dzieci

Wyprawa Shackletona – czyli drżyj załogo, Endurance już na południu!

Udostępnij:

Ernesta Shakletona już od dziecka ciągnęło w stronę południa. Narzekał na nauczycieli, lecz nie przeszkadzało mu to interesować się książkami, a zwłaszcza poezją. W wieku 16 lat opuścił szkołę i wyruszył na morze, a podczas swoich wypraw wspierał załogę na duchu właśnie czytaniem. Shackleton podróżował, czytał i w 1914 roku postanowił zebrać załogę i popłynąć na… Antarktydę!

Shacketon wraz ze swoim zastępcą Frankiem Wildem spośród 5000 ochotników wybrał 26, aby pomagali i towarzyszyli mu w wyprawie na południe. Oprócz ludzi musiał rzecz jasna mieć statek, by nim popłynąć. Endurance już wpadł Shackletonowi w oko! Jego nazwa pochodziła od motta rodziny Shackletonów, a brzmiało ono: „Zwyciężymy wytrwałością”. Ludzie… są! Statek… jest! A psy? Psy były tutaj niezbędne! Psy miały być silne i musiały posiadać grube futro. Z Kanady do Londynu wysłano ich aż 99, ale na wyprawę popłynęło 69.

Wabiły się między innymi: Alti, Alfons, Amundsen, Bob, Bosman, Bristol, Byczek, Całus, Caruso, Czajnik, Czarny, Elliot, Frytka, Gburas, Hackensmidt, Herkules, Jamie, Jasper, Jerry, Kangur, Kominiarz, Kropek, Kulas, Lampa, Luke, Lupoid, Małpa, Martin, Merkury, Niefart, Noel, Paddy, Pająk, Piotrek, Puszka, Rodger, Roy, Rozwód, Rufus, Rugby, Sadie, Sally, Sammy, Sadza, Samon, Sandy, Sędzia, Skrzat, Smutas, Steward, Szatan, Szekspir, Szpaner, Śliniak, Śliski Kark, Śnieżek, Śpiewak, Święty, Tim, Upton, Wilk, Zmiennik, Zuza, Żeglarz, Żołnierz.

Załoga Shackletona musiała zabrać ze sobą najróżniejsze przyrządy potrzebne do życia w mroźnych i niebezpiecznych warunkach – od nart i sań po koce i poduszki. Tak naprawdę ludzie na pokładzie Endurance 'zwiedzili’ również inne wyspy, czyli na przykład Georgię Południową czy też Wyspę Słoniową (a na czym polegało zwiedzanie, powiedzieć Wam nie mogę, bo to opisane jest w książce). Jednak wszędzie było ciężko. Wszyscy cierpieli na odmrożenie i szkorbut, a mróz nie dawał spokoju. Paki lodowe wyglądały jak gigantyczne puzzle. Trudno się było przez nie przebić, choć załoga Shackletona była bardzo wytrzymała.

Czy Shackleton zdobył biegun południowy? Czy wszyscy dotarli cało? A może na statek Endurance wpadł pasażer na gapę? O tym dowiecie się po przeczytaniu tej historii. Co ważne, wszystkie przygody opisane w książce wydarzyły się naprawdę.

„Wyprawa Shackletona” została napisana i zilustrowana przez Williama Grilla. Jest to jego debiut książkowy. Książka jest równie fenomenalna jak „Wilki z Nowego Meksyku”, którą poznałam jaką pierwszą. Autor do zilustrowania tej książek użył najzwyklejszych przyrządów, mianowicie kredek! Już same obrazki przykuwają naszą uwagę, a gdy czytamy i oglądamy w tym samym czasie… nie możemy wyjść z podziwu! Te ilustracje aż zapierają dech w piersiach. Nie są zbyt skomplikowane i być może to dlatego są tak rewelacyjne!

Na samym końcu książki mamy słowniczek. Podczas czytania musimy zwrócić szczególną uwagę na wyrazy napisane pogrubioną czcionką, a w słowniczku szukać ich znaczenia. Jednak nie tylko te pogrubione wyrazy są niełatwe, bo Agata Napiórska przekładając tę książkę na język zrozumiały dla Polaków zadbała o to, aby dzieci wzbogacały swoje słownictwo.

 

A może po przeczytaniu „Wyprawy Shackletona” Was także pociągnie na południe? Lecz proszę, nie złapcie odmrożeń i szkorbutu!

Tytuł – Wyprawa Shackletona
Tekst i ilustracje – William Grill
Tłumaczenie – Agata Napiórska
Wydawnictwo Kultura Gniewu (Krótkie Gatki), Warszawa 2015