może teraz lepiej zrozumiecie niektóre zachowania młodych ludzi.


Wyobrażacie sobie życie bez jakichkolwiek zmysłów? Koszmar! Powszechnie uważa się, że mamy ich pięć – węch, wzrok, smak, dotyk i słuch. Węch od razu łączymy z nosem, wzrok – z oczami, smak – z jamą ustną, dotyk – ze skórą i słuch – z uszami. Ale tak naprawdę wąchamy, patrzymy, smakujemy, dotykamy i słyszymy dzięki mózgowi. Czucie czegokolwiek wcale nie jest takie łatwe. Najpierw docierają do nas różne bodźce w postaci sygnałów elektromagnetycznych. To dzięki neuronom, które przekazują je do mózgu. Prawie wszystkie sygnały trafiają do strefy nazywanej wzgórzem. Tam są rozdzielane na odpowiednie grupy i kierują się w przydzielone im miejsca w korze mózgowej. I dopiero tutaj sygnały zostają rozszyfrowywane i przemieniają się w doznania, czyli w smak, melodię, czy też obraz. Cały ten proces zachodzi w niewiarygodnie krótkim czasie. W końcu nasz mózg działa z szybkością samolotu! Chwilę temu zaczęłam pewne zdanie od sformułowania: „Powszechnie uważa się, że mamy pięć zmysłów”. Nie wszyscy naukowcy są co do tego zgodni, ale całkiem możliwe, że mamy sześć zmysłów! Do wymienionych już pięciu należy dodać propriocepcję. Dzięki niej wiemy, gdzie znajduje się każda część naszego ciała i jaka odległość dzieli ją od otoczenia. Jeśli umiejętnie przekroczyliście kałużę lub udało się Wam nie uderzyć małym paluszkiem u stopy o krzesło – podziękujcie propriocepcji!


Założę się, że wiele razy słyszeliście, że uczymy się przez całe życie. Uczenie się to magazynowanie. Magazynowanie nie tylko informacji, ale także gestów, tonu głosu, słów, toku rozumowania i mnóstwa innych rzeczy, do których możemy odwołać się, kiedy zajdzie taka potrzeba. Chyba nie zaprzeczycie stwierdzeniu, że uczenie się i zapamiętywanie mają ze sobą wiele wspólnego. Pamięć to wspomnienia, a my tak naprawdę jesteśmy swoimi wspomnieniami. Jeśli ktoś nas zapyta, gdzie mieszkamy, czym się zajmujemy, co wczoraj robiliśmy i czy lubimy brukselkę, sięgamy do naszej pamięci, aby odpowiedzieć. Nawet planowanie przyszłości (na przykład wakacji) oparte jest na wspomnieniach. Wiemy, że Bałtyk jest chłodny, bo to pamiętamy. Wiemy, że Morze Śródziemne jest słone, bo to pamiętamy. Wiemy, że Himalaje są wysokie, bo to pamiętamy. Kiedyś uważano, że utworzenie wspomnienia jest podobne do zrobienia zdjęcia. Jednak to nieprawda. Zapamiętujemy tylko niektóre rzeczy. Najczęściej te, które wywołały w nas intensywne emocje. Przypomnijcie sobie swoje urodzinowe przyjęcie, a konkretnie – moment wręczania prezentu. Zapewne pamiętacie, co podarowali Wam Wasi bliscy, ale nie potraficie powiedzieć, w co wtedy byli ubrani. Niespodzianka wywołała w Was radość (bo mam nadzieję, że nie rozczarowanie), natomiast kompletnie nie przywiązaliście uwagi do stroju gości. To całkiem naturalne.


Dobra, teraz pora na kolejne pytanie. Co sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy? Jedną z odpowiedzi może być: „Świadomość”. Naukowcom i neurologom wciąż trudno określić, czym ona jest. Na pewno wiedzą, że nie byłoby jej bez ciała, naszych wrażeń i doznań oraz własnej, niepowtarzalnej historii. Świadomość to plansza, która składa się z tych trzech puzzli. Ale musicie przyznać, że to wytłumaczenie wcale nie jest takie jasne. Dużo prościej stwierdzić, czym świadomość nie jest. Świadomość na sto procent nie jest snem. Dlaczego? Dlatego, że tracimy ją, gdy zasypiamy, a odzyskujemy, gdy się budzimy. Sny to tajemnicze dzieło naszego mózgu. Coś w rodzaju filmu, którego scenariusz jest wymyślany bez udziału naszej świadomości. Uważa się, że sny służą do tego, aby uporządkować nasze doświadczenia, emocje i wspomnienia. Kiedy smacznie pochrapujemy w nocy, nie tylko śnimy, ale także robimy spore porządki i wkładamy wszystko do odpowiednich szufladek. Nic dziwnego, że kiedy się nie wyśpicie, boli Was głowa. Po prostu nie daliście mózgowi wystarczająco dużo czasu na tak niezbędną pracę!


Powoli zbliżamy się już ku końcowi naszej wspólnej podróży po arcyciekawym organie ludzkiego ciała. Jednak zanim Was opuszczę (bo będziecie kontynuować tę wędrówkę beze mnie, prawda?), chciałabym zahaczyć o jeszcze jeden temat. O empatię. Co to takiego? To zdolność do postawienia się w sytuacji innej osoby. Niegdyś badacze uważali, że rodzimy się z ogromnymi pokładami empatii. Argumentowali to faktem, że niemowlę, słysząc płacz innego dziecka, także zaczyna płakać. Lecz ta teza okazała się fałszem, ponieważ empatia kształtuje się dopiero około drugiego roku życia. Właśnie wtedy myślimy: „Skoro ja się smucę lub cieszę, inni zapewne odczuwają to samo”. Mniej więcej w wieku ośmiu lat, gdy nasza świadomość wzrasta, do góry szybuje także empatia. Jednak nierzadko spotykamy się z osobami, które naprawdę trudno nazwać współodczuwającymi. Empatię można porównać do mięśnia. Jeśli o nią nie dbamy i jej nie używamy, ona zacznie się skurczać i w końcu zniknie. I uwaga, podobnie jest z kreatywnością!


Nasz mózg jest piekielnie fascynujący. Aż trudno mi uwierzyć, jak wiele skrywa w sobie ciekawostek. Wiecie, ile różnych procesów musi w nim zajść, abyśmy zdecydowali, czy warto na przykład zgłosić się na lekcji do odpowiedzi? Albo dlaczego niektórzy rodzą się leworęczni i do czego mogą wykorzystać swoją „odmienność”? O, a czy artyści, na przykład genialni wirtuozi, posiadają wyjątkowe mózgi? Książka „W głowie. Wyprawa do wnętrza mózgu” w tłumaczeniu Katarzyny Okrasko odpowie Wam na niezliczone ilości pytań. Jestem absolutnie zakochana w tej pozycji! Isabel Minhós Martins i Maria Manuel Pedrosa są odpowiedzialne za tekst oraz specjalne (i jakże wspaniałe!) ćwiczenia skierowane do czytelników. Jestem pełna podziwu, jak wiele wiedzy autorki włożyły do tej książki. Pozycja „W głowie” obfituje także w wiele rad. Zdradza, co zrobić, aby radzić sobie z emocjami, w jaki sposób dbać o swój mózg oraz jak stworzyć komfortową przestrzeń dla osób neuronietypowych. Ta książka może pochwalić się również cudowną oprawą graficzną, o czym pewnie już się przekonaliście. To sprawka Madaleny Matoso, która przepięknie (i bardzo czytelnie!) przedstawiła procesy zachodzące w mózgu. Muszę przyznać, że dawno nie spotkałam się z książką, która by mnie aż tak zafascynowała! „W głowie” to rzecz po prostu wyśmienita.


Myślę, że Wasze mózgi już podpowiedziały Wam, co zrobić z dzisiejszą pozycją!

Tytuł – W głowie. Wyprawa do wnętrza mózgu
Tekst – Isabel Minhós Martins i Maria Manuel Pedrosa
Ilustracje – Magdalena Matoso
Przekład – Katarzyna Okrasko
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa, 2021