dzieci

Wilki. Historie prawdziwe – czyli wywołane z lasu

Udostępnij:

Przypomnijcie sobie teraz wszystkie opowieści o wilkach, które usłyszeliście w swoim życie. Mam na myśli zarówno bajki, jak i historie przekazywane z ust do ust. Najprawdopodobniej wilki są w nich przedstawiane jako niebezpieczne osobniki, szczerzące swoje kły i agresywnie napadające na spotkanych ludzi. W wielu przypadkach przed oczami maluje się nam obraz groźnej watahy, która wzbudza niepokój i lęk u wszystkich wokół. Widząc wilka w lesie, większość z nas z pewnością zaczęłoby panikować i uciekać. A jako że jestem osobą strachliwą, mówię tutaj również o sobie. Jednak okazuje się, że praktycznie wszystkie informacje są totalnie wyssane z palca.


Wiedzieliście, że od czasu drugiej wojny światowej, w Polsce wilk zaatakował człowieka tylko dwa razy? I zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku, w życie tego zwierzaka niepotrzebnie ingerowali ludzie. Okazuje się, że tym drapieżnym ssakom wcale nie uśmiechają się spotkania z nami. Boimy się siebie nawzajem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jeśli zdarzyłoby się tak, że do Waszych uszu dotarłby dźwięk wilczego wycia, możecie być przekonani, że żaden samiec alfa nie zrobi Wam krzywdy. Najpierw warto zaznaczyć, że wycie służy wilkom do komunikacji między sobą. W ten sposób dają znać osobnikom swojej grupy, w którym dokładnie miejscu się znajdują, bądź też ostrzegają, że wchodzą na cudze terytorium. Chwilę temu wspomniałam o samcu alfa. Czy takie osobniki naprawdę istnieją? Otóż nie! Mitem jest, że tylko jeden wilk ma na karku bronienie swojej grupy, polowanie i rozmnażanie się. Prawdą jest, że nie wszyscy członkowie grupy polują. Najpierw zajmuje się tym ojciec i starsze rodzeństwo. Potem dołącza matka. Dlaczego tak się dzieje? Wynika to z wilczego trybu życia.


Nie będę Wam odbierać przyjemności z odkrywania, kiedy nadchodzą wilcze gody, co jedzą małe szczenięta i w jakim okresie przychodzą na świat. Przybliżę Wam natomiast historię jednego ze świeżo urodzonych wilków. Jednak zanim to zrobię, muszę Wam kogoś przedstawić. Michał, Sabina i Robert tworzą trio, które nigdy nie zawodzi. Są prawdziwymi specjalistami od wilków i żadne nieprawidłowości nie są w stanie im umknąć. Zajmują się tropieniem tego gatunku oraz gromadzeniem informacji na jego temat. Mimo swojej ogromnej wiedzy, cały czas dowiadują się czegoś nowego. Ułatwiają im to między innymi fotopułapki i obroże telemetryczne, które nawet przez dwa lata mogą pokazywać, gdzie znajduje się dany wilk. Oczywiście aby założyć wilkowi taką obrożę, najpierw trzeba go znaleźć. Wydaje się to być niezwykle trudne zadanie, jednak Michał, Sabina i Robert posiadają odpowiedni fach w ręku.


No dobrze, obiecałam opowieść o pewnym szczeniaku. Od razu zaznaczę, że ta historia zapewne stanie się dla Was pewnego rodzaju przestrogą! Zacznijmy tak, jak powinno się to zrobić, czyli od początku. W maju zeszłego roku, w okolicach Boraczego Wierchu, turyści znaleźli pewną niewielką istotę. Na początku panował wśród nich niemały chaos, jednak potem – myśląc, że mają przed sobą małego pieska – stwierdzili, że zabiorą go do weterynarza. Przez sieć kontaktów, stało się tak, że Michał wraz ze swoimi kompanami pojawił się na miejscu, aby dokładnie przyjrzeć się młodemu wilkowi. Już wtedy cała trójka wiedziała, że dostała do rąk niemały problem. Szczeniak okazał się być dwutygodniową samicą. Dostała imię Luna. Zabranie jej z lasu było najgorszą rzeczą, jaką można było zrobić. Matka Luny najprawdopodobniej nie podeszła do młodej, ponieważ bała się otaczających ją ludzi. a potem po prostu nie miała takiej możliwości. Michał postawił sobie za cel odnalezienie jej rodziny. Czasu miał niewiele. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Luna nie może przywyknąć do życia z ludźmi. Nie zdradzę Wam, jak zakończyła się ta historia, ale uchylę rąbka tajemnicy i szepnę Wam na uszko, że zdecydowanie nie jest to happy end. Niestety.


Mam nadzieję, że wiecie, że wilk to gatunek ściśle chroniony w Polsce. Bez specjalnych pozwoleń wilków nie można zabijać, chwytać, ani przetrzymywać. Ale istnieją osoby, które nie przestrzegają takich zasad. Często swoje opinie opierają na pojedynczych przypadkach lub usłyszanych stereotypach. Szacuje się, że w naszym kraju z nielegalnego odstrzału ginie minimum sto czterdzieści siedem wilków rocznie. Co najgorsze, nie ginie wtedy jeden wilk, ale najczęściej cała jego rodzina, która nie potrafi funkcjonować w niepełnym składzie. W wielu przypadkach policja rozkłada ręce i nie odnajduje kłusowników. Dokładnie tak stało się z wilkiem o imieniu Miko. Był to osobnik uwielbiający dalekie wędrówki, o czym informowały dane wysyłane z jego obroży. Kiedy Michał zobaczył na mapie, że Miko od dłuższego czasu tkwi w jednym miejscu, wiedział, że coś się stało. Razem z Sabiną i Robertem pojawił się w wyznaczonym przez GPS miejscu. Znalazł skrupulatnie zakopaną obrożę, jednak po wilku nie było ani śladu. Cała trójka już wiedziała, co się stało.


Oczywiście to nie tak, że wszystkim wilkom przydarzają się nieszczęścia. Niektóre radośnie kończą swoją dyspersję i zakładają rodziny. Ale moment, moment… Co to tak właściwie znaczy? Już tłumaczę! Dyspersja to wędrówka wilka między jego pierwszym a drugim rokiem życia w poszukiwaniu przyszłego partnera lub partnerki. Jedynym z wilków, którym udało się znaleźć swoją wybrankę, jest Alan. Wyobraźcie sobie, że pokonał on tysiąc pięćset kilometrów w ciągu sześciu miesięcy! Przemierzył całą Polskę, przechodząc z Niemiec do Białorusi. Podróż wilka Kampinosa była równie skomplikowana. Kampinos przeszedł dwie autostrady (na całe szczęście nic mu się nie stało!), a niektóre odcinki pokonywał z prędkością trzydziestu kilometrów na godzinę. Po wielu miesiącach dotarł do Lasów Milickich. Dzięki fotopułapkom można zaobserwować, że żyje tam ze swoją partnerką do dziś i co roku ma młode.


Powiem Wam w sekrecie, że nigdy nie byłam fanką książek przyrodniczych. Odrzucały mnie fachowe nazwy i nużące tłumaczenie wielu definicji. Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się, że nie odrzuciłam na bok książki „Wilki. Historie prawdziwe”. Nie będę Was oszukiwać i od razu przyznam, że zachęciła mnie okładka oraz to, co zobaczyłam po otwarciu. Duet Aleksandry i Daniela Mizielińskich z pewnością zna każdy z Was. Epitety odnośnie ich pracy mogłabym wymieniać bez końca. Wszyscy doskonale wiemy, że Mizielińscy są specjalistami od tworzenia pięknych i wartościowych książek. Tym razem nie są jedynymi autorami! Michał Figura, wspominany już tutaj wielokrotnie, pokazał im cały swój świat. Podzielił się swoją wiedzą, zabrał Aleksandrę i Daniela w teren, pokazał im swoje materiały, a także opowiedział historie siedmiu wilków i jednej wilczej grupy. Stąd właśnie wziął się podział książki na osiem rozdziałów plus specjalny dodatek z uporządkowanymi informacjami. Na samym końcu możemy zobaczyć zdjęcia, które udowadniają, że wszystko, o czym przeczytaliśmy, wydarzyło się naprawdę!


Pochłonęłam „Wilki” w mgnieniu oka! Polecam Wam iść w moje ślady, a kiedy zobaczycie na ścieżce ślady wilków – nie uciekajcie! 🙂

Tytuł – Wilki. Historie prawdziwe
Tekst – Michał Figura, Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński
Ilustracje – Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa, 2022