dzieci

Wielki ogród – czyli dwanaście prac ogrodnika

Udostępnij:

Jako osoba od zawsze mieszkająca w bloku, regularnie zdarza mi się marzyć o ogrodzie. Wyłożona poduszkami huśtawka przy płocie otaczającym dom mojej przyjaciółki to jedno z tych miejsc, w których mogłabym wylegiwać się bez końca. Krzaczki agrestu w ogródku babci zawsze kuszą mnie do uważnego wypatrywania zielonych owoców, a zbiory malin są obowiązkowym punktem każdych wakacyjnych odwiedzin. Ze względu na rodzaj mojej karnacji oraz w trosce o dobro mojej skóry raczej unikam opalania, lecz co roku z niecierpliwością czekam na garstkę piegów na nosie. Z kolei alergia na pyłki traw nie pomaga mi w przyjemnym wylegiwaniu się na kocyku, jednak lekki katar nie jest w stanie odebrać mi radości z kontaktu z naturą. Zapewne wszyscy właściciele zadbanych ogrodów łapią się teraz za głowę i myślą, że zupełnie zapomniałam o minusach posiadania domu z podwórkiem w pakiecie. Zdaję sobie sprawę, że mam wyidealizowany obraz dotyczący tej sprawy, ale nie zapominam, że opieka nad zielenią wymaga sporo wysiłku i pracy w pocie czoła. W szczególności, jeśli w grę wchodzi uprawa owoców, warzyw oraz pielęgnowanie kwiatów i innych roślin ozdobnych.

Nigdy nie zdarzyło mi się trzymać narzędzi ogrodowych w ręce i przekopywać przez coraz to nowe grządki. Nie doglądałam świeżych sadzonek i nie obliczałam, czy opady sprzed paru dni były wystarczające dla dojrzewających pęczków. Mogę pochwalić się nikłymi umiejętnościami na tym polu, o ile w ogóle możemy mówić o jakichkolwiek umiejętnościach. Nie oznacza to, że praca ogrodników nie wzbudza we mnie podziwu. Kiedy jakiś czas temu, podczas przygotowywania obiadu, wybiegłam z kuchni z krzykiem, dostrzegając niewielkiego robaka pośród krojonych przeze mnie kurek, uświadomiłam sobie, że byłaby ze mnie naprawdę marna ogrodniczka. Bo przecież zajmowanie się uprawami obejmuje nie tylko dotykanie soczystych truskawek i błyszczących liści, ale także – a nawet przede wszystkim – bezpośredni kontakt z grudkami ziemi, niezidentyfikowanymi porostami oraz licznymi owadami. Bo przecież gleba jest dla nich domem i w tej sytuacji to właśnie my, ludzie, zaburzamy ich spokojny rytm życia.


Jak zapewne wszyscy wiemy bądź możemy się domyślać, pielęgnowanie ogrodów nie jest czynnością powszechną od zarania dziejów. Co więcej, jestem pewna, że jeśli cofnęlibyśmy się o kilka tysięcy lat i opowiedzielibyśmy naszym przodkom o aktualnych upodobaniach i formach spędzania czasu na świeżym powietrzu, złapaliby się oni za głowę. Wcale nie powinniśmy się temu dziwić. Ogrody spożywcze zaczęły się pojawiać wraz z końcem koczowniczego trybu życia. Wędrowna codzienność nie pozwalała nomadom na uprawianie ogrodów. Wymagałoby to od nich długoterminowego osiedlenia się, co nastąpiło dopiero dziesięć tysięcy lat przed naszą erą. Do tej pory ludność pozyskiwała pożywienie prosto z natury. Później, uważnie obserwując nasiona i rozkwitające rośliny w pobliżu swoich wiosek, zapoczątkowała ogrodnictwo. Rozpoczęła poszukiwanie odpowiedniej przestrzeni, wyznaczała grządki i ich obrysy oraz projektowała alejki. Metodą prób i błędów dochodziła do wniosków, jak uzyskiwać najbardziej zadawalające plony. Jako że sama funkcjonowała według własnego rocznego cyklu, nietrudno przyszło jej odkrycie, że warzywa i owoce również posiadają swój niepisany harmonogram. Wówczas narodziło się ogrodnictwo. Kalendarz stał się sprzymierzeńcem wszystkich ogrodników i do teraz jest niezastąpionym elementem ich pracy.


Dwa podstawowe zajęcia ogrodnika to sianie i zbieranie. Ale oczywiście to zaledwie ułamek jego obowiązków. Cierpliwość i wytrwałość są w tym wypadku kluczem do sukcesu. Podczas gdy rośliny w ogrodzie rosną, zmieniają się i rozwijają, należy z wielką uwagą wypatrywać innych mieszkańców gleby. Chwasty potrafią spowodować spore zamieszanie, ptaki uparcie wydziobują ziarna, króliki gorączkowo poszukują idealnego miejsca na jamę między grządkami, krety wytrwale kopią swoje tunele, a mszycom zdarza się podskubywać różne części roślin. Do wyliczanki warto dodać również deszcz, który odgrywa niezastąpioną rolę. Ma ogromną moc – może zarówno odciążyć ogrodników, jak i dołożyć im pracy. Susze okazują się być bardzo niebezpieczne. Poprawne funkcjonowanie upraw wisi wówczas na włosku i jest w pełni zależne od swojego właściciela. Lecz podlewanie to tylko jedna ze „zmór” ogrodników. Usuwanie niepożądanych traw, podpieranie chwiejnych roślin, ponowne układanie naruszonych przez zwierzęta ściółek, czy też pozbywanie się uschniętych gałęzi, wchodzą w skład raczej niezbyt uwielbianych obowiązków. Jednak kiedy nadchodzi dzień, w którym ogrodnik dostrzega pierwsze jeżyny, poziomki, jagody i orzechy włoskie, wie, że jego wysiłek nie poszedł na marne. Wspomniane owoce – i nie tylko one – są nagrodami za pot kapiący z czoła i dotkliwy ból pleców.

Dodatkowymi bonusami są również kwiaty. Sezon wiosenny niesie ze sobą kolorowe kompozycje, zadawalające oko i przynoszące uśmiech na twarzy. Ogrodnik, głodny długo wyczekiwanych zapachów, wkłada nos między kwiaty, by nacieszyć się wypielęgnowanymi zdobyczami. Stara się spojrzeć na łąkowy las z perspektywy mrówek bądź biedronek, pamiętając, że są one istotnymi częściami całego ekosystemu. Owady uwielbiają kwiaty. I z wzajemnością. Nic tutaj nie dzieje się z przypadku. Kwiaty potrzebują owadów. Bez tych niewielkich sprzymierzeńców zniknęłaby zieleń na całej naszej planecie. Dlatego ogrodnicy muszą znaleźć nić porozumienia nie tylko z roślinami, ale także z insektami. Obcowanie wśród nich pomaga zrozumieć ich przyzwyczajenia, co pozwala na prowadzenie współpracy zamiast niebezpiecznej i niehumanitarnej walki. Chociaż jak możemy się domyślać, bywają momenty, podczas których obecność owadów przyprawia ogrodników o porządny ból głowy. Kiedy po całym dniu jeżdżenia taczką, operowania nożycami i spacerowania w dotkliwym upale ogrodnik dostrzega, że mieszkańcy gleby narozrabiali, trudno mu zachować zimną krew. A gdy na domiar złego w oko rzuci mu się nowy podejrzany okaz grzyba, utrata spokoju jest gwarantowana. Takie uroki jego zawodu.


Ogrody są niesamowicie potrzebne ludzkości. Dostarczają nam nie tylko pożywienie, ale również wspomagają lasy, jeśli chodzi o zapewnianie tlenu. Nie mają lekko. Słaba kondycja powietrza i zanieczyszczone wody gruntowe dają o sobie znać. Nie zapewniamy naturze najdogodniejszych warunków do rozkwitania, a co za tym idzie – nie ułatwiamy pracy wszystkim osobom dbającym o zieleń. To prawda, nowe maszyny i technologie proponują wygodne rozwiązania, co nie zmienia faktu, że katastrofa klimatyczna dokłada na barki ogrodników coraz większy ciężar. Książka „Wielki ogród” duetu Gilles Clément i Vincent Gravé pokazuje nam życie ogrodnika oraz jego ogrodu na przełomie roku. Zaczynamy, nieco przewrotnie i niespodziewanie, od maja, a kończymy na kwietniu. Każdy miesiąc wiąże się z innymi obowiązkami. Jedne charakteryzują się pracą bardziej fizyczną, drugie natomiast wymagają więcej działań logistycznych. Gilles Clément, z zawodu botanik i ogrodnik, przybliża nam pracę strażników zieleni, wnikliwie opisując przy tym ich narzędzia, czy też napotkane trudności. Poznajemy tajemnice związane ze wspomnianymi owadami, warstwami gleby, grzybami oraz dowiadujemy się, co dzieje się z ogrodami w okresie zimowym. A całość, jak już mogliście zauważyć, jest wzbogacona o absolutnie wspaniałe ilustracje.


Nie będę ukrywać, że pozycja „Wielki ogród” zwróciła na siebie moją uwagę dzięki przepięknej okładce. A gdy zobaczyłam jedną z rozkładówek, stwierdziłam, że nie będę psuła sobie zabawy i wiedziałam, że muszę zdobyć tę książkę jak najszybciej. Moja intuicja mnie nie zmyliła. Bardzo wartościowemu tekstowi towarzyszą fenomenalne ilustracje Vincenta Grave’a obrazujące ogród na każdym możliwym etapie. Wszystkie miesiące posiadają swoją grafikę wprost ociekającą istotnymi detalami. Tutaj nie ma miejsca na jakiekolwiek niedopatrzenie, a całość jest znakomicie przemyślana. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że „Wielki ogród” w tłumaczeniu Pawła Łapińskiego to jedna z najpiękniejszych książek na mojej półce. Nic dziwnego, że praca ilustratora została zauważona przez jury prestiżowego konkursu książek dziecięcych w Bolonii. Autor rysunków może pochwalić się nagrodą Bologna Ragazzi Award, która z pewnością pomogła trafić wyróżnionej pozycji do szerszego grona czytelników na całym świecie. Zapewniam Was, że wielkoformatowy album wydany przez Wydawnictwo Wytwórnia zachwyci Was swoją formułą. Walory edukacyjne oraz estetyczne są tutaj równie istotne, więc uzupełnianie swojej wiedzy na temat harmonii roślin i zwierząt oraz współpracy ludzi i przyrody jest prawdziwą przyjemnością.

Mam nadzieję, że nie macie ani cienia wątpliwości, że zdecydowanie warto sięgnąć po „Wielki ogród”. Nie oglądajcie się za siebie i poznajcie dwanaście miesięcy z życia ogrodnika!

Tytuł – Wielki ogród
Tekst – Gilles Clément
Ilustracje – Vincent Gravé
Przekład – Paweł Łapiński
Wydawnictwo Wytwórnia, Warszawa, 2023