Postawmy sprawę jasno – samotność nie jest niczym przyjemnym. Niektórzy mogą upierać się, że istnieje coś takiego, jak samotność z wyboru, jednak nie jestem przekonana do tego określenia. Zazwyczaj ludzie desperacko uciekają od samotności. Nawet introwertycy, chętnie ukrywający się przed zgiełkiem i natłokiem osób, również potrzebują wsparcia, czułości, rozmowy, a przede wszystkim obecności innych w swoim życiu. Nie chcę oceniać oraz stawiać jednych doświadczeń ponad drugimi, jednak w mojej opinii najbardziej bolesna i rozrywająca serce jest samotność wśród innych ludzi. Przebywanie wśród nich, spędzanie czasu ze znajomymi, a tym samym brak silnych więzi i poczucie pustki – nie życzę tego absolutnie nikomu. Choć byłam żywym i pogodnym dzieciakiem, połowę podstawówki przepłakałam, marząc o prawdziwej przyjaźni, o której czytałam w książkach. Byłam pewna, że nigdy nie odnajdę swojej bratniej duszy. Nieprzyjemne uczucie.
No dobrze, ale odłóżmy teraz na bok naszą rzeczywistość i wyobraźmy sobie, że przychodząc na świat, nie mamy pojęcia o istnieniu przyjaźni i relacji z innymi. Jesteśmy sami jak palec, żyjemy w swoim zamkniętym świecie, zupełnie pozbawionym ludzi. Rodzimy się z pakietem pewnych umiejętności, które pozwalają nam na funkcjonowanie. Znamy tylko ciszę, spokój i smutek. Często doskwiera nam także nuda, a spędzając czas na samotnej, niewielkiej wyspie, ciężko ją zwalczyć. Z początku wszystkie wyspy mogą wydawać się bezludne. Dopiero z bliska można dostrzec, że na każdej z nich mieszka jedno dziecko. Dzieci widziały linie brzegowe innych kawałków lądu, jednak były zbyt oddalone, aby dostrzec ich mieszkańców. Rozmyślały o swoim nieszczęściu, wsłuchując się w szum wody. Siadając na piasku, spożywały różne posiłki, a tuż po zachodzie słońca wracały do swoich szałasów. Już z daleka dało się odczuć olbrzymią rozpacz. Zauważyła to także myśl.
Myśl nadleciała wraz ze wschodnim wiatrem. Rozpędzając burzowe chmury, krążyła nad pewnym archipelagiem. Z początku szukała miejsca na odpoczynek, lecz zobaczywszy samotne dzieci, od razu zapomniała o relaksie. Przyglądając się całemu archipelagowi, myśl powiedziała: „Ludzie potrzebują innych ludzi. Są jak krople wody. Oddalone od siebie pozostają jedynie małymi kroplami. Dopiero połączone tworzą ocean”. W ten oto sposób myśl zamieniła się w ideę. Miała jasno określony cel i kierunek działania. Wiedziała, że bezczynne krążenie nad wyspami w niczym nie pomoże, więc postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Miała świadomość, że na razie jest tylko pomysłem. Aby wprowadzić jakiekolwiek zmiany, musi zapuścić korzenie i przekonać do siebie innych.
Idea „upolowała” sobie ofiarę. Wybrała jedną z wysp i sfrunęła na dół. Była bardzo ostrożna. Poczekała na odpowiedni moment, po czym usiadła na ramieniu dziecka i zaczęła szeptać mu do ucha. Opowiadała o kontakcie z drugim człowiekiem, dzieleniu z kimś ważnych chwil i odczuwaniu wsparcia. O łaskotkach, zabawie i śmianiu się do rozpuku. Wspomniała o odczuwaniu miłości, tęsknoty, gniewu i bólu. O kłótniach, lecz także o godzeniu się, które potrafi wzmocnić relacje. Opisała troskę o siebie nawzajem – zapamiętywanie o sobie małych detali, sprawianiu prezentów i celebrowaniu różnych okazji. W końcu dziecku zakręciła się łezka w oku. Pokonała odcinek policzka, brody, a potem upadła na ziemię. Idea z każdym wypowiedzianym zdaniem czuła coraz mocniejszą więź między nią a dzieckiem. Aż w końcu zamieniła się w marzenie.
Od marzenia już niedaleka droga do działania. Każdy z nas ma swoje marzenia, których spełnienie sprawiłoby, że stalibyśmy się najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Dzieci znane są z tego, że chodzą z głową w chmurach i myślą o niebieskich migdałach. Marzenia i przyjaciele to cały ich świat. Anna Paszkiewicz i Kasia Walentynowicz doskonale o tym wiedzą. Zdecydowanie nie są fankami prostych i infantylnych tematów. Wcześniej w swojej pozycji „Wczoraj i Jutro” wzięły na tapet upływający czas. W tegorocznej pozycji „Idea” zajęły się łańcuchem przyczynowo-skutkowym, w którym biorą udział: myśl, idea, marzenie i działanie. Zwróciły uwagę na to, jak istotne w życiu ludzi są relacje. Skupiły się na budowaniu mostów, co w tym przypadku jest nie tylko metaforą. Mimo, że książka nie zawiera ogromnych ilości słów, jest niezwykle wymowna.
Jeśli jeszcze nie zostaliście zachęceni do sięgnięcia po „Ideę”, zdradzę Wam, że wszystkie jej strony tworzą długą harmonijkę. Możecie rozłożyć książkę na podłodze (tylko poodkurzajcie wcześniej!) i prześledzić losy dzieci oraz myśli, która stała się działaniem. Ukłony dla autorek!