Kiedy Łukasz siedział na gałęzi, zobaczył, jak nadlatywały wędrowne ptaki. Przyglądał się im uważnie. Chwilkę porozmawiali, nie był to długi dialog, gdyż chłopiec nie znał języka przybyszów. Ale wiedział, co odczuwają, więc „zjedli razem chleb”. Minęło kilka dni, wędrowne ptaki zbudowały sobie gniazda. Jednak nie każdy przyjmował imigrantów z otwartymi rękami. O nie! Wręcz przeciwnie, niektórzy wyganiali ptaki. Nie chcieli ich tutaj.
Na szczęście Łukasz taki nie był. Bawił się z nową koleżanką, Paulinką. Nie do końca znali swoje języki, lecz nie przeszkadzało im to. Mogli się bawić całymi dniami. „Łukasz coraz lepiej rozumiał ptaki”. Polubił Paulinkę. Bardzo dużo rzeczy robili razem. To, że byli zupełnie inni nie miało żadnego znaczenia. Jednak ptaki wędrowały. Nie zostawały na zimę. Mimo tego, że Paulinka wiele razy bardzo chciała zobaczyć śnieg, musiały lecieć, aby nie zamarznąć i nie umrzeć z głodu.
Czy jednak wędrowne ptaki zatrzymały się w mieście Łukasza i Paulinka została razem z chłopcem? Dlaczego przybysze głodowali zimą? Czemu niektórzy musieli odlecieć daleko? Dowiemy się tego tylko wtedy, gdy przeczytamy bardzo wzruszającą książkę, wprost z najwyższej półki. Książkę pełną mądrości i pięknych ilustracji.
Powtórzę – nie każdy przyjmował wędrowne ptaki z otwartymi rękami. Ale czemu? Bo były inne. Nie wszyscy uważają, że powinniśmy pomóc drugiemu w potrzebie. Jednak co my byśmy robili, gdybyśmy nie mieli dachu nad głową? Najprawdopodobniej to samo, co one. Polecielibyśmy dalej i staralibyśmy się nie tracić nadziei, że znajdzie się dom, w którym przyjmą nas. Czasem wystarczy tylko wyjąć materac, aby pomóc wędrownym ptakom. Wystarczy tylko materac.
Czym różnią się ludzie z południa od nas? Może wyglądem, lecz niczym innym. Ale dla niektórych ludzi to wrogowie. Wrogowie, którzy nigdy nie zasłużyli sobie, żeby tak ich nazywać. To książka dla dzieci i dorosłych, bo być może dzięki niej popatrzymy na przybyszów z innej strony. Pomożemy im.
„Wędrowne ptaki” to książka, która powinna zachwycić każdego, nie tylko tematyką, lecz również ilustracjami. Michael Roher nie tylko ją napisał, ale także zilustrował. Jego ilustracje przyciągną uwagę wszystkich osób, których wzrok padnie na tę książkę. Myślę, że ilustracje jego autorstwa powędrują naprawdę daleko, chyba, że już to zrobiły.
Opowieść tę, na język zrozumiały dla nas, w bardzo poetycki sposób, przełożyła Krystyna Bratkowska. Z początku wydaje nam się, że tekst ten jest bardzo prosty, jednak jak będziemy czytać uważnie, zauważymy, jakie tajemnice skrywa w sobie język tłumaczki.
Ta książka jest bardzo potrzebną lekturą, nie tylko dla dzieci. Bo nie wszyscy wiedzą, że czasami trzeba otworzyć drzwi i wyjąć materac.