dzieci

Xin chào! – czyli dzień dobry, Wietnamie!

Udostępnij:
Mam dla Was znakomitą wiadomość! Niezwłocznie muszę o niej napisać. Dzisiaj zabieram Was w bardzo daleką podróż. Mam nadzieję, że poczuliście teraz przedwyjazdowy dreszczyk emocji. Wybierzemy się dokładnie tam, gdzie pieprz rośnie. Spróbujemy liczi, duriana i pysznego ryżu. Zapukamy do drzwi Chryzantemy, odwiedzimy Niebieskiego Smoka i uśmiechniemy się do Łagodności. Takie właśnie imiona noszą mieszkańcy naszego celu podróży. Wtopimy się w ruch uliczny ogromnego miasta i założymy na głowę nón lá, czyli charakterystyczny dla tego kraju stożkowy kapelusz. Staniemy pod pomnikiem niezwykłego Polaka i zajrzymy do rolników pracujących na polu ryżowym. Już wiecie, do jakiego państwa Was zabiorę? Nawet nie musicie się pakować! Usiądźcie wygodnie. Wyruszamy do Wietnamu!
Wietnam jest bardzo wąski i długi na ponad tysiąc sześćset kilometrów. Zdecydowanie wyróżnia się swoim kształtem. Wyobraźcie sobie, że na środku, w swoim najwęższym miejscu mierzy zaledwie pięćdziesiąt kilometrów! Znacznie rozszerza się na północy oraz na południu. Wietnamczycy mówią, że ich kraj do złudzenia przypomina đô gânh. To nazwa dwóch koszy połączonych ze sobą wytrzymałym bambusowym patykiem. Odkąd sięga pamięć Wietnamczyków, lokalni rolnicy noszą w takich koszach swoje ryżowe plony. Choć Wietnam jest tylko nieco większy od Polski, może pochwalić się o wiele dłuższą linią brzegową! Wynosi ona aż trzy i pół tysiąca kilometrów! Polska linia brzegowa liczy około siedmiuset siedemdziesięciu kilometrów. Gdy Wietnamczyk odwiedza inną część swojego kraju, musi się liczyć z tym, że będzie miał trudności z komunikacją. To dlatego, że w kraju ryżu mieszkają aż pięćdziesiąt cztery grupy etniczne. Najliczniejsi są Wietowie, a tuż po nich Tajowie. Tajowie wierzą, że nie tylko ludzie i zwierzęta mają duszę – również przedmioty i rośliny. W kraju, w którym żyje tak wiele zupełnie różnych ludzi, istotny jest szacunek i tolerancja. Niestety, mniejszości etniczne są bardzo źle traktowane przez głowy państwa.
Na pewno zdarzyło się Wam kiedyś odezwać do swoich rodziców z nutką gniewu, znudzenia lub zdenerwowania w głosie. Wtedy rodzice zapewne mówili Wam: „Nie tym tonem!”. W Wietnamie intonacja jest niezwykle ważna. Wystarczy, że wypowiadając jakieś słowo lekko zmienimy ton i już mamy inny wyraz. Język wietnamski nazywa się językiem tonalnym. Składa się z sześciu tonów. Niektóre tony są wysokie, inne gwałtownie opadają albo się falują. Ton danej litery zaznacza się znakami diakrytycznymi, czyli kropkami, kreskami, zawijasami i falami. Znaczenie danego wyrazu zależy od tego, w jaki sposób je wymówimy, dlatego nauka wietnamskiego może wydawać się na początku nieco trudna. Ponoć po opanowaniu tonów jest już z górki. Tutejszy język ma bardzo mało reguł oraz wyjątków, a na dodatek wszystkie rzeczowniki występują w mianowniku, a czasowniki – w bezokoliczniku. Wietnamskie zdanie przetłumaczone na język polski mogłoby brzmieć na przykład tak: „Przechodzić do następny akapit”.
Odwiedzimy teraz miasto Sajgon. Obecnie nazywa się ono Ho Chi Minh, ale Wietnamczycy zdecydowanie wolą pierwotną nazwę. Spacerując po ulicach tego olbrzymiego miasta, mamy ochotę powiedzieć tylko jedno – ale sajgon! Panuje tu ogromny chaos i zamieszanie. Sajgon liczy aż dziewięć milionów mieszkańców. To Warszawa pomnożona aż pięć razy! Europejczycy, patrząc na tutejszy gwar na ulicach, mogą złapać się za głowę. Wietnamczycy absolutnie nie przejmują się zasadami drogowymi. Samochody jeżdżą po chodnikach, na jednym skuterze podróżuje cała rodzina, a ludzie chodzą środkiem ulicy. Tutaj każdy dostosowuje się do powiedzenia: „Kto pierwszy, ten lepszy”. Nieodłącznymi elementami Sajgonu są okropnie zanieczyszczone powietrze oraz… woda. Miasto bardzo często jest podtapiane, ponieważ leży dokładnie na poziomie morza. Zupełnie nie przeszkadza to dzieciom, które podczas wizyt wody w Sajgonie robią papierowe statki i urządzają im rejsy.
Cały świat wie o tym, że Wietnam to królestwo ryżu. Wszyscy mieszkańcy tego kraju bardzo szanują ryż. Wiedzą, jak ciężko muszą pracować rolnicy, aby mieć obfite plony. Opowiem Wam nieco o tym ciężkim zajęciu, jakim jest uprawa ryżu. Najpierw rolnicy wkładają ziarenka do specjalnych, płóciennych woreczków i odkładają je w wilgotne miejsce. Po kilku dniach nasiona zaczynają pękać. Wtedy wysiewa się je na grządce i cierpliwie czeka, aż wykiełkują. W tym czasie rolnicy biorą się za przygotowywanie pola, które przypomina mnóstwo płytkich basenów z mętną wodą. W przygotowaniu uprawy pól pomagają silne bawoły. Maszyny od razu utknęłyby w błocie. Kiedy rolnicy troszczą się o odpowiednie warunki ziemi, na grządkach pojawiają się sadzonki. Rolnicy delikatnie je wyciągają i pochyleni, brodząc po kostki w mętnej wodzie, wsadzają sadzonki w odpowiednie miejsca. Ku ich utrapieniu, temperatura i wilgoć są naprawdę wysokie. To niezwykle trudna praca. Ryż dojrzewa przez około dwa, trzy miesiące. Po tym czasie pola już przestają być mokre i stają się złote. Gdy rośliny osiągają już wysokość dorosłego człowieka, rolnicy ścinają je sierpem. I później zaczyna się kolejna ciężka praca, czyli wyłuskiwanie ryżu ze skórek. Z takiej jednej sadzonki rodzi się zaledwie od trzydziestu do stu ziarenek ryżu! To naprawdę niewiele! Teraz już wiecie, dlaczego Wietnamczycy tak bardzo szanują nawet najmniejszą miskę ryżu.
Wcześniej wspomniałam o mieście Sajgon. Założę się, że jego nazwa skojarzyła się Wam z sajgonkami. W Wietnamie mówi się na nie nem cuơn. Te charakterystyczne małe krokiety szczytują na listach najpopularniejszych wietnamskich potraw. Pochodzenie tego dania wciąż jest zagadką. Sajgonkami chwalą się i Chiny, i Wietnam. Jednak te chińskie są zrobione z grubego ciasta z mąki, natomiast te wietnamskie – z cieniutkiego papieru ryżowego. Jedno jest pewne – swoim smakiem sajgonki zachwyciły dosłownie cały świat. W cieniutki papier ryżowy zawija się farsz z mięsa i warzyw lub z samych warzyw. Wietnamczycy uwielbiają ten smak!
A skoro jesteśmy już przy jedzeniu, spróbujmy lokalnych owoców. Na pierwszy ogień pójdzie liczi. Liczi kształtem może przypominać truskawkę, ale w odróżnieniu od niej ma twardą skórkę i soczysty, słodki miąższ. Czas na kolejny smakołyk. Wyobraźcie sobie, że rambutan pokryty jest… włosami! Zjedzenie tego owocu jest niezłym wyzwaniem, ponieważ miąższ i pestka tak się ze sobą polubiły, że prawie w ogóle nie chcą się nawzajem puścić. Spróbujmy jeszcze trzeciego owocu. Wy też poczuliście teraz ten dziwny zapach? To durian. Jest on znany właśnie ze swojego intensywnego, niezbyt przyjemnego zapachu. Ten owoc może mierzyć nawet czterdzieści centymetrów i ważyć pięć kilogramów! Jest naprawdę potężny. Drzewa, na których rośnie durian, potrafią być niebezpieczne. To dlatego, że ich wysokość wynosi mniej więcej czterdzieści metrów. Gdy durian spada z takiego olbrzyma, z łatwością może uszkodzić czyjąś głowę. Jeśli ktoś jest nieprzyzwyczajony do smaku duriana to zapewne zaatakują go duszności i zawroty głowy. Zdecydowanie warto jeść ten owoc przy otwartych oknach.
Jak myślicie, co w Wietnamie robi spory pomnik Kazimierza Kwiatkowskiego, nazywanego Ka Zikiem? Czym ten człowiek zasłużył sobie na dozgonne oddanie Wietnamczyków? Dlaczego po śmierci żółwia Hoàn Kiêm dziennikarze pisali, że to zły znak dla stolicy? Czemu Wietnamczycy raczej stronią od lekarstw i skąd znają tyle zastosowań ziół? Czy wietnamski smok istnieje? Jak naprawdę nazywa się słynny myszojeleń, który niedawno został odkryty w Wietnamie? Tôn Vân Anh oraz Monika Utnik-Strugała pokazują nam, czytelnikom, prawdziwe oblicze Wietnamu! Książka o tytule „Xin chào! Wietnam dla dociekliwych” jest zbiorem wietnamskich prawd, legend, powiedzeń i przesądów. To również pozycja, która umożliwia poznanie tego kraju od kuchni (oczywiście takiej z garnkami wypełnionymi ryżem). Wietnam zupełnie różni się od krajów europejskich i każdy kolejny rozdział książki pokazuje, że jego odmienność jest fascynująca. Mam nadzieję, że zostaniecie tam, gdzie pieprz rośnie, razem z autorkami tekstu oraz Anną Kaźmierak, która wykonała ilustracje idealnie oddające klimat Wietnamu. Jeśli spotkacie jakiegoś Wietnamczyka, od razu powiedzcie mu: „Xin chào! Tôi là người Ba Lan”. Przyjemnej podróży!

Tytuł – Xin chào! Wietnam dla dociekliwych

Tekst – Tôn Vân Anh, Monika Utnik-Strugała

Ilustracje – Anna Kaźmierak
Kategoria wiekowa – 8+
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa, 2020