dzieci młodzież

Wszystkie kolory świata – czyli witaj, tolerancjo!

Udostępnij:

Jak myślicie – co sprawia, że świat jest tak cudowny? Macie rację, naprawdę wiele rzeczy! Zachody słońca, lody czekoladowe, letni wiatr we włosach, zabawy ze zwierzakami… Można tak wymieniać w nieskończoność, prawda? Istnieje również jedna bardzo ważna odpowiedź, na której dzisiaj się skupimy. Jak myślicie – co to takiego? Różnorodność. Wyobrażacie sobie świat bez różnorodności? Świat, w którym wszyscy wyglądają identycznie? Świat, w którym wszyscy posiadają takie same cechy charakteru? Świat, w którym wszystkie płatki śniegu mają identyczny kształt? Świat, w którym wszyscy uśmiechają się tak samo? Albo – co gorsza – nikt się nie uśmiecha? Okropieństwo! Różnorodność jest tak piękna. I tak bardzo niedoceniana…

Pyry to wieś, która krajobrazami zachwycała swoich mieszkańców. Trzeba wspomnieć, że tych była zaledwie garstka. Wszyscy się znali i gawędzili ze sobą wesoło, gdy mijali się na ulicy. Jednak panu Salomonkowi okazywano szacunek dużo częściej, niż innym. To dlatego, że obejmował stanowisko sołtysa. Bardzo dobrze sprawdził się w tej roli. Sprawiedliwie rozwiązywał wszelkie konflikty i nie przeszkadzało mu, gdy ktoś trzymał w ogrodzie na przykład stare meble. A kiedy bałagan przed domem przekraczał już pewną granicę, pan Salamonek kazał gospodarzom posadzić przy płocie dużo malw. Kreatywne rozwiązanie, prawda? Sołtys uwielbiał swoje życie. Ale nie było ono idealne. Otóż pan Salomonek miał jeden problem. Nie mógł zrozumieć, czemu jego syn tak bardzo uwielbiał wpatrywać się w tęczę na niebie. Zadawał sobie pytanie: „Po co jest tęcza?”. Twierdził, że wszystko, co istnieje, musi spełniać jakąś funkcję. A tęcza? Nie nawadnia gleby, nie chłodzi upału ani nie rozsiewa nasion. Sołtys nie potrafił odpowiedzieć na zadane przez siebie pytanie, dlatego postanowił poszukać rozwiązania u różnych źródeł. Jak to się skończyło? Sprawdźcie sami!

Przenieśmy się teraz ze wsi o nazwie Pyry do niewielkiego miasta o nazwie… Miasteczko. Miasteczko było pełne zieleni i mogło pochwalić się oszałamiająco czystym powietrzem. Co więcej, gwarantowało ono stuprocentowe bezpieczeństwo. Wszyscy mieszkańcy przestrzegali zasad ruchu drogowego, co skutkowało tym, że liczba wypadków i kolizji była bliska zeru. Mało tego! Wszyscy segregowali śmieci i z ogromną dokładnością sprzątali po swoich psach. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to cudowne miasto. Kraina mlekiem i miodem płynąca! Jednak uważny obserwator zapewne dostrzegłby, że mieszkańcy Miasteczka są bardzo wyraźnie podzieleni. Zapytacie – w jaki sposób? Już Wam wszystko wyjaśniam. Mieszkają tutaj ludzie niebieskoocy oraz brązowoocy. Nic dziwnego. Problem polega na tym, że niebieskoocy posiadają więcej praw i udogodnień niż brązowoocy. Jakieś przykłady? Bardzo proszę. Niebieskookie dzieci chodzą do świetnych szkół i bogato wyposażonych bibliotek. Mają dwie przychodnie, w których leczą najlepsi w swoim fachu lekarze. Woda w ogromnym basenie niebieskookich jest zmieniana co kilka dni. Natomiast brązowoocy nie mogą wchodzić do tych miejsc. Muszą zadawalać się starymi szkołami, niewielkimi biblioteczkami, jednym gabinetem lekarza i niezbyt higienicznym basenem. Na pewno zgodzicie się ze mną, że to oburzające. Dokładnie to samo powiedziała pewna pani, która postanowiła wziąć sprawy Miasteczka w swoje ręce.

Skierujmy teraz naszą uwagę na nowego ucznia pewnej szkoły. Leon nie należał do gadatliwych chłopców. Był niskiego wzrostu i drobnej postury. Nikomu nie patrzył prosto w oczy. Kiedy pierwszego dnia w nowej szkole wiązał swoje brązowe, pęknięte buty, kapitan drużyny futbolowej Niepokonani Raczki zapytał go, czy gra w nogę. Chłopiec nerwowo pokiwał głową. Został zaproszony na trening. O piątej za kotłownią. Kilka godzin później wybiła siedemnasta, a Leona wciąż nie było na boisku. „Gdzie ten nasz nowy Messi?” – niecierpliwili się młodzi gracze, nawiązując do imienia swojego nowego kolegi. Chłopcy zaczęli trening, nie czekając już dłużej na Leona. Podzielili się na dwie drużyny i rozpoczęli mecz. Gdy wynik wynosił cztery do czterech, zza krzaków wyłonił się Leon. I to nie sam. Zdyszany i porządnie spocony, ciągnął za sobą młodszą siostrę, która próbowała ugryźć go w rękę. Nie było nikogo w domu, więc Natalka nie miała innego wyboru i musiała iść ze swoim bratem. Okazało się, że nowy gracz naprawdę przypominał Messiego. Piłka niesamowicie kleiła mu się do nogi. Jego koledzy byli niezwykle zadowoleni, że do ich drużyny dołączyła taka perełka. Tym bardziej, że zbliżał się dzień meczu z Mścicielami Radzionków. Byli pewni, że zejdą z boiska jako wygrani. Cała nadzieja w Leonie! Nadszedł czas rozgrywki. Skład Niepokonanych Raczków czekał na Leona. Tak, zgadliście – znowu się spóźniał. W końcu się pojawił, ale w… różowych trampkach. „Chłopak i taki kolor?!” – pomyśleli jego koledzy. I nie tylko koledzy. Nie były to dla Messiego łatwe zawody. Leon musiał pokonać nie tylko przeciwników.

Uspokójcie teraz swój oddech i nabierzcie dużo powietrza do płuc. Dlaczego? Dlatego, że będziemy nurkować. I to bardzo głęboko! Mam nadzieję, że zabraliście ze sobą okularki i maski. Dobra, zanurzamy się. Trzy, dwa, jeden… i hop! Jeśli spodziewaliście się tutaj raf koralowych, rozgwiazd lub egzotycznych ryb, niestety muszę Was rozczarować. To nasz Bałtyk. Ale nie myślcie sobie, że nie ma tutaj ciekawych osobników. Jednym z nich jest iglicznia. Nazwa tej rybki idealnie do niej pasuje, ponieważ iglicznia swoim wyglądem przypomina igłę. Bardzo łatwo można ją pomylić z patykiem lub kawałkiem morskiej trawy. Tym bardziej, że jest zielonkawa jak roślina. Żywi się drobniutkim planktonem, więc porusza się w wodzie bardzo powoli. Nie musi się spieszyć na żadne polowanie. Zapewne już wiecie, że skoro piszę o tej rybce, musi ona posiadać jakąś szczególną cechę. Nie będę już Was dłużej trzymać w niepewności. Otóż iglicznie wyróżniają się tym, że to zawsze samiec zachodzi w ciążę i potem nie spuszcza oka ze swojego potomstwa. To absolutnie żaden skandal. Na świecie po prostu czasami mamy chodzą z dużym brzuchem, a czasami robią to ojcowie.


Wyjdźmy już na ląd i zapukajmy do domu pewnej rodziny. O tym, że Franek pojedzie z nią na obóz, Gaja dowiedziała się przy kolacji. Zwolniło się jedno miejsce, na które wskoczył jej młodszy brat. Jedenastolatka nie była z tego zadowolona. Wcześniej cieszyła się, że pojedzie tylko z Natalią, jej najlepszą przyjaciółką. Wyobrażała sobie, jak będą spędzać razem czas i co nagrają. A, właśnie! Już o mały włos bym zapomniała! Muszę podkreślić, że to obóz filmowy. Ale wróćmy do naszej Gai. Dziewczyna już domyślała się, że Franek nie będzie odstępował jej choć na krok. Co więcej, Gaja zapewne będzie musiała go bronić. Była pewna, że zostanie pobity, a niemiłe wyzwiska potowarzyszą mu przez cały obóz. A to wszystko przez długie włosy i złote sandały. Podczas wyjazdu Gaja otaczała swojego brata opieką i zapewniała go, że może rozprawić się z jego dręczycielami. Lecz czasami zostawiała Franka samego i wymykała się z Natalią nad potok. To było ich sekretne miejsce. Właśnie tam poznały dwóch chłopców – Kubę i Berka. „Imię Berek?” – możecie powiedzieć zdziwieni. Tak, nowy kolega dziewczyn dokładnie tak się nazywał. I skrywał w sobie mnóstwo tajemnic.


Jak już wspomniałam na samym początku, różnorodność sprawia, że świat jest bardzo ciekawy. Każdy jest inny. To normalne. Jednak my bardzo często nie szanujemy tej inności. I to już nie jest normalne. Książkę „Wszystkie kolory świata” można opisać tak naprawdę w kilku słowach. Tolerancja. Równość. Szacunek. Miłość. I stanowcze „nie” dla przemocy. Ta pozycja może stać się ogromnym wsparciem dla dzieci, które doświadczyły w swoim życiu wykluczenia. Dwadzieścia opowiadań. Każde wyjątkowe i niezwykle pouczające. Stworzyło je czterdziestu trzech twórców. Do tej pory mogliście poznać niewielkie części tekstów Marcina Szczygielskiego, Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel, Joanny Olech, Adama Wajraka oraz Joanny Rudniańskiej. Zobaczyliście także ilustracje Katarzyny Boguckiej, Adama Pękalskiego, Jony Jung, Piotra Sochy, Marii Dek oraz Moniki Hanulak i Grażki Langę. Koniecznie musicie zapoznać się z owocami pracy innych pisarzy i ilustratorów. Owocami pracy charytatywnej, ponieważ całkowity dochód ze sprzedaży książki przeznaczony jest na Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży prowadzony przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę. Myślę, że już teraz nie macie wątpliwości, jaka książka zawita w Waszym domu.

Na koniec wspomnę, że utwory we „Wszystkich kolorach świata” zostały ułożone w kolejności od tych przeznaczonych dla najmłodszych czytelników do coraz starszych. To jeden z wielu powodów, dla których (jeśli jesteście rodzicami) powinniście sięgnąć po tę pozycję!

Tytuł – Wszystkie kolory świata
Tekst – Michał Rusinek, Marcin Szczygielski, Barbara Kosmowska, Marta Kisiel, Barbara Gawryluk, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Cezary Harasimowicz, Zofia Stanecka, Joanna Olech, Rafał Witek, Andrzej Marek Grabowski, Adam Wajrak, Anna Onichimowska, Paweł Beręsewicz, Joanna Fabicka, Katarzyna Ryrych-Korczyńska, Grzegorz Kasdepke, Joanna Rudniańska, Justyna Bednarek, Joanna Jagiełło
Ilustracje – Joanna Rusinek, Adam Pękalski, Emilia Dziubak, Anita Andrzejewska, Andrzej Pilichowski-Ragno, Anna Wielbut, Jona Jung, Marta Kurczewska, Jola Richter-Magnuszewska, Piotr Socha, Katarzyna Bogucka, Katarzyna Kołodziej, Maria Dek, Igor Kubik, Agata Królak, Mariusz Andryszczyk, Aleksandra Cieślak, Grażyna Rigall, Monika Hanulak, Grażka Lange, Daniel de Latour, Marianna Sztyma
Projekt okładki – Paweł Pawlak
Wydawnictwo Agora, Warszawa, 2021